Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Co do nadżerki, siostra posłużyła się odręcznie wykonanym szkicem dla pewności, że pacjentka zrozumiała wszystko, jak należy. W końcu dowiedziała się, jaki jest numer telefonu Kristin i zapowiedziała, że zadzwonią do niej, jeśli w wynikach badań będą jakiekolwiek od- chylenia od normy. 62 Z wielką ulgą Kristin w pośpiechu opuściła przychodnię. W końcu miała spokój. Zdecydowała się po doznanym napięciu odpuścić sobie popołudniowe zajęcia. Dotarłszy do głównej poczekalni przychodni ginekologicznej, poczuła się zdezorientowana, nie przypominała sobie bowiem dokładnie, którędy tu weszła. Obróciwszy się na pięcie, rozejrzała się za windą. Wypatrzyła ją w końcu sąsiedniego korytarza. Gdy jednak widok przedmiotu o nazwie "winda" znalazł się na siatkówce Kristin, w jej mózgu stało się coś dziwnego. Poczuła się dziwnie, doznała niewielkich zawrotów głowy i doszła do niej nie- przyjemna woń. Choć z niczym nie mogła skojarzyć tego odoru, wydał się jej znajomy. Ze złym przeczuciem spróbowała zignorować te objawy. Ruszyła zatłoczonym korytarzem. Musiała wydostać się z polikliniki. Zawrót głowy jednak nie ustępował. Korytarz zaczął zataczać koła. Kristin zamknęła oczy i uchwyciła się drzwi, by utrzymać się na nogach. Zawrót głowy przeszedł. Zrazu bała się otworzyć oczy, by objawy nie powróciły, w końcu zdecydowała się zrobić to stopniowo. Na szczęście zawroty się nie powtórzyły i po paru chwilach zdołała rozluznić uścisk na ościeżnicy. Nim zdołała zrobić krok, na jej ramieniu zacisnęła się jakaś dłoń. Wzdrygnęła się ze strachu, odetchnęła, gdy ujrzała, że to doktor Harper. - Nic się pani nie stało? - zapytał. - Nie, dziękuję - powiedziała szybko w zakłopotaniu, nie chcąc się przyznać do swych doznań. - Na pewno? Kristin skinęła dobitnie głową i uwolniła ramię z uchwytu Harpera. - W takim razie przepraszam, że przeszkadzałem - powiedział doktor Harper i ruszył dalej korytarzem. Kristin przyglądała się, jak ginie w tłumie. Zaczerpnęła głęboko tchu i na gumowych nogach ruszyła do windy. ROZDZIAA 6 Martin opuścił salę angiografii, gdy tylko wyjęto cewnik z tętnicy pacjenta i upewnił się, że wszystko jest w porządku. Miał nadzieję, razno idąc korytarzem do swojego gabinetu, że Helen wyszła na obiad, zdążył jednak tylko minąć zakręt, gdy go dostrzegła i rzuciła 44 się ku niemu jak kocica, z wieczną garścią nadzwyczaj pilnych wiadomości. Philips nie tyle nie miał ochoty jej w ogóle oglądać na oczy, ile wiedział, że wieści, którymi go uraczy, będą przeważnie złe. - W drugiej sali od angiografii znowu jest usterka - po- wiedziała Helen, gdy tylko udało się jej zwrócić na siebie jego uwagę. - Prawdopodobnie nie chodzi o sam aparat, ale o podajnik klisz. Philips skinął głową i odwiesił ołowiany fartuch. Już o tym wiedział i miał nadzieję, że Helen zdążyła zatelefonować do firmy, która świadczyła im serwis usług naprawczych. Obrzucił pobieżnym spojrzeniem drukarkę na stoliku, stwierdzając, że wypluła z siebie całą stronę sporządzonych przez komputer notatek. - Wynikła również sprawa Claire O'Brian i Josepha Abbodan- zy - ciągnęła Helen. Claire i Joseph byli parą techników - neuroradiologów, którzy szkolili się tu już ponad dwa lata. - Co z nimi? - spytał Martin. - Zdecydowali się pobrać. - I co? - roześmiał się Martin. - Dopuszczali się nieprzystojnych aktów w ciemni? - Nie! - warknęła Helen. - Zdecydowali się pobrać w czerwcu i wybrać na całe wakacje do Europy. - Całe wakacje! - wykrzyknął Philips. - Nie mogą nam wykręcić 64 takiego numeru! Ledwie byśmy sobie poradzili, gdybyśmy puścili ich razem na urlop na dwa tygodnie. Mam nadzieję, że im to powiedziałaś. - Oczywiście - odrzekła Helen. - Dowiedziałam się, że nic ich to nie obchodzi. Pojadą, nawet jeśli byłoby to równoznaczne z ich wyrzuceniem. - Jezu Chryste - powiedział zdesperowany Philips, uderzając się w czoło. Wiedział, że ze swoją praktyką Joseph i Claire dostaliby pracę w każdym ośrodku klinicznym. - Dzwonił również dziekan wydziału medycyny - ciągnęła Helen. - Powiadomił nas, że na ostatnim posiedzeniu rady wydziału przegłosowano podwojenie liczby grup studenckich na blokach z neuro- radiologii. Tłumaczył, że studenci sami ocenili zajęcia na oddziale jako jedne z najlepszych. Philips zamknął oczy i potarł skronie. Jeszcze więcej studenciaków! Tego tylko mu brakowało! Chryste! - I jeszcze ostatnia sprawa - powiedziała Helen, kierując się ku drzwiom. - Dzwonił wielce szanowny Michael Ferguson z administ- racji i kazał opróżnić pokój, którego używamy jako składziku. Potrzebują go na pokój socjalny. - A może raczył powiedzieć, co mamy zrobić z zapasami? - Zadałam mu to samo pytanie - powiedziała Helen. - Wyjaśnił, że i tak przez cały czas było wiadomo, iż to pomieszczenie nie należy do oddziału neuroradiologii i że na pewno coś wymyślimy. No dobrze, skoczę szybko na obiad. Zaraz wracam. - Oczywiście - odrzekł Philips. - %7łyczę smacznego. Odczekał parę minut, pozwalając swojemu ciśnieniu wrócić do normy. Coraz ciężej znosił chandryczenie się z administracją. Podszedł 45 do drukarki i oderwał wydruk. Radread, Czaszka l Marino, Lisa ?. Dane kliniczne Pacjentka dwudziestojednoletnia. W wywiadzie - padaczka skroniowa od roku. Zdjęcie lewoboczne czaszki wykonane przenośnym aparatem rentgenowskim. Oś prezentacji odchylona od osi strzałkowej o około osiem stopni. W prawej okolicy skroniowej widoczne duże przejaśnienie odpowiadające ubytkowi kostnemu. Brzegi przejaśnienia są ostre, co
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|