image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czekając na recepcjonistkę, Doyle przeglądał książki, chociaż nie potrzebował żadnego
bodzca, by poczuć zmęczenie po całym dniu spędzonym w podróży.
 Przykro mi, że musiał pan czekać  powiedziała, przeciskając się bokiem przez
zasłonę.  Byłam...  gdy znajdowała się w połowie drogi między drzwiami a kontu-
arem, spojrzała na Doyle a i urwała. Gapiła się na niego tak samo jak Chet na stacji ben-
zynowej.  Tak?  jej głos był zdecydowanie chłodny.
 Mam rezerwację na nazwisko Doyle  powiedział Alex.
Teraz był podwójnie zadowolony, że dokonał rezerwacji. Był niemal pewien, że ode-
słałaby go z kwitkiem, nawet gdyby na własne oczy widział, że przed motelem nie stoi
ani jeden samochód i nawet gdyby palił się neon informujący o wolnych pokojach.
 Doyle?  spytała
 Doyle.
Pokonała resztę drogi, dzielącą ją od kontuaru i rozchmurzona sięgnęła po karty
z rezerwacją leżące przy książce meldunkowej.
 Ach, ojciec i syn z Filadelfii.
 Zgadza, się  powiedział Doyle, siląc się na uśmiech.
Miała ponad pięćdziesiąt lat i była atrakcyjną kobietą, pomimo dwudziestu fun-
tów nadwagi. Czesała się w stylu lat pięćdziesiątych. Jej szerokie czoło było odsłonięte,
a przy uszach wity się wąskie loki. Dzianinowa sukienka przylegała ściśle do jej pełne-
go, nieco tłustego brzucha. Przy biodrach i w talii widać było zarysy pasa.
 Chodziło o jeden z pokoi za siedemnaście dolarów  powiedziała.
 Tak.
Wyjęła z zielonego, metalowego pudełka kartę, spojrzała na nią z bliska, a następnie
otworzyła książkę meldunkową. Starannie wypełniła jedną trzecią strony, po czym od-
wróciła książkę i podała mu pióro.
 Gdyby zechciał pan podpisać... zaraz  powiedziała, gdy wyciągał rękę po pióro
 może lepiej, żeby podpisał pański ojciec. Pokój zarezerwowano na jego nazwisko.
Doyle patrzył na nią, nie rozumiejąc o co chodzi, aż zdał sobie sprawę, że ta kobieta
ma więcej wspólnego z Chetem, niż początkowo przypuszczał.
 Ja jestem ojcem. To ja jestem Alex Doyle.
Zmarszczyła brwi. Gdy przekrzywiła głowę, jej włosy zdawały się rozsypywać, zakry-
wając twarz.
 Ale tu jest napisane...
 Mój chłopak ma jedenaście lat.  Wziął pióro i nabazgrał w książce swój podpis.
32
Spojrzała na świeży atrament, jak gdyby była to brzydka plama na jej nowym obi-
ciu meblowym. Zdawało się, że za moment pobiegnie po rozpuszczalnik i usunie tę pa-
skudną rzecz.
 Który mamy pokój?  spytał Alex, poganiając kobietę wbrew jej woli.
Ponownie ogarnęła spojrzeniem jego włosy i ubranie. Nie był przyzwyczajony do tak
jawnej niechęci w miastach typu Filadelfii czy San Francisco, i czuł się dotknięty jej za-
chowaniem.
 No cóż  powiedziała  musi pan być świadomy, że płaci pan...
 Z góry  dokończył za nią.  Tak, to głupio z mojej strony, że nie pomyśla-
łem o tym od razu. Odliczył dwanaście dolarów i położył na książce meldunkowej.
 Wysłałem pięciodolarową zaliczkę, jak sobie pani przypomina.
 Ale trzeba doliczyć podatek  powiedziała.
 Ile?
Gdy mu podała sumę, zapłacił drobnymi, które miał w kieszeni zmiętych, ciemno-
szarych dżinsów. Wrzucała pieniądze do szuflady kasowej przeliczając, choć minutę
wcześniej widziała, jak sam to robił.
Zdjęła z niechęcią klucz z tablicy i podała mu.
 Pokój numer trzydzieści siedem  patrzyła na klucz jak na diamentowy klejnot,
który powierzała jego opiece.  To na końcu długiego skrzydła.
 Dziękuję  odparł, mając nadzieję, że powstrzyma się od zrobienia jej awantury.
Ruszył przez czyste, dobrze oświetlone pomieszczenie w kierunku drzwi.
 Pokoje w naszym hotelu są bardzo przyjemne  powiedziała, gdy dotarł do wyj-
ścia.
Odwrócił głowę.
 Jestem tego pewien.
 Lubimy utrzymywać porządek  dodała.
Skinął ponuro głową i wyniósł się stamtąd czym prędzej.
Pomimo to, że stracił thunderbirda z oczu, George Leland zaczął się uspokajać. Przez
piętnaście minut prowadził furgonetkę z maksymalną prędkością, wypatrując rozpacz-
liwie choćby śladu dużego samochodu. Ale jego wrodzona skłonność do utożsamiania
się z maszynami działała jak środek uspokajający. Strach go opuścił. Pozwolił, by fur-
gonetka zwolniła. Przekonany coraz głębiej, że zdoła dogonić thunderbirda, przekra-
czał dozwoloną prędkość jedynie o kilka mil. Niczym człowiek w transie, widział tylko
drogę i słyszał silnik chevroleta, pracujący na właściwych obrotach, i wszystko to dzia-
łało kojąco.
Po raz pierwszy w tym dniu Leland uśmiechnął się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl