Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co to? - ChorÄ…gwie z brÄ…zu i strzaÅ‚y z kwarcu. Skuteczna broÅ„ na gady z Pio. - Znasz je? WiÄ™c musisz też znać Theleb K aarna? - Czarownika z Pan Tang? Znam. Wzrok Elryka staÅ‚ siÄ™ prawie podejrzliwy. - SkÄ…d to wszystko wiesz? - Już mówiÅ‚em. Wiele przeżyÅ‚em jako Towarzysz Wojowników. ChorÄ…gwie rozstaw na murach, a strzaÅ‚ używaj jak lanc. Nagle Jhary schyliÅ‚ siÄ™ z radosnym okrzykiem na widok swojego kapelusza, który od razu umieÅ›ciÅ‚ na gÅ‚owie. Po chwili podaÅ‚ Corumowi jakiÅ› kubek. - Wez to. MyÅ›lÄ™, że ci siÄ™ przyda. Potem znalazÅ‚ jeszcze maÅ‚Ä… torbÄ™, którÄ… zarzuciÅ‚ sobie na ramiÄ™, a nastÄ™pnie wyjÄ…Å‚ z kufra pierÅ›cieÅ„ z nieznanym albinosowi kamieniem, wykonany z dziwnego metalu. - Erekose, niech to bÄ™dzie twojÄ… nagrodÄ…. - Wydaje mi siÄ™, że tak bardzo nie potrzebowaÅ‚eÅ› naszej pomocy - odparÅ‚ z uÅ›miechem olbrzym. - Mylisz siÄ™. MyÅ›lÄ™, że nigdy nie byÅ‚em w wiÄ™kszym niebezpieczeÅ„stwie. A teraz musimy już stÄ…d uciekać. Ach! Jeszcze jedno, ten próżny Voilodion pokazaÅ‚ mi swoje bogactwa, ale nie znaÅ‚ caÅ‚ej ich wartoÅ›ci. - Co chcesz przez to powiedzieć? - spytaÅ‚ Corum. - ZabiÅ‚ podróżnika, który posiadaÅ‚ coÅ›, dziÄ™ki czemu Wieża przestaÅ‚aby znikać. Nie miaÅ‚ jednak czasu, aby to udowodnić, bo Voilodion zabiÅ‚ go. Ro Runestaff. Hawkmoon miaÅ‚ to, gdy towarzyszyÅ‚em mu do Mrocznego Cesarstwa. - Jhary pokazaÅ‚ im na pozór zwykÅ‚y kij. Na widok ich gÅ‚upich min dodaÅ‚: - Przepraszam. Zapominam czasami, że nie zachowujemy wszystkich wspomnieÅ„ ze wszystkich inkarnacji. - Co to jest Runestaff? - spytaÅ‚ Corum. - CoÅ› sobie przypominam, ale nie umiaÅ‚bym... - dodaÅ‚ Erekose. - Nie ma czasu na tÅ‚umaczenia. Zbierzcie siÄ™ wokół mnie - powiedziaÅ‚ Jhary. Gdy to uczynili, spadÅ‚ dach wieży. Na szczęście nie na nich, ponieważ byli już na twardym gruncie i oddychali Å›wieżym powietrzem. OtaczaÅ‚a ich ciemność. - Nie wychodzcie z tego koÅ‚a - ostrzegÅ‚ ich Jhary - bo zginiecie. Pozwólmy Runestaffowi znalezć to, czego szukamy. Ziemia zmieniaÅ‚a kolor. Powietrze byÅ‚o raz cieplejsze, raz zimniejsze. Mieli wrażenie, że przechodzÄ… z jednego poziomu na drugi nie widzÄ…c nic oprócz kilku centymetrów ziemi wokół stóp. Nagle poczuli piasek pustyni pod nogami. - Chodzmy! - krzyknÄ…Å‚ Jhary. Wyszli z nocy i pół kroku dalej znalezli siÄ™ pod palÄ…cym sÅ‚oÅ„cem. - Olbrzymia pustynia - mruknÄ…Å‚ Erekose. - Czy nie rozpoznajesz tego miejsca, Elryku? - spytaÅ‚ z uÅ›miechem Jhary. - Pustynia WestchnieÅ„? RozejrzaÅ‚ siÄ™ dookoÅ‚a wsÅ‚uchujÄ…c siÄ™ w wiatr. ZobaczyÅ‚ Runestaffa, który na jego oczach nagle znikÅ‚. - Czy pójdziecie razem ze mnÄ… bronić Tanelorn? - spytaÅ‚ Towarzysza Wojowników. - Nie. Musimy znalezć maszynÄ™ Theleb K aarna. Gdzie ona, wedÅ‚ug ciebie, może być? - Chyba gdzieÅ› tam - odpowiedziaÅ‚ z wahaniem wskazujÄ…c rÄ™kÄ… kierunek. - WiÄ™c ruszajmy! - Ale muszÄ™ bronić Tanelorn! - Kiedy skorzystamy z maszyny, bÄ™dziesz jÄ… musiaÅ‚ zniszczyć, aby Theleb K aarn znowu jej nie wykorzystaÅ‚. - Ale Tanelorn... - Czarownik jeszcze tam nie dotarÅ‚. - Ale minęło... - Mniej niż jeden dzieÅ„. Elryk przejechaÅ‚ rÄ™kÄ… po twarzy. - Dobrze - powiedziaÅ‚ z żalem. - OdprowadzÄ™ was do maszyny. - Skoro Tanelorn jest tak blisko - spytaÅ‚ Corum - po co mamy szukać jakiegoÅ› innego gdzie indziej? - Bo to nie jest Tanelorn, którego poszukujemy - odpowiedziaÅ‚ Jhary. - Ja chyba pójdÄ™ z Elrykiem - powiedziaÅ‚ Erekose. - Być może... Jhary przeraziÅ‚ siÄ™ nie na żarty sÅ‚yszÄ…c te sÅ‚owa. - Przyjacielu -powiedziaÅ‚ smutno. - Spora część czasu i przestrzeni może być zniszczona. Wieczne bariery mogÅ‚yby siÄ™ rozpaść, a wszechÅ›wiat zginÄ…Å‚by. Czy nie rozumiesz? To, co staÅ‚o siÄ™ w Wieży Która Znika, może zdarzyć siÄ™ tylko raz. A i tak niebezpieczeÅ„stwo jest równie wielkie dla wszystkich biorÄ…cych w tym udziaÅ‚. Musicie postÄ™pować tak, jak wam radzÄ™. ObiecujÄ™, że znajdziecie Tanelorn tam, gdzie was zaprowadzÄ™. BÄ™dzie to zależeć od przyszÅ‚oÅ›ci Elryka. Erekose spuÅ›ciÅ‚ gÅ‚owÄ™ na znak zgody. - Chodzcie już - powiedziaÅ‚ niecierpliwiÄ…c siÄ™ Elryk. - Mówicie o czasie, a dla mnie każda chwila jest cenna. ROZDZIAA 6 PRZEKLTY Maszyna w kuli z krysztaÅ‚u staÅ‚a tam, gdzie Elryk widziaÅ‚ jÄ… po raz ostatni, zanim zjawiÅ‚ siÄ™ w Å›wiecie Coruma. WyglÄ…daÅ‚o na to, że Jhary wie, jak siÄ™ z niÄ… obchodzić. Szybko przyspieszyÅ‚ bicie jej serca, po czym kazaÅ‚ Corumowi i Erekose oprzeć siÄ™ o krysztaÅ‚. NastÄ™pnie podaÅ‚ maÅ‚Ä… fiolkÄ™ Elrykowi. - Kiedy odejdziemy, wrzuć to przez górÄ™ do Å›rodka kuli. Potem pobiegnij do swojego konia, którego widziaÅ‚em niedaleko stÄ…d i ruszaj galopem do Tanelorn. - Dobrze - powiedziaÅ‚ Elryk biorÄ…c fiolkÄ™. Jhary doÅ‚Ä…czyÅ‚ do Coruma i Erekose. - Pozdrów ode mnie mojego brata, Moongluma - powiedziaÅ‚ na koniec. - Znasz go? Co... - Zegnaj, Elryku! Zapewne jeszcze wielokrotnie spotkamy siÄ™, ale z pewnoÅ›ciÄ… nie rozpoznamy siÄ™. Maszyna zaczęła pracować coraz szybciej, ziemia zadrżaÅ‚a, ciemnoÅ›ci roztoczyÅ‚y siÄ™ nad nimi. CaÅ‚a trójka zniknęła. Elryk szybko wrzuciÅ‚ fiolkÄ™ do kuli i pobiegÅ‚ ku zÅ‚ocistemu ogierowi. WskoczyÅ‚ na siodÅ‚o i z paczkÄ…, którÄ… powierzyÅ‚ mu Jhary, ruszyÅ‚ do Tanelorn. Nagle zapadÅ‚a cisza. Na powrót zrobiÅ‚o siÄ™ jasno. Potem usÅ‚yszaÅ‚ straszliwy gwizd i oÅ›lepiajÄ…ce Å›wiatÅ‚o rozbÅ‚ysÅ‚o na sekundÄ™. Po chwili odwróciÅ‚ siÄ™ i zobaczyÅ‚, że maszyna, caÅ‚a kula, oraz otaczajÄ…ce jÄ… skaÅ‚y zniknęły. DogoniÅ‚ ich, kiedy byli już bardzo blisko Tanelorn. Gady, prowadzone przez swoich Å‚uskowatych panów, zostawiaÅ‚y gÅ‚Ä™bokie Å›lady w piasku. Theleb K aarn jechaÅ‚ na przedzie i coÅ› wisiaÅ‚o w poprzek jego siodÅ‚a. JakiÅ› cieÅ„ przeleciaÅ‚ nad gÅ‚owÄ… Elryka. Książę rozpoznaÅ‚ metalowego ptaka Myshelli. SiodÅ‚o byÅ‚o puste. Stworzenie krążyÅ‚o nad gadami, których panowie wysyÅ‚ali ku niemu ze swej dziwnej broni ogniste smugi. Ptak nabieraÅ‚ wysokoÅ›ci, aby przed nimi uciec, ale nie przestawaÅ‚ krążyć nad kawalkadÄ…. Dlaczego byÅ‚ sam? Regularnie przeszywajÄ…co krzyczaÅ‚ jak ptasia matka, której gniazdo jest w niebezpieczeÅ„stwie. Elryk spojrzaÅ‚ na Theleb K aarna i zrozumiaÅ‚, że pakunkiem przytroczonym do jego siodÅ‚a byÅ‚a Myshella. Z pewnoÅ›ciÄ… myÅ›lÄ…c, że albinos nie żyje, sama zaatakowaÅ‚a czarownika i zostaÅ‚a pokonana. WÅ›ciekÅ‚ość ogarnęła Melnibonéanina. ChciaÅ‚ już chwycić swój piekielny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|