Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sach nowożytnych można by tu myśleć o komecie. Sam Dmochowski w pierwszych wyda- niach przekładu dawał zamiast nazwy Syriusz właśnie to określenie: kometa. Ale te kwestie filologiczne nie są dla nas w tym wypadku ważne. Najistotniejsze jest to, że grecki oryginał nie mówi ni słowem o tym, że posępny Syriusz to błyska krwawym obłokiem, to znowu się kryje! Jest to wymyśl i dodatek polskiego tłumacza, który notabene greckiego nie znał w ogóle albo znał go bardzo słabo i w swej pracy nad Iliadą opierał się na nowożytnych prze- kładach, nieraz dość swobodnych, mających bowiem na oku cele artystyczne, a nie pełną wierność. Uważał też z kolei za swoje prawo poetyckie nieco zmieniać tekst i przekształcać, aby brzmiał w polszczyznie barwniej i wznioślej. Skąd mógł przypuścić, że jego ozdobniki staną się kiedyś podstawą do śmiałych teorii astronomicznych? W czasach Dmochowskiego o przybyszach z kosmosu jeszcze nie myślano. Homer posłu- żył się porównaniem prostym i dobrze znanym swoim słuchaczom, a potem czytelnikom: jak jasna gwiazda Syriusz raz się pojawia na niebie, raz znowu kryje za czarnymi chmurami, tak samo rycerz w swej błyszczącej zbroi raz jest dobrze widoczny w pierwszych szeregach, a potem znika gdzieś z tyłu. Co tu dziwnego, co niezwykłego, co tajemniczego i wskazującego gdzieś w otchłanie czasu? Cały więc wywód został zbudowany na nieporozumieniu, a głów- nym winowajcą okazuje się sam Franciszek Dmochowski. Poświęciłem tej sprawie nieco uwagi, sądzę bowiem, że jest to ogromnie pouczający, wręcz klasyczny przykład tego, w jaki sposób powstają w naszych czasach i wręcz na naszych oczach przeróżnego typu twierdzenia o pobycie kosmitów na Ziemi, o Atlantydzie, o zaginio- nych cywilizacjach, o tajemnej wiedzy ludów starożytnych. W przygniatającej większości autorzy takich twierdzeń działający zresztą na ogół w dobrej wierze, często bardzo pomy- słowi i posiadający rzetelną wiedzę w swoich dyscyplinach posługują się z braku odpo- wiedniego przygotowania i rozeznania w zakresie badań historycznych niedokładnymi i prze- starzałymi wydaniami lub przekładami autorów starożytnych, nieścisłymi relacjami dawnych podróżników, niezbyt precyzyjnymi rysunkami lub podretuszowanymi fotografiami. I w ten sposób, przy odrobinie fantazji i swobody interpretacyjnej, aureola okazuje się hełmem astro- nautów, zle naszkicowana dłoń rękawicą skafandra, pęknięcia ścian nad malowidłem czułkami lub antenami radiowymi, baśń o zatopionej wyspie prawdziwą historią ogromnego kontynentu, a poetycka metafora reliktem wielkiej wiedzy astronomicznej. Nie piszę tego z pozycji niedowiarka, konserwatysty, wroga i prześmiewcy śmiałych, świeżych pomysłów. Po prostu pragnę skromnie przypomnieć, że nauka, każda nauka, musi kierować się niezłomnie dwiema zasadami: nie wolno odrzucać z góry żadnej, nawet najbar- dziej nieprawdopodobnej idei, ale też z drugiej strony nie wolno jej przyjmować bez zbadania sumiennie i krok po kroku całości materiału dowodowego oraz ciągu argumentacji. W tym wypadku proces sprawdzania był krótki i dość prosty, cała bowiem konstrukcja została zbu- dowana na fundamencie, który w rzeczywistości nie istnieje. To wszystko, oczywiście, nie oznacza, że Homer i jego świat nie mają swych tajemnic. Przeciwnie, jest ich wiele, bardzo wiele, i to w każdej dziedzinie. Może istotnie ukryte są gdzieś w pięknych wierszach poety jakieś dane z zakresu astronomii przekraczające ówczesny stan wiedzy, co by wskazywało na informacje otrzymane z zewnątrz, może przez przybyszów z kosmosu? Niczego nie wykluczam. Dlatego też zachęcam jak najgoręcej do odczytywania Iliady i Odysei wciąż na nowo. Nagroda jest pewna, nawet gdyby nie udało się odkryć żad- nych tajemnych nauk i przekazów: obcowanie z wielką poezją. 97 Krakowianin Asterix Ileż to krajów podbił Asterix, nim dotarł do Krakowa! Nie, raczej trzeba by powiedzieć: nim powrócił do tego miasta, poniekąd swej praojczyzny. Podbił? Nie tyle siłą mięśni i spry- tem, ile urokiem komiksów, których jest bohaterem. Powrócił? Nie dosłownie, nie osobiście, ale na taśmie zabawnego filmu rysunkowego. Kraków jego ojczyzną? Owszem, to prawda,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|