Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wrażenie na Markusie, który poruszył się niespokoj- nie. - Wydawało mi się... - Znowu brakowało mu słów. - Moim zdaniem nasze... zauroczenie było wzajemne. Jak mam cię skłonić, żebyś zmieniła zdanie? Nie chcę, żebyś jechała do San Diego. - Czemu? - spytała cicho, ale ten jeden wyraz zbił go z tropu. - Proszę? - mruknął niepewnie. - Dlaczego nie chcesz, żebym wyjechała? - po- wtórzyła cierpliwie. Jej twarz wyrażała dziwne sku- pienie, a oczy znowu lśniły. Markus zawahał się, a tamten blask zniknął; po- wrócił smutek i chmurna mina. S R - Chcę, żebyś została - wykrztusił. - Tak chcę i już. Dobrze nam razem - ciągnął błagalnym tonem. Nagle przestał się martwić, że Sylwia uzna go za mięczaka. - Niepotrzebnie to komplikujesz. Wstała, puszczając jego słowa mimo uszu, i pode- szła do drzwi. - Nie ma sensu gadać po próżnicy - odparła spo- kojnie. - Moje podanie o zwolnienie będzie jutro na biurku Willa. - Nie ma takiej potrzeby. - Poszedł za Sylwią i usi- łował wziąć ją za rękę, ale schowała obie dłonie za plecami. - Zostań, proszę. Pokręciła głową. - Nie mogę. Zdesperowany chwycił ją w ramiona i chciał po- całować, ale odwróciła głowę i nie oddała uścisku. Stała w jego ramionach nieruchoma i sztywna, jakby kij połknęła. - Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że zasługuję na to, aby dzielić życie z człowiekiem, który będzie mnie kochać i zestarzeje się ze mną. Nie będę zado- walać się namiastkami, a ty jedynie to masz mi do zaoferowania. - Spojrzała mu w oczy. - Kocham cię, Markus. Zakochałam się w tobie od pierwszego wej- rzenia, ale nie zamierzam cię błagać, żebyś odwza- jemnił moje uczucie. Otoczyłeś się murem, bo posta- nowiłeś, że nie chcesz cierpieć jak twoja matka przez swego męża. Ale nie zapominaj, że bólu nie można oddzielić od miłości. Poza tym tkwiąc w swojej kry- jówce, pozbawiasz się również radości życia. S R - Sylwio, kochanie... - Dość - przerwała stanowczo, odzyskując pewność siebie. - Byłam głupia i dlatego cierpię. Chciałam, żebyś zmienił się dla mnie. Miałam nadzieję, że potra- fisz wznieść się ponad zwykłe ludzkie ułomności i okazać prawdziwą szlachetność. Nie jestem wobec ciebie w porządku, bo zbyt wiele wymagałam. - Za- cisnęła dłonie w pięści. - Ale nie pozwolę, żebyś mi zniszczył życie. Przeboleję to i uwolnię się od ciebie - dodała z pasją. - Przecież... Sama mówiłaś, że mnie kochasz. - Markus zdawał sobie sprawę, że jest żałosny. - Powiedziałam również, że się od ciebie uwolnię - odparła tonem zimnym i stanowczym, którego dotąd u niej nie słyszał. Patrzyła na niego z kamienną twarzą. - Wyjdz! Osłupiały, nie był w stanie wykrztusić słowa. Spo- glądał na nią w milczeniu, gdy otworzyła drzwi i ge- stem nakazała, żeby sobie poszedł. Spełnił jej życze- nie, poruszając się jak automat, bo w głowie mu się mąciło, gdy próbował ogarnąć wszystko, co przed chwilą usłyszał. Nim znalazł odpowiednie słowa, Syl- wia zatrzasnęła drzwi. Stał w korytarzu, słuchając jej łkań dobiegających z mieszkania. Najchętniej wtargnąłby tam siłą, żeby wziąć ją w ramiona i utulić, ale zdawał sobie sprawę, że to się na nic nie zda. Potrzeba dominacji, dzięki której jako człowiek interesu odnosił same sukcesy, nie pomoże mu w odzyskaniu Sylwii. Miała żelazną wolę i potrafiła zmusić go, żeby uznał jej racje. Lęk S R ścisnął mu serce. Jednego był pewny: nie rzucała słów na wiatr i nie zamierzała zmienić zdania. Wolno szedł po schodach. W holu natknął się na Rose, która podlewała palmę stojącą przy balustra- dzie. Gdy usłyszała kroki, odwróciła się i popatrzyła na Markusa. - Kocha mnie - powiedział - ale przeprowadza się do San Diego. - Czemu? Spoglądał na nią, gorączkowo zastanawiając się nad odpowiedzią. - Nie mam pojęcia! Skoro kocha, dlaczego mnie opuszcza? - Uporczywie wpatrywał się w Rose, która obserwowała go bez słowa. Lekko przechyliła głowę na bok i zerknęła na niego z ukosa, pytająco unosząc brwi. Nagle zrozumiał wszystko i wstrzymał oddech. - Sądzi, że jej nie kocham. - Myli się? - Rose założyła ramiona na piersi. Wziął głęboki oddech. Czuł się jak pilot, który wy- skoczył z samolotu bez spadochronu. - Tak - odparł z namysłem, a potem dodał pewniej: - Bardzo ją kocham. Rose uśmiechnęła się i wróciła do podlewania. - Daj jej trochę czasu, mój drogi. Niech to prze boleje i ochłonie. Wtedy wyznasz, co do niej czujesz. Markus odwrócił się ku schodom, a potem stanął, drżąc z niecierpliwości. Chciał natychmiast pobiec na górę, i tak długo walić do drzwi, aż Sylwia otworzy i wysłucha jego wyznania. Z drugiej strony jednak Ro- se znała ją dłużej i wiedziała, co mówi. S R - Ile czasu mam jej dać? - Dzień, najwyżej dwa. - Starsza pani wzruszyła ramionami. - Jeśli będzie zbyt długo się nad tym za- stanawiać, nie zdołasz przełamać jej uprzedzeń. Markus uczepił się ostatniej nadziei. Niech Sylwia wszystko przemyśli i ochłonie. Zawrócił z ciężkim sercem. Zwiat się walił, bo Markus uświadomił sobie nagle, co stracił, i drżał z obawy, że nie zdoła tego odzyskać. Wiedział, że nie ma wyboru: trzeba próbo- wać. W przeciwnym razie do końca życia będzie roz- paczał, że nie może wziąć Sylwii w ramiona. Po chwili namysłu odezwał się do Rose: - Mam ciekawą propozycję. Możemy porozma- wiać? Wkrótce ustalili termin najważniejszego w dzie- jach firmy jubilerskiej Colette zebrania pracowników. Gdy omówili porządek dzienny, Markusowi zaświtała wreszcie nadzieja. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, może Sylwia mu przebaczy. S R ROZDZIAA DZIEWITY Sylwia robiła właśnie listę spraw, o które należało zadbać, żeby przygotować mieszkanie dla nowych lokatorów, gdy zadzwonił telefon. Nie miała ochoty podnosić słuchawki, ale wstała od biurka i podeszła do aparatu. Tej nocy nie zmrużyła oka, na zmianę popadając w skrajną rozpacz albo zalewając się łzami. Gardło miała ściśnięte, oczy zaczerwienione. Nie była w nastroju do zwierzeń, a obawiała się, że przy- jaciółki będą dzwonić, aby jej wyperswadować ode- jście z Colette i wyjazd z Youngsville. - Cześć, Sylwio - usłyszała głos Willa. - Witaj, co się stało? - Zadzwoniła do niego wczo- raj wieczorem, powiedziała o swojej decyzji i prze-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|