Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
meyamak potwora, z którym wiele dni temu wiódł bój zaciekły przed eskimoskim igloo. Muszka zaś, widząc Wapuska, poznała zwierza, który ponad wszystko inne napawał ją grozą. Wapusk, ujrzawszy zdobycz tuż przed sobą, stanął. W dniu walki z Błyskawicą był to już zły niedzwiedz, kanibal i ludożerca; obecnie był jeszcze znacznie gorszy. Ostrze dzidy eskimoskiej ugrzęzło w jego ramieniu. Próżno starał się uwolnić od |tej zadziory. Okulał więc i zdziczał do reszty. Błyskawica usłyszał głuchy ryk w piersi wroga. Odpowiedział wściekłym warczeniem. Jednocześnie ozwało się pełne trwogi skomlenie Muszki. Suka straciła cały swój animusz i wszelką kokieterię. Drżała jak liść. Tuliła się do Błyskawicy, czując, iż w chwili obecnej on jedynie jest panem jej i obrońcą. Zarówno jak niegdyś przy igloo, tak i obecnie Błyskawica zrozumiał, że walka na otwartej przestrzeni jest stanowczo bezcelowa. Istniała jedna tylko alternatywa. Jedyna droga możliwej ucieczki leżała na przedzie. Należało dążyć w górę, gdzie parów się zwężał. Skręcił w miejscu, bez panicznego pośpiechu jednak. Pchnięciem ramienia nadał kierunek Muszce, aż ruszyła truchtem, potem zaś, słysząc za sobą kroki przyjaciela, przeszła w galop. W tyle zadzwoniły pazury Wapuska i na ten dzwięk żółte ciało Muszki wyciągnęło się w szalonym cwale. Parów zwężał się, dno jego stawało się bardziej chropawe i nierówne. Aż wtem niespodzianie zupełnie dobiegli do końca szczeliny. Mieli teraz z trzech stron urwiste mury lodowe wysokie na sto stóp i zupełnie gładkie. Błyskawica szybko rzucił wzrokiem w prawo i w lewo. Nie czuł trwogi, lecz wiedział dobrze, iż stoją w obliczu śmierci. Oczyma szukał jakiejś wyrwy, jakiejś szpary, jakiejś bryły lodu wreszcie spoza której mógłby bronić siebie i Muszki. I oto w głębi zauważył siny cień, który dodał mu otuchy. Podbiegł tuż, mając Muszkę u boku. Cień stwarzała płaska krawędz w ścianie' lodowej, dwa metry nad poziomem parowu. Było to ostatnie schronienie, ostatnia nadzieja. Błyskawica cofnął się pędem o kilką metrów, skręcił i szalonym susem dopadł krawędzi. Była to jedyna możność pokazania Muszce, co ma czynić. Stojąc w górze skomlił teraz ku niej, nalegając, by skoczyła również, nim nie będzie aa pózno.. Klekot pazurów Wapuska po lodzie brzmiał coraz bliżej, toteż Muszka uczyniła rozpaczliwy wysiłek. Uderzyła jednak o ścianę o pół metra od krawędzi i opadła w dół ze skowytem bólu i trwogi. Spróbowała po raz wtóry i tym razem dosięgła brzegu. Chwilę wisiała w powietrzu, pazurami uczepiona gładkiej ściany, walcząc, by się na niej utrzymać. Ześliznęła się wreszcie znów na dno parowu, a Błyskawica warknął z pasją, obnażając kły, bowiem spoza ostatniego zakrętu pojawiło się właśnie olbrzymie ciało Wapuska szybko biegnącego ku nim. Błyskawica gotował się już do skoku. Jeszcze pół minuty i spadłby na niedzwiedzia wydając ostatni w życiu bój. Lecz przerazliwy strach i bliskość śmierci zdwoiły siły Muszki, szybko po raz trzeci cisnęła się w powietrze. Przednimi łapami i brzuchem dosięgła krawędzi, a Błyskawica, raptownie nurzając zęby w gęstej żółtej sierści, wyciągnął ją na górę. Stało się to w samą porę. Potworna łapa uderzyła tam właśnie, gdzie przed sekundą znajdowało się złociste ciało Muszki, po czym Wapusk stanął dęba sięgając łbem znacznie ponad krawędz. Błyskawica bez wahania, chwycił go zębami za nos. Ryk bólu i wściekłości z piersi niedzwiedzia zbudził tysięczne echa parowu. Rozpłaszczona na brzuchu pod prostopadłą ścianą skalną, w oddaleniu trzech metrów zaledwie Muszka obserwowała obronę swego pana i władcy. W oczach jej gorzały nowe błyski. Robiły wrażenie płomiennych brylantów. Pieszczona i pielęgnowana starannie nigdy dotąd nie -brała udziału w walce. Lecz w żyłach jej krążyła wspaniała krew dzielnych collie. Poza tym w chwili obecnej Błyskawica wypełnił jej sobą cały świat. Ujrzała raptem olbrzymie białe ramiona Wapuska sięgające niby ręce ludzkie. Ujrzała, jak jedno z tych ramion uderza, jak Błyskawica wali się z nóg, a ramię go zagarnia i raptem w zupełnym milczeniu dała szalonego susa. Zęby jej ostre niby igły wpiły się aż po dziąsła w porosłą futrem łapę Wapuska. Natychmiast pazury puściły zdobycz i ryk, okropniejszy jeszcze niż poprzednio, wstrząsnął powietrzem. Muszka bowiem, bijąc na ślepo, trafiła właśnie w najbardziej czułe miejsce tego cielska o wadze tysiąca pięciuset funtów. Skrwawiony i na wpół zduszony Błyskawica dał susa wstecz, Muszka zaś skoczyła w ślad za nim. Zęby jej lśniły teraz, mlecznobiałe, równie piękne jak ona sama. Pomknęli w głąb lodowej platformy, podczas gdy Wapusk rycząc windował się na gorę, i tu ostatnia droga ucieczki: w białym zboczu widniała długa szczelina. Błyskawica pchnął Muszkę przodem. Zdążyli ubiec dziesięć stop, gdy Wapusk dopadł wejścia. Szczelina zwężała się tak gwałtownie, że po upływie dalszych trzech metrów ogromne ciało niedzwiedzia ugrzęzło w niej. Ryk jego, pełen rozczarowania i wściekłości, długo wstrząsał lodowiem aż do jądra gór. Lecz oni biegli wciąż, wyżej i wyżej, aż dotarli do wielkiej lodowej platformy u samego szczytu. Górowali teraz znacznie nad morzem i nad pustką równin. Ku zakrzepłym wodom lodowce opadały stromo, ku barren schodziły łagodnym falistym zboczem. Wokoło świat migotał odblaskiem księżyca i gwiazd. Błyskawica za-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|