image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

boista droga sprawiła, że jechał wolno, a gdy zapadła ciem-
ność, musiał zwolnić jeszcze bardziej. Zanim dotarł do miej-
sca, które ongiś było budynkiem Randall Station, sklął się
w duchu za to, że nie posłuchał instynktu i nie dopadł tego
chłoptasia, w którym Jess była zakochana.
Jednak parę metrów dalej światła jego samochodu wy-
łowiły z mroku sylwetkę suva. W środku nie było nikogo.
Lęk ścisnął go za gardło. Ze skupioną uwagą zawrócił jee-
pa, żeby zaparkować. Wtem, w blasku świateł samochodu,
dostrzegł drobną postać siedzącą na stopniu werandy. Jego
obawy w jednej chwili zamieniły się we wściekłość. Wyłączył
światła i wysiadł.
- Gabe? - spojrzała na niego ze zdziwieniem. - Co ty tu
robisz?
- Szukam cię, oto co robię. - Podniósł ją za łokieć. Wstała.
- Co ty wyprawiasz? Co to za dziecinne zagrywki?
- Dziecinne zagrywki? - Coś w niej pękło. Dłońmi zaciś-
niętymi w pięści uderzyła go po ramionach. - Przyjechałam
do jedynego miejsca, które było moim domem. %7łeby być bli-
sko tych, którzy mnie kochali. Nie możesz mi tego zabronić.
- Przestań. - Objął ją mocno, uniemożliwiając zadawanie
ciosów. - Uspokój się, Jessie.
Chciała mu się wyrwać, ale nie dała rady.
- Ty draniu, ty nigdy nikogo nie kochałeś! - krzyczała. -
Nie znasz uczucia, gdy się traci wszystko! - Zamarł, znieru-
69
S
R
Jej bohater 77
chomiał, ale ona, zapatrzona w siebie, niczego nie dostrzega-
ła. - Nie położysz nawet kwiatka na ich grobie!
- Zamilcz, nim powiesz za dużo!
Jego przerażająco spokojny głos wygasił jej furię. Opano-
wała się.
- Dlaczego? - zaczęła innym już tonem. - Dlaczego nie
chcesz usłyszeć prawdy?
Puścił ją tak nagle, że omal nie straciła równowagi.
- Co ty wiesz o prawdzie? - Jego słowa były niczym ostrze
noża tnące powietrze.
- Wiem, że twój ojciec zmienił nazwę Dumont Station na
Angel Station, bo twoja matka kochała anioły, a on kochał ją.
Wszyscy w Kowhai znają tę historię.
Rzucił przekleństwem.
- Taaak, wielki romans...
Jego nonszalancki ton wzburzył ją, nie bardzo wiedzia-
ła dlaczego.
- To, że ty masz serce z kamienia, nie oznacza, że masz
prawo kpić z ich miłości.
- Ja mam prawo. - Po raz pierwszy podniósł głos. - Za-
robiłem na nie.
Zdziwiona siłą jego gniewu, zmarszczyła brwi i zapytała:
- O czym ty mówisz? - Jej wzrok spoczął na jego bliznach.
- Co twoje oparzenia mają wspólnego z twoimi rodzicami?
- Bardzo dużo.
- Przecież ten pożar to był nieszczęśliwy wypadek!
W jednej sekundzie nastąpiła w nim zmiana. Jakby od-
70
S
R
dzielił się od niej niewidzialnym murem. Opuścił rękawy ko-
szuli i ruchem głowy wskazał samochody.
- Wsiadaj.
- Gabe, co to wszystko znaczy? - Chwyciła go za ramię.
Odsunął jej rękę i powiedział:
- Pojadę pierwszy. Jedz za mną możliwie blisko. W ciem-
ności jazda jest trudna.
Nie było już po nim widać śladu gniewu sprzed paru
chwil, ale wyczuwała napięcie, w jakim trwał.
- Nie bądz taki - poprosiła. - Jestem twoją żoną, mam
prawo znać twoją przeszłość.
- Dlaczego wciąż mi przypominasz o prawach małżeń-
skich? - zapytał. Jego oczy o zmroku były całkiem czarne.
- Masz jedynie prawo wymagać ode mnie, bym dbał o dom
i dziecko, które zgodziłaś się dla mnie urodzić. Jeśli masz
w tej kwestii jakieś wątpliwości, jutro przedstawię ci rachun-
ki.
Wiedziała, że specjalnie tak mówi, by ukrócić jej cieka-
wość, ale i tak bardzo ją to zabolało. Zastanawiała się, dla-
czego aż tak.
- Uważasz mnie za naciągaczkę?
- Nie, Jess. Zawsze sądziłem, że postępujesz fair. Gdzież
bym znalazł kobietę, która zgodziłaby się nie sterować mo-
im życiem? - Otworzył drzwi jeepa. - Skoncentruj się więc
na swoim zadaniu i dotrzymaniu umowy. Niczego więcej od
ciebie nie chcę.
71
S
R
Tego wieczoru Jess, leżąc już w łóżku, czekała, że Gabe jak
zwykle do niej przyjdzie. Lecz mijały godziny, a drzwi do sy-
pialni nawet nie drgnęły.
- Przestań się okłamywać - szepnęła do siebie. - Roz-
mowa w łóżku nie jest twoją mocną stroną... - Kusiło ją,
by odpowiedzialnością za wyłącznie seksualny charakter ich
małżeństwa obarczyć jego, wiedziała jednak, że sama nie jest
bez winy. Gdyby nie była taka skora do seksu, on nie żądał-
by aż tyle.
W przypływie frustracji odrzuciła prześcieradło, unio-
sła ramiona i wsparła na nich głowę. Gabe był najwyrazniej
wściekły o to, co powiedziała wieczorem. Ale do tej pory
gniew nie studził jego zapałów. Musiało go to bardzo zabo-
leć. Nie rozumiała dlaczego. Jeśli idzie o ten pożar, to uzna-
no go za nieszczęśliwy wypadek. Jess przypomniała sobie
też, kiedy po raz pierwszy wzmianka o miłości jego rodzi-
ców wytrąciła go z równowagi. Od zawsze słyszała opowie-
ści o ślubie Stephena Dumonta z Mary Hannah. Dumont
był piętnaście lat starszy od żony, ale od pierwszego dnia
byli nierozłączni i, jedno po drugim, urodziło im się czwo-
ro dzieci. Dlaczego wspomnienie o tym budzi w Gabie taką
złość? Przestań rozmyślać, Jess, zacznij działać, nakazywała
sobie w duchu, narzucając szlafrok. Gabe sądzi, że zamknął
jej usta, przypominając o regułach ich małżeństwa, ale ona
nie da się zbyć. Musi poznać prawdę.
W sypialni nie było nikogo. Domyślając się, że Gabe nie
wrócił jeszcze ze swojego studia, zeszła na dół. Zwiatło do-
72
S
R
biegające spoza uchylonych drzwi potwierdziło jej domysły.
Dotknęła klamki, chcąc otworzyć drzwi. Głos Gabea, to, co
mówił, zaparło jej dech w piersi.
- Ona nic o tym nie wie i niech tak zostanie. - I po chwili
milczenia: - Moja żona to moja sprawa. - I po krótkiej chwi-
li: - Nie, Sylvie nic nie powie. Już z nią rozmawiałem.
Jess zatkała ręką usta, by powstrzymać krzyk. Gabe po-
wierza tajemnice swojej byłej kochance?
- To nie wchodzi w grę. Z Jess nie będzie problemu.
Zaczęła się wycofywać. Chciała uciec od tych drzwi,
starając się czynić to bezszelestnie. Boże, jaka była głupia!
Nawet gdyby przedtem nie stawiała sprawy jasno, byłoby
oczywiste, że łączy ich tylko konwenans. %7łona, przyszła
matka jego dziecka nic w jego życiu nie znaczy.  Z Jess
nie będzie problemu". Zaświtało jej w głowie, że on jeszcze
tego pożałuje... Chciał tylko, by dotrzymała umowy. Dla-
czego przyjęła to do wiadomości? Ta myśl dręczyła ją, gdy
zmierzała w stronę studia. Gdy zapaliła światło i zamknę-
ła drzwi, nadal nie pozwoliła sobie na płacz, choć jej serce
pękało z bólu, gdy sobie uzmysłowiła, że Gabe zwierzał się
Sylvie. Nie, lepiej o tym nie myśleć.
To upokorzenie załamało ją, zburzyło marzenia, które
podświadomie zaczęła snuć. Jedyne, co jej teraz pozostało,
to trwać w tym małżeństwie, a własne emocje ukryć tak głę-
boko, by nikt się niczego nie domyślił.
Sięgnęła po pędzel i niemal automatycznie kładła koń-
cowe akcenty na portrecie Damona. Mijały minuty. Skupio-
73
S
R
na nad pracą usłyszała raptem skrzypnięcie drzwi i kroki
Gabea.
- Myślałem, że śpisz.
Nie zasłoniła portretu, gdy podszedł i stanął obok niej.
- Skończyłam - oznajmiła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl