image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Co to?
- Chorągwie z brązu i strzały z kwarcu. Skuteczna broń na gady z Pio.
- Znasz je? Więc musisz też znać Theleb K aarna?
- Czarownika z Pan Tang? Znam.
Wzrok Elryka stał się prawie podejrzliwy.
- SkÄ…d to wszystko wiesz?
- Już mówiłem. Wiele przeżyłem jako Towarzysz Wojowników. Chorągwie rozstaw na
murach, a strzał używaj jak lanc.
Nagle Jhary schylił się z radosnym okrzykiem na widok swojego kapelusza, który od
razu umieścił na głowie. Po chwili podał Corumowi jakiś kubek.
- Wez to. Myślę, że ci się przyda.
Potem znalazł jeszcze małą torbę, którą zarzucił sobie na ramię, a następnie wyjął z
kufra pierścień z nieznanym albinosowi kamieniem, wykonany z dziwnego metalu.
- Erekose, niech to będzie twoją nagrodą.
- Wydaje mi się, że tak bardzo nie potrzebowałeś naszej pomocy - odparł z uśmiechem
olbrzym.
- Mylisz się. Myślę, że nigdy nie byłem w większym niebezpieczeństwie. A teraz
musimy już stąd uciekać. Ach! Jeszcze jedno, ten próżny Voilodion pokazał mi swoje
bogactwa, ale nie znał całej ich wartości.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytał Corum.
- Zabił podróżnika, który posiadał coś, dzięki czemu Wieża przestałaby znikać. Nie
miał jednak czasu, aby to udowodnić, bo Voilodion zabił go. Ro Runestaff. Hawkmoon miał to,
gdy towarzyszyłem mu do Mrocznego Cesarstwa. - Jhary pokazał im na pozór zwykły kij.
Na widok ich głupich min dodał:
- Przepraszam. Zapominam czasami, że nie zachowujemy wszystkich wspomnień ze
wszystkich inkarnacji.
- Co to jest Runestaff? - spytał Corum.
- Coś sobie przypominam, ale nie umiałbym... - dodał Erekose.
- Nie ma czasu na tłumaczenia. Zbierzcie się wokół mnie - powiedział Jhary.
Gdy to uczynili, spadł dach wieży. Na szczęście nie na nich, ponieważ byli już na
twardym gruncie i oddychali świeżym powietrzem. Otaczała ich ciemność.
- Nie wychodzcie z tego koła - ostrzegł ich Jhary - bo zginiecie. Pozwólmy
Runestaffowi znalezć to, czego szukamy.
Ziemia zmieniała kolor. Powietrze było raz cieplejsze, raz zimniejsze. Mieli wrażenie,
że przechodzą z jednego poziomu na drugi nie widząc nic oprócz kilku centymetrów ziemi
wokół stóp. Nagle poczuli piasek pustyni pod nogami.
- Chodzmy! - krzyknÄ…Å‚ Jhary.
Wyszli z nocy i pół kroku dalej znalezli się pod palącym słońcem.
- Olbrzymia pustynia - mruknÄ…Å‚ Erekose.
- Czy nie rozpoznajesz tego miejsca, Elryku? - spytał z uśmiechem Jhary.
- Pustynia Westchnień?
Rozejrzał się dookoła wsłuchując się w wiatr. Zobaczył Runestaffa, który na jego
oczach nagle znikł.
- Czy pójdziecie razem ze mną bronić Tanelorn? - spytał Towarzysza Wojowników.
- Nie. Musimy znalezć maszynę Theleb K aarna. Gdzie ona, według ciebie, może być?
- Chyba gdzieś tam - odpowiedział z wahaniem wskazując ręką kierunek.
- Więc ruszajmy!
- Ale muszę bronić Tanelorn!
- Kiedy skorzystamy z maszyny, będziesz ją musiał zniszczyć, aby Theleb K aarn
znowu jej nie wykorzystał.
- Ale Tanelorn...
- Czarownik jeszcze tam nie dotarł.
- Ale minęło...
- Mniej niż jeden dzień.
Elryk przejechał ręką po twarzy.
- Dobrze - powiedział z żalem. - Odprowadzę was do maszyny.
- Skoro Tanelorn jest tak blisko - spytał Corum - po co mamy szukać jakiegoś innego
gdzie indziej?
- Bo to nie jest Tanelorn, którego poszukujemy - odpowiedział Jhary.
- Ja chyba pójdę z Elrykiem - powiedział Erekose. - Być może...
Jhary przeraził się nie na żarty słysząc te słowa.
- Przyjacielu -powiedział smutno. - Spora część czasu i przestrzeni może być
zniszczona. Wieczne bariery mogłyby się rozpaść, a wszechświat zginąłby. Czy nie rozumiesz?
To, co stało się w Wieży Która Znika, może zdarzyć się tylko raz. A i tak niebezpieczeństwo
jest równie wielkie dla wszystkich biorących w tym udział. Musicie postępować tak, jak wam
radzę. Obiecuję, że znajdziecie Tanelorn tam, gdzie was zaprowadzę. Będzie to zależeć od
przyszłości Elryka.
Erekose spuścił głowę na znak zgody.
- Chodzcie już - powiedział niecierpliwiąc się Elryk. - Mówicie o czasie, a dla mnie
każda chwila jest cenna.
ROZDZIAA 6
PRZEKLTY
Maszyna w kuli z kryształu stała tam, gdzie Elryk widział ją po raz ostatni, zanim zjawił
się w świecie Coruma. Wyglądało na to, że Jhary wie, jak się z nią obchodzić. Szybko
przyspieszył bicie jej serca, po czym kazał Corumowi i Erekose oprzeć się o kryształ. Następnie
podał małą fiolkę Elrykowi.
- Kiedy odejdziemy, wrzuć to przez górę do środka kuli. Potem pobiegnij do swojego
konia, którego widziałem niedaleko stąd i ruszaj galopem do Tanelorn.
- Dobrze - powiedział Elryk biorąc fiolkę.
Jhary dołączył do Coruma i Erekose.
- Pozdrów ode mnie mojego brata, Moongluma - powiedział na koniec.
- Znasz go? Co...
- Zegnaj, Elryku! Zapewne jeszcze wielokrotnie spotkamy się, ale z pewnością nie
rozpoznamy siÄ™.
Maszyna zaczęła pracować coraz szybciej, ziemia zadrżała, ciemności roztoczyły się
nad nimi. Cała trójka zniknęła. Elryk szybko wrzucił fiolkę do kuli i pobiegł ku złocistemu
ogierowi. Wskoczył na siodło i z paczką, którą powierzył mu Jhary, ruszył do Tanelorn.
Nagle zapadła cisza. Na powrót zrobiło się jasno. Potem usłyszał straszliwy gwizd i
oślepiające światło rozbłysło na sekundę. Po chwili odwrócił się i zobaczył, że maszyna, cała
kula, oraz otaczające ją skały zniknęły.
Dogonił ich, kiedy byli już bardzo blisko Tanelorn. Gady, prowadzone przez swoich
łuskowatych panów, zostawiały głębokie ślady w piasku. Theleb K aarn jechał na przedzie i
coś wisiało w poprzek jego siodła.
Jakiś cień przeleciał nad głową Elryka. Książę rozpoznał metalowego ptaka Myshelli.
Siodło było puste. Stworzenie krążyło nad gadami, których panowie wysyłali ku niemu ze swej
dziwnej broni ogniste smugi. Ptak nabierał wysokości, aby przed nimi uciec, ale nie przestawał
krążyć nad kawalkadą. Dlaczego był sam? Regularnie przeszywająco krzyczał jak ptasia
matka, której gniazdo jest w niebezpieczeństwie.
Elryk spojrzał na Theleb K aarna i zrozumiał, że pakunkiem przytroczonym do jego
siodła była Myshella. Z pewnością myśląc, że albinos nie żyje, sama zaatakowała czarownika i
zostaÅ‚a pokonana. WÅ›ciekÅ‚ość ogarnęła Melnibonéanina. ChciaÅ‚ już chwycić swój piekielny [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl