Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozszarpie ich na strzÄ™py? Czy może jest teraz zbyt sÅ‚aby? Stracharz westchnÄ…Å‚ i wbiÅ‚ wzrok w czubki butów. - Nie, wciąż ma dość siÅ‚y, by rozprawić siÄ™ z Kwizy-torem i jego ludzmi. Ale nie chcÄ™ mieć na sumieniu niepotrzebnych Å›mierci. A zresztÄ… nawet gdyby zabiÅ‚ tych, którzy by tu weszli, część mogÅ‚aby uciec. Czy potrzebowaliby dalszych dowodów, że zasÅ‚użyÅ‚em na stos? Wróciliby z caÅ‚Ä… armiÄ…, nigdy by siÄ™ to nie skoÅ„¬czyÅ‚o. Do koÅ„ca życia nie zaznaÅ‚bym spokoju, musiaÅ‚¬bym uciec z Hrabstwa. - Ale czy i tak nas nie zÅ‚apiÄ…? - Nie, chÅ‚opcze. Nie, jeÅ›li pójdziemy przez wzgó¬rza. Nie bÄ™dÄ… mogli wjechać tam konno, a my wy¬przedzimy ich o kilka godzin. Mamy przewagÄ™, do- DrZe znamy Hrabstwo, a ludzie Kwizytora to obcy. Tak czy inaczej, ruszajmy. ZmarnowaliÅ›my już dość czasu! Stracharz pomaszerowaÅ‚ w stronÄ™ wzgórz, narzu¬cajÄ…c bardzo szybkie tempo. PodążyÅ‚em za nim, jak najszybciej umiaÅ‚em, dzwigajÄ…c ciężkÄ… torbÄ™. - Czy część jego ludzi nie pojedzie okrężnÄ… drogÄ… i nie zaczeka na nas w Caster? - spytaÅ‚em. - Bez wÄ…tpienia, chÅ‚opcze. I gdybyÅ›my wybierali siÄ™ do Caster, to mógÅ‚by być problem. Nie, wyminie¬my miasto od strony wschodniej, potem pójdziemy na poÅ‚udniowy wschód, tak jak mówiÅ‚em, do Heysham, odwiedzić kamienne grobowce. Czeka nas rozprawa z Morem, a czasu jest coraz mniej. Rozmowa z du¬chem Naze'a to nasza ostatnia nadzieja, może w ten sposób dowiemy siÄ™, jak to zrobić. - A potem? DokÄ…d pójdziemy? Czy kiedyÅ› bÄ™dzie¬my mogli tu wrócić? I - Nie widzÄ™ powodu, żeby nie - z czasem. W koÅ„cu zgubimy Kwizytora. IstniejÄ… sposoby, pozwalajÄ…ce zmylić pogonie. Och, nie wÄ…tpiÄ™, że jakiÅ› czas nie ustÄ…pi i wciąż bÄ™dzie szukaÅ‚. Lecz wkrótce wróci tam, skÄ…d przybyÅ‚; nie bÄ™dzie chciaÅ‚ marznąć podczas nad¬chodzÄ…cej zimy. 290 291 PrzytaknÄ…Å‚em, ale nie do koÅ„ca zadowoliÅ‚y mnie sÅ‚owa mistrza. DostrzegaÅ‚em w planie stracharza mnóstwo dziur. Po pierwsze, może i ruszyÅ‚ szybko ale wciąż nie byÅ‚ w peÅ‚ni sprawny, a przeprawa przez wzgórza to nie przelewki. Ludzie Kwizytora mogli nas doÅ›cignąć, nim dotrzemy do Heysham. P0. za tym mogÄ… też mimo wszystko przeszukać dom stracharza i spalić go, z czystej zÅ‚oÅ›liwoÅ›ci, zwÅ‚aszcza jeÅ›li zgubiÄ… nasz trop. No i pozostawaÅ‚a kwestia przy¬szÅ‚ego roku. WiosnÄ… Kwizytor znów przybÄ™dzie na północ. WyglÄ…daÅ‚ na czÅ‚owieka, który nigdy siÄ™ nie poddaje. Nie wiedziaÅ‚em, jak nasze życie mogÅ‚oby wrócić do normy. I wtedy uderzyÅ‚a mnie jeszcze jedna myÅ›l. Co by byÅ‚o, gdyby mnie schwytali? Kwizytor tortu¬rowaÅ‚ ludzi, zmuszajÄ…c, by odpowiadali na pytania. A co, gdyby wyciÄ…gnÄ™li ze mnie, gdzie kiedyÅ› miesz¬kaÅ‚em? Konfiskowali bÄ…dz palili domy wiedzm i cza¬rowników. PomyÅ›laÅ‚em o tacie, Jacku i Ellie, pozba¬wionych dachu nad gÅ‚owÄ…. I o tym, co zrobiliby jego ludzie, gdyby zobaczyli mamÄ™. Nie mogÅ‚a przecież wyjść na sÅ‚oÅ„ce. CzÄ™sto pomagaÅ‚a miejscowym poÅ‚oż¬nym przy trudniejszych porodach i miaÅ‚a w domu bo¬gaty zbiór ziół i innych roÅ›lin. Mamie groziÅ‚oby praw¬dziwe niebezpieczeÅ„stwo. Nie wspomniaÅ‚em o tym wszystkim stracharzowi, bo widziaÅ‚em, że zmÄ™czyÅ‚y go już moje pytania. *** Po godzinie znalezliÅ›my siÄ™ wysoko na wzgórzach. ByÅ‚o pogodnie i zapowiadaÅ‚ siÄ™ Å‚adny dzieÅ„. Gdybym tylko umiaÅ‚ zapomnieć o powodach, dla których siÄ™ tu znalezliÅ›my, Å›wietnie bym siÄ™ bawiÅ‚, bo warunki idealnie sprzyjaÅ‚y marszowi. TowarzyszyÅ‚y nam tylko kuliki i króliki. Daleko, na północnym za¬chodzie, widziaÅ‚em morze, migoczÄ…ce w promieniach sÅ‚oÅ„ca. Z poczÄ…tku stracharz energicznie maszerowaÅ‚ na¬przód, wskazujÄ…c drogÄ™. Lecz na dÅ‚ugo przed poÅ‚u¬dniem zaczÄ…Å‚ zwalniać, i gdy zatrzymaliÅ›my siÄ™ i usie¬dliÅ›my obok stosu kamieni, wyglÄ…daÅ‚ na kompletnie wyczerpanego. Gdy rozwijaÅ‚ ser, zauważyÅ‚em, że trzÄ™¬sÄ… mu siÄ™ rÄ™ce. I - ProszÄ™, chÅ‚opcze - wrÄ™czyÅ‚ mi maÅ‚y kawaÅ‚ek. -Nie zjedz wszystkiego od razu. PosÅ‚uszny jego radzie, zaczÄ…Å‚em powoli skubać ser. 292 293 - Wiesz, że dziewczyna idzie za nami? - spytaj stracharz. SpojrzaÅ‚em na niego ze zdumieniem i pokrÄ™ciÅ‚em gÅ‚owÄ…. - Jest jakÄ…Å› milÄ™ stÄ…d - wskazaÅ‚ gestem na poÅ‚u. dnie. - Teraz, gdy siÄ™ zatrzymaliÅ›my, ona także przy. stanęła. Jak myÅ›lisz, czego chce? - Przypuszczam, że nie ma dokÄ…d pójść. Chyba że na wschód, do Pendle. A tak naprawdÄ™ wcale tego nie chce. ZresztÄ… nie miaÅ‚a wyboru, musiaÅ‚a opuÅ›cić Chi-penden. Po przybyciu Kwizytora i jego ludzi groziÅ‚oby jej niebezpieczeÅ„stwo. - Owszem. A może też zadurzyÅ‚a siÄ™ w tobie i chce pozostać blisko ciebie. %7Å‚aÅ‚ujÄ™, że nie miaÅ‚em czasu siÄ™ z niÄ… rozprawić przed opuszczeniem Chipenden. Jest grozna, bo gdziekolwiek siÄ™ uda, Mór bÄ™dzie niedale¬ko. Na razie ukrywa siÄ™ pod ziemiÄ…, lecz gdy zapadnie ciemność, dziewczyna przyciÄ…gnie go do siebie jak pÅ‚omieÅ„ Å›wiecy ćmÄ™, i bez wÄ…tpienia bÄ™dzie krÄ™ciÅ‚ siÄ™ w okolicy. Jeżeli znów go nakarmi, stanie siÄ™ silniej¬szy i zacznie widzieć jej oczami. WczeÅ›niej może siÄ™ natknąć na inne ofiary - ludzi lub zwierzÄ™ta. Efekty bÄ™dÄ… takie same. NapÄ™czniaÅ‚y krwiÄ… nabierze mocy J wkrótce znów zdoÅ‚a oblec siÄ™ w ciaÅ‚o i koÅ›ci. Wczo¬rajsza noc to dopiero poczÄ…tek. - Gdyby nie Alice, w ogóle nie opuÅ›cilibyÅ›my Chi¬penden - przypomniaÅ‚em. - BylibyÅ›my wiÄ™zniami Kwizytora. Lecz stracharz zignorowaÅ‚ mojÄ… uwagÄ™. - No dobrze - rzekÅ‚. - Lepiej już ruszajmy. Kiedy tak siedzÄ™, wcale nie robiÄ™ siÄ™ mÅ‚odszy. Lecz po kolejnej godzinie znów musieliÅ›my odpo¬cząć, tym razem dÅ‚użej. W koÅ„cu zmusiÅ‚
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|