image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Masza pośpiesznie odeszła kilka kroków, a potem ruszyła biegiem. Mało nie zepchnęła łokciem
jakiejś kobiety z trotuaru.
- Panienko! - ta głośno się oburzyła.
- Ani wstydu, ani sumienia... - pokręcił głową dziadek z worldem butelek.
Masza zatrzymała się pod pomnildem Lenina. Ciężko dyszała i wciąż jeszcze oglądała się za siebie.
Nikt jej nie gonił. Zła na siebie za takie tchórzostwo, usiadła na kamiennych schodkach. Były
wilgotne, więc szybko się zerwała. I usłyszała:
- Maszka? Nikonowa?
Przed nią stał z butelką piwa w ręce Saszka Berdyszew z jej roku. Masza uśmiechnęła się radośnie.
- Cześć!
- Serwus! - Saszka patrzył na nią z niedowierzaniem. Bardziej przypominała teraz Taylora Hansona
niż Maszę Nikonowa. - To aby na pewno ty?
- No - roześmiała się.
- Taaak... - Saszka podrapał się po głowie i zaproponował: - Chodz ze mną na imprezę.
83
- To chodz.
Długo szli jakimiś podwórkami, dwukrotnie zapiszczał pager Saszki, informując, jak mają iść, i oba
razy błędnie. Masza była zmęczona i przemoknięta. Saszka trzymał ją za rękę i ciągnął za sobą jak
przyczepę. W końcu doszli na miejsce, ale żelazne drzwi okazały się zamknięte. Saszka gwizdał i
krzyczał  Lo-o-ocha!", a Masza chichotała tak, że Saszka aż się wystraszył. Ale potem chichotali
już razem, siedząc na szarej balustradzie i pijąc piwo z butelki. Po półgodzinie drzwi się otworzyły.
Znajomi Maszki byli zaskoczeni, ale większość ludzi widziała ją pierwszy raz i uznała, że to
chłopczyca. Nawiasem mówiąc, nie najgorszy egzemplarz.
Masza wcisnęła się między punkującą dziewczynę a nagiego do pasa, pijanego w pestkę chłopaka.
Zpiewali, pili wódkę, palili i śmiali się z niczego. Masza też śmiała się i też paliła, a punkowa
zasnęła na jej ramieniu. Saszka Berdyszew wziął gitarę Olega i zaśpiewał:  Zaśpiewam wam
piosenkę miło-o-ości...".
- Cześć...
Masza obejrzała się i zobaczyła Stiekłowa.
- Cześć - powiedziała ochryple. Nagle coś ścisnęło jej gardło.
- Fajnie... - Stiekłow spojrzał na jej fryzurę.
Masza kiwnęła głową, bo wyrzec słowa nie była w stanie.
- Nie myślałem, że cię tu spotkam - powiedział Stiekłow.
- Ja też... - z trudem wyjąkała Masza i zagryzła wargi. Przełknęła łzy. Kręciło jej się w głowie.
Chciała krzyczeć.
Wydostała się spod śpiącej dziewczyny i poszła do kuchni. Przycisnęła rozpalone czoło do szyby i
wybuch-nęła płaczem. Gorzkim jak na pogrzebie.
- Co się stało? - nagle usłyszała czyjś szept.
Obok niej stał chłopak w czerwonej koszuli i życzliwie proponował jej szklankę wody
84
- Nic - wytarła twarz brzegiem koszulki i wzięła szklankę. - Dziękuję.
Zaczęła pić. Nadal okropnie ściskało ją w gardle.
- Gdzieś już cię widziałem - powiedział chłopak. Masza spojrzała na niego.
- ]a też cię gdzieś widziałam - głęboko westchnęła i wreszcie złapała oddech. Gardło trochę bolało,
ale to już głupstwo.
Wyciągnął rękę:
- Wowa.
- Masza... A... A wiesz, że jesteś podobny do Romy Ja-gunowa ze  Zdób Si Zdub"?
Wowa zmarszczył nos i uśmiechnął się jak człowiek, który setny raz słyszy coś tam na swój temat i
ma już dość, ale nic nie mówi, żeby spodobać się rozmówcy.
3
Wcześnie rano Anton wylazł z domu i poszedł do piekarni. Słońce zdążyło wzejść wcześniej i teraz
nieprzyjemnie raziło go w oczy. Krzywił się, tarł zaspaną twarz i klął pod nosem.
Kupił bułkę paryską i cztery butelki piwa, po czym w drodze powrotnej pewnie zasnąłby w
windzie, gdyby nie to, że cuchnęło w niej moczem. W mieszkaniu spało pokotem pięć czy sześć
osób. Anton szturchnął nogą najbliższą - kędzierzawego blondyna w żółtej koszuli. Ten poruszył się
i mruknął coś, wyraznie zły.
- Oleg - zaprosił Anton. - Mamy co pić, kupiłem też bułkę.
Kudłaty Oleg szeroko ziewnął i usiadł na podłodze. Otworzył oczy i zdumiony spojrzał na Antona.
- Co ci się stało w ucho?
Anton pomacał bury strup na lewym uchu i ze zdziwieniem stwierdził:
- Urwali mi kolczyk...
85
Poszli do kuchni. Oleg wstawił wodę i zaczął szukać kawy w szafce, a Anton usiadł na parapecie i
zapalił. Oleg wciągnął powietrze i spojrzał przez ramię.
- Tak z samego rana?
- A bo co? - warknął Anton, chowając dżointa. Ręce mu drżały i dżoint wypadł. Anton rzucił się,
aby go podnieść.
Oleg nic nie powiedział. Usiadł i czekał, aż woda się zagotuje. Brzdąkał coś na gitarze. Anton
ożywił się, zaczął nieskładnie podśpiewywać, nie znał słów, więc tylko wiercił się na parapecie i
miauczał:
- L-la-la... na-na... ej-ej... Potem podrapał się w zakol-czykowany nos i zapytał: - To ,yerve", nie?
- Ashcroft, i tylko on...
-A, no, no, wiem... No...  Song for Lovers"... Widziałem...
Czajnik zagwizdał i Oleg odłożył gitarę na taboret. Zalał dwa kubki kawy, rozmieszał.
- Ja nie - pospiesznie podziękował Anton. - Ja piwo... -Pij...
- Dobra... No... A bo co? Siedzieli przy stole i pili kawę.
- Gramy dzisiaj w  Zwiniarzu" - powiedział Oleg.
- Popierdoliło cię? Nie dzisiaj, tylko w piątek.
- Ciebie popierdoliło. Piątek jest dzisiaj.
Anton rzucił okiem na kalendarz nad zlewem. Przeczytał:  Wtorek".
- Dzisiaj wtorek - pokazał palcem. Oleg spojrzał na kartkę.
- Sprawdz sobie datę, palancie.
 Osiemnasty stycznia" - dotarło do Antona. Za oknem wesoło szumiał liśćmi klon. Anton raz
jeszcze zerknął na kalendarz. Nad datą widniał napis ołówkiem:  Pragnę cię, Dima".  Co za
Dima?" - pomyślał Anton.
Oleg zamarł nagle z kubkiem przy ustach. Potem jego okrągłe oczy wpiły się w spojrzenie Antona.
- Co jest? - przestraszył się Anton.
86
- Cholera, mamy dziś rosyjski.
- Fuck - stwierdził Anton. - Chuja się nauczyłem. O której, o dziewiątej, co?
Oleg skinął głową.
- To nie schizuj - uspokoił go Anton. - Dopiero wpół do ósmej.
Do kuchni weszła dość rozmamłana dziewczyna ze zmęczoną twarzą i opuchniętymi wargami.
Miała zlepione rzęsy, pewnie nie zmyła na noc makijażu. Odkorkowa-ła butelkę piwa i usiadła
Olegowi na kolanach.
- Riabowa... - Oleg zepchnął ją delikatnie. - Siądz na krześle, co?
Swieta Riabowa wstała, popatrzyła na siebie zdziwiona i zaczęła zeskrobywać z koszulki białe
zacieki. Anton zarechotał.
- Komu wczoraj dałaś? - zapytał Oleg, zapalając papierosa. Zmrużył oczy i wydmuchał dym przez
ramię.
- Jemu.
- Nie pamiętam - przyznał się szczerze Anton.
- A chuj z tobą...
Anton puścił tę uwagę mimo uszu, sięgnął po papierosa i włożył go Swietce w usta. Ta skinęła
głową.
We troje siedzieli zamyśleni i palili, a Anton usiłował przypomnieć sobie, co robił wczoraj. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl