Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odprowadził Hoffera do cichego stolika w rogu. Rozmawiali, a Schneider pilnie im się przysłuchiwał. - Jakoś sobie radzimy. Farma pracuje, choć głównie na nasze potrzeby. Dbamy o nią wszyscy. Ludzie mają co jeść. - Co z tobą, Karl? - Jestem czymś w rodzaju zarządcy, rozsądzam spory... przynajmniej mam coś do roboty. - Czy... - Czy kogoś odnalazłem? Nie, baronie. - A zamek Adler? - Przez dwa lata stacjonowali tam Amerykanie, więc nie popadł w ruinę. Ale jednego pan nie wie. Sytuacja z Wrzosowiskami Holstein jest, jak by to powiedzieć, szczególna. - Jak to? Nie rozumiem. - Kiedy wytyczono granicę między Wschodnimi i Zachodnimi Niemcami, powinniśmy znalezć się w sferze wschodniej, komunistycznej. - A ja myślałem, że jesteśmy w części zachodniej. - No cóż, to nie całkiem tak. W zachodniej też nie jesteśmy. Całość pańskiego majątku nie leży w żadnej ze stref. Ktoś popełnił pomyłkę przy kreśleniu map. Max von Berger spojrzał na niego zdumiony. - Czy chcesz powiedzieć, że jesteśmy czymś w rodzaju niezależnego państwa? - Roześmiał się głośno. - Jak Monako? Hoffer, choć prosty chłop, był człowiekiem inteligentnym. - Nie, to nie całkiem tak. Formalnie rzecz biorąc, policję mamy zachodnioniemiecką. Ale to wszystko miejscowe chłopaki, przeważnie po wojsku lub SS, więc widzą i oceniają sprawy mniej więcej tak jak my. - Doskonale. - Baron dopił piwo. Wstał. - A teraz pokaż mi zamek. Hoffer spełnił jego polecenie. Zamek był zaniedbany, ale Amerykanie przynajmniej nie doprowadzili go do ruiny. Do kaplicy poszli na końcu. Tego póznego., zimowego popołudnia była mroczna, ale przy prowadzącym do grobowca wejściu paliły się świece. Ktoś przyniósł też pęk póznych, zimowych róż. - Kto? - spytał baron. - Aaa... to kobiety z wioski. Lubią, żeby wszystko było w porządku. Tak samo jest w kościele, dla reszty ofiar, mojej żony, dziewczynek... - Karl, słuchaj... tego dnia, dobijanie rannych... to nie było tak, że tobie zostawiłem brudną robotę. Po prostu uznałem, że masz większe prawo. - Przecież wiem, panie baronie. - Czy kiedykolwiek żałowałeś tego, co zrobiliśmy? - Nigdy. - Dobrze. A teraz uważaj. Byliśmy wtedy towarzyszami broni i jesteśmy nimi nadal. Podzielę się z tobą moim największym sekretem. Podszedł do figury, nacisnął przycisk. Drzwi skrytki otworzyły się ze zgrzytem. Wyjął z niej teczkę. - To dzięki niej wydostaliśmy się z Berlina. - Pokazał Hofferowi książeczkę oprawioną w niebieską skórę. - Dziennik Hitlera, Karl. - Zwięty Boże w niebiosach! To nie może być prawda! - To jest prawda. Pózniej powiem ci, co w nich wyczytałem, ale na razie schowajmy ją w bezpieczne miejsce. Książeczka wróciła do skrytki, figura świętego obróciła się, ukrywając drzwiczki. W ręku barona pozostała teczka. - A tu znajdziemy rozwiązanie naszych problemów finansowych. Wszystkiego dowiesz się we właściwym czasie. Teraz musimy przede wszystkim odwiedzić Berger Steel. Potrzebne nam będą przyzwoite garnitury i jakiś samochód. - Nadal mamy kubelwagena. Tego z wojny. - Doskonale. Pojedziemy do Stuttgartu, ale najpierw Genewa. Tam są pieniądze. W Genewie załatwili wszystkie sprawy ze zdumiewającą łatwością. Hasła i kody cyfrowe, przekazane im w materiałach Fiihrera, postawiły personel banku na baczność. Wyglądający bardzo przeciętnie bankier wyjaśnił im, do jakich oszałamiających środków mają bezpośredni dostęp, po czym przetransferował dziesięć milionów z lokaty na konto bieżące, co natychmiast uwiarygodniło von Bergera w światku wielkiej finansjery. Na jedno jego słowo wszyscy stawali na baczność niczym rekruci. Następnie baron skontaktował się z monachijskimi prawnikami Berger Steel, aranżując spotkanie na miejscu, w Stuttgarcie. Obejrzeli zakłady, po których oprowadził ich dyrektor Heinz. Stalownia oczywiście działała, ale produkcja była niewielka, ze względu na ciężkie czasy. - Jak panowie widzą - mówił Heinz - ucierpieliśmy podczas nalotów, ale w gruncie rzeczy mieliśmy szczęście. Dysponujemy znakomitą, doskonale wyszkoloną kadrą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|