Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
złotą obrączkę. Nie zdążyła się do niej przyzwyczaić. Raz zerknęła na męża i napotkała jego uważne spojrzenie. Natychmiast przypomniała sobie o ogromnym łóżku, które czekało w jego mieszkaniu. W ciągu najbliższych dwóch dni weekendu nie będą mieli nic lepszego do roboty, jak... - Masz takie silne rumieńce. Jest ci za gorąco? - spytała Helen. - Nie, wszystko w porządku - odparła Cassandra. - Dziękuję ci, że tak wspaniale wszystko zorganizowałaś. Naprawdę jesteś niezastąpiona. Jared także bardzo cię ceni i... - Cassandra umilkła nagle, świadoma, że zaczyna paplać bez sensu. Wszystko to z powodu nerwów. Popatrzyła ukradkiem na męża. Rozmawiał z którymś z przyjaciół, jak zawsze spokojny i rozluzniony. Czemu miałby wyglądać inaczej? Rozwiązał kolejny problem w swoim 121 R S życiu i tyle. Z pewnością nie poświęcił jej dzisiaj ani jednej dodatkowej myśli. Natychmiast jednak przypomniała sobie, jak ciepłe wydały jej się palce Jareda, kiedy zaciskały się wokół jej dłoni. Dziś w nocy te mocne, męskie ręce będą jej dotykały. Usta spoczną na jej wargach. Pocałunki będą tak gorące, że zapomni, jak się nazywa. Nagle pożałowała, że nie są normalnym małżeństwem, że Jared nie kocha jej tak mocno, jak ona jego. Jak długo wytrzyma taką sytuację? Co będzie czuła, powiedzmy za rok, pragnąc jego uczucia i otrzymując jedynie uprzejmość? Jared obejrzał się i napotkał jej spojrzenie. Pomachał dłonią na znak, by do niego podeszła. Kiedy się zbliżyła, objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie. - Jesteś gotowa do wyjścia? - spytał. - Teraz? - Ogarnęła ją panika. - Pojedliśmy, wypiliśmy szampana, zamieniliśmy z każdym kilka słów. Pokroiliśmy nawet tort. Niektórzy z gości zaczynają dyskretnie zerkać na zegarki, jednak krępują się opuścić przyjęcie wcześniej niż państwo młodzi. Dziadek także powinien już ruszać, by dotrzeć do domu przed wieczorem. - W porządku. Gdzie są dziewczynki? - Cassandra rozejrzała się dokoła. - Brittany bawi się z dziadkiem. Helen chyba zajęła się Ashley. - Daj jej podwyżkę. Naprawdę na nią zasługuje. - Za to, że opiekuje się jedną z rozbrykanych blizniaczek, czy za dzisiejsze przyjęcie? 122 R S - Za jedno i za drugie. - Cassandra odważnie popatrzyła Jaredowi prosto w oczy. - Zarówno ślub, jak i przyjęcie były wspaniałe. - Dzień jeszcze się nie skończył - zauważył. Ciało Cassandry zalała fala gorąca. - Chyba nie - szepnęła. Pożegnali się z gośćmi, zabrali dziewczynki i wsiedli do limuzyny. - Cassie opowie bajke - zażądała Ashley. - Mów do niej: mamo - zaproponował Jared. - Mama odesła - powiedziała Brittany. - Teraz Cassie jest waszą mamą. Możecie ją tak nazywać - wyjaśnił Jared. - Jaredzie, nie wprawiaj ich w zakłopotanie. Lepiej, żebym nadal pozostała dla nich Cassie. - Będzie to brzmiało niezręcznie, kiedy urodzą się nasze wspólne dzieci. Ashley i Brittany, posłuchajcie uważnie. Wasza pierwsza mama odeszła, ale Cassie będzie nową mamą. Drugą mamą. - Dlugą mamą? - próbowała zrozumieć Ashley. Cassandra nie mogła wyrzec ani słowa. Jared powiedział od niechcenia kiedy urodzą się nasze wspólne dzieci". Wyobraziła sobie moment ich poczęcia i przeszedł ją dreszcz nie znanej dotąd rozkoszy. 123 R S ROZDZIAA DZIEWITY Szofer zaniósł bagaże Cassandry do apartamentu Jareda. Państwo młodzi, trzymając dzieci za ręce, w milczeniu wjechali na górę. Kiedy winda stanęła na piętrze, Ashley i Brittany wyrwały się z uścisku dorosłych i popędziły w stronę mieszkania. Jared wręczył szoferowi napiwek i otworzył drzwi, by dziewczynki mogły wbiec do środka. Uniósł z ziemi torby Cassandry. - Wchodzisz? - spytał, patrząc na nią. W milczeniu pokiwała głową. Tak kończą się marzenia o oblubieńcu przenoszącym pannę młodą przez próg. No cóż, nie było to przecież małżeństwo z miłości. Jaredowi nawet przez myśl nie przeszło, że mógłby się zdobyć na jakiś romantyczny gest. Zaniósł bagaże żony do swojej sypialni. Cassandra zdjęła z głowy kapelusik, położyła go na stoliku przy drzwiach, po czym poszła do pokoju dziewczynek. Chciała pomóc im zdjąć te śliczne sukienki, w które były dziś ubrane, zanim zdążą je ubrudzić, a może i podrzeć. Ciekawe, czy każda panna młoda czuje się trochę przygnębiona, kiedy kończy się wesele i zaczyna proza życia? Mocowała się właśnie z suwakiem dżinsów Ashley, kiedy Jared zajrzał do pokoju. - Teraz ja się nimi zajmę. Pewnie chciałabyś się przebrać. Sam zdążył już to zrobić. Włożył wygodne spodnie i pulower, strój odpowiedni do noszenia w domu, jednak Cassandra przez chwilę zatęskniła za ciemnym garniturem. Wyglądał w nim naprawdę oszałamiająco. 124 R S - Dobrze. Powiedz, jakie masz plany, bo nie wiem, w co powinnam się ubrać. - Moim zdaniem warto zabrać panienki do parku, żeby pobiegały. - Zaraz będę gotowa. - Nie musisz się spieszyć, spokojnie się rozpakuj. Wyjdę z nimi pierwszy, a ty dogonisz nas pózniej. Cassandra mruknęła coś pod nosem i poszła do sypialni. Sama nie była pewna, czego się spodziewała, ale ogarnęło ją rozczarowanie. Sądziła, że taki szczególny dzień należałoby jakoś uroczyście zakończyć. Może kolacją przy świecach? Jared chciał ją kiedyś zaprosić do eleganckiego lokalu, dlaczego więc nie zrobił tego dzisiaj? Zjedliby jakieś małe, wykwintne danie, potańczyliby. Przynajmniej wiedziałaby, że to dzień jej ślubu. Przebrała się w wygodne dżinsy i krótką, obcisłą bluzeczkę. Zauważyła, że Jared zrobił w szafie i komodzie miejsce na jej rzeczy. Zaczęła rozwieszać sukienki obok męskich garniturów. Tak intensywnie pachniały Jaredem, że wydawało się jej, iż jest on w pobliżu. Pogładziła z lubością kremowy kostium, kupiony specjalnie na dzisiejszą uroczystość.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|