Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
liku - rzekła stanowczo. - Nie możesz podczas jazdy trzymać jej na kolanach. To zbyt niebezpieczne. Przełknęła nerwowo i spoconymi z napięcia dłońmi mocno ścisnęła kierownicę. Sasza niezdarnie posadził niemowlę w foteliku i polecił jej, żeby ruszyła. - Na pewno porządnie ją przywiązałeś? - spytała i odwróciła głowę, żeby to sprawdzić. - Tak, tak - odrzekł niecierpliwie. - No, jedźmy już! W tym momencie obraz w pamięci Ellie zaczął blaknąć. Wciąż klęcząc na dywanie w sypialni, ścisnęła dłońmi skronie i zamknęła oczy. Oddychała ciężko. Tym razem była już pewna, że to wspomnienie, które pojawiło się nieoczekiwanie, by równie nagle znik- nąć, nie dotyczy snu, lecz rzeczywistych wydarzeń sprzed pięciu lat. A zatem nie wsiadła wówczas z Saszą do samochodu z własnej woli, tylko powo- dowana lękiem o dziecko. Poczuła niewyobrażalną ulgę. Nie wiedziała jednak, jak ma opowiedzieć o tym tragicznym przebiegu zdarzeń mężczyźnie, którego zgodziła się po- ślubić. Nie wątpiła, że Mikołaj szczerze kochał Saszę, jakkolwiek zdawał sobie sprawę z jego licznych wad. Lecz ujawnienie prawdy o wypadku wystawi tę miłość na ciężką próbę, a może również wzbudzić w Mikołaju poczucie winy i przekonanie, że w pewnym sensie zawiódł swego młodszego brata. Nie ma też żadnej gwarancji, że ta prawda zbliży ich oboje do siebie nawzajem. W torebce leżącej na łóżku odezwała się jej komórka. Ellie, nadal trochę oszoło- miona, zerwała się na nogi, by odebrać. Pomyślała z niepokojem, że to może ojciec. Nie powiadomiła go jeszcze o umowie z Mikołajem i swej przeprowadzce na Park Lane. Jednak to dzwonił Paul ze schroniska. - Ellie, chciałem cię tylko poinformować, że zjawiła się już ekipa zamówiona przez twojego narzeczonego i wykonała fantastyczna robotę. Ośrodek wygląda teraz lepiej niż przed włamaniem. Wiem, że to niewiele mówi, ale uwierz, że wszyscy tutaj jesteśmy zachwyceni. Podziękuj mu od nas! Elizabeth usiadła na skraju łóżka i pomyślała z ulgą, że teraz przynajmniej dziecia- ki ze schroniska nie będą musiały spędzać nocy na ulicy. Mikołaj naprawdę ogromnie pomógł! Skonstatowała z zakłopotaniem, że tęskni za nim, i zaczerwieniła się na wspo- mnienie ich pocałunku w parku. - Naturalnie, podziękuję mu - odpowiedziała Paulowi. - Ogromnie się cieszę, że ośrodek znów nadaje się do zamieszkania. - Może spotkalibyśmy się na drinku? - zaproponował. - Jestem z dwoma przyja- ciółmi na Leicester Square. Moglibyśmy uczcić ten pomyślny obrót spraw schroniska. Ellie bez wahania przyjęła zaproszenie, zadowolona z okazji oderwania się od rozmyślań o Mikołaju i od niepokojących wspomnień związanych z Saszą. - Świetnie! Za godzinę do was dołączę. Zeszła do kuchni. Gospodyni zmywała po kolacji naczynia przed udaniem się na spoczynek. - Miriam, gdzie jest pan Golicyn? - spytała ją Ellie. Wiedziała, że Mikołaj ułożył Arinę do snu, gdyż potem poszła pocałować dziew-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|