image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

doktora.
 To nie te!  powiedział doktor zirytowanym tonem.  Mówię do was po rosyjsku, z
nowych. Zresztą, proszę stąd iść i się wyspać, niesie od was jak od beczki z piwem! Jesteście
niepoczytalni!
 Jakich pan jeszcze noży potrzebuje?  zapytał z rozdrażnieniem felczer i leniwie
wzruszył ramionami.
Był zły na siebie i wstydził się spojrzeń chorych i sióstr, skierowanych prosto na niego, i
żeby pokazać, iż wcale nie jest mu wstyd, sztucznie się uśmiechnął i powtórzył:
 Jakich pan jeszcze noży potrzebuje?
Doktor poczuł łzy w oczach i drżenie w palcach. Ale przezwyciężył się i powiedział
drżącym głosem:
 Proszę stąd odejść i wyspać się! Nie mam zamiaru rozmawiać z pijanym...
 Może mnie pan tylko za pracę rozliczać  ciągnął felczer  a jeżeli, załóżmy, wypiłem, to
nikt nie ma prawa mi wypominać. Jestem w pracy? Jestem! To czego pan jeszcze chce?
Doktor podskoczył i nie panując nad swymi ruchami, zamachnął się z całej siły i uderzył
felczera w twarz. Nie rozumiał, po co to robi, ale poczuł dużą satysfakcję, że uderzenie trafiło
prosto w twarz i że człowiek solidny, rzeczowy, głowa rodziny, wierzący i znający swoją
wartość zachwiał się, podskoczył jak piłka i usiadł na taborecie. Miał ogromną chęć przyłożyć
mu jeszcze raz, ale zobaczył koło znienawidzonej twarzy blade, przestraszone twarze sióstr i
od razu przestał odczuwać satysfakcję. Machnął ręką i wybiegł z sali.
Na dworze spotkał idącą do szpitala Nadieżdę Osypownę, dwudziestosiedmioletnią
panienkę z bladożółtą twarzą i rozpuszczonymi włosami. Jej różowa bawełniana sukienka
była mocno ściągnięta na dole, przez co musiała stawiać drobne i częste kroki. Szeleściła
sukienką, wzruszała ramionami przy każdym kroku i kiwała głową jakby śpiewając w
myślach coś wesołego.
 Aha, jesteś, rusałko!  pomyślał doktor, przypomniawszy sobie, że położną przezywają
w szpitalu rusałką, i zrobiło mu się przyjemnie na myśl, że zaraz postawi tę drobnokroczącą,
zakochaną w sobie strojnisię na miejsce.
 Gdzie pani przepadła?  krzyknął przechodząc obok niej.  Dlaczego pani nie w
szpitalu? Temperatura nie zapisana, wszędzie bałagan, felczer pijany, pani śpi do dwunastej!..
Może pani szukać sobie innej pracy! Więcej tu pani nie pracuje!
Wróciwszy do domu, zerwał z siebie biały fartuch i ręcznik, którym był przepasany, rzucił
to wszystko ze złością w kąt i zaczął przechadzać się po gabinecie.
 Boże, co za ludzie!  powiedział.  To nie pomocnicy, to wrogowie! Nie mam już sił tu
pracować! Dłużej nie wytrzymam! Odchodzę!
Jego serce waliło, cały drżał i chciało mu się płakać. Próbując się opanować, zaczął
uspakajać siebie myślami, że ma rację i że dobrze zrobił, uderzywszy felczera. Ale sprawa
była paskudna. Felczer dostał się do szpitala nie sam, a po protekcji swej ciotki, będącej
opiekunką do dzieci u przewodniczącego ziemskiego urzędu (wstręt bierze patrzeć na tę
wpływową cioteczkę, kiedy zachowuje się w szpitalu jak we własnym domu i uważa, że
powinna być przyjmowana bez kolejki). Felczer jest niezdyscyplinowany, wie mało, a i tego,
co wie, nie rozumie. Pije, jest niechlujny, zachowuje się po chamsku, bierze łapówki od
40
chorych i potajemnie sprzedaje szpitalne leki. Wszyscy wiedzą również, że prowadzi praktykę
i leczy u młodych mieszczan wstydliwe choroby, stosując jakieś własne metody. %7łeby to
jeszcze był zwyczajny szarlatan, jakich wielu, ale to szarlatan z przekonania i w dodatku po
cichu buntujący się. W tajemnicy przed doktorem stawia pacjentom bańki i puszcza krew, na
operacjach asystuje z brudnymi rękami, dłubie w ranach brudnym zgłębnikiem  to chyba
starczy, żeby zrozumieć, jak głęboko i zuchwale lekceważy medycynę, uprawianą przez
doktora z fachowością i pedanterią.
Doktor poczekał, aż przestaną mu drżeć palce, usiadł przy stole i napisał list do
przewodniczącego urzędu:  Szanowny Lwie Trofimowiczu! Jeżeli po otrzymaniu tego listu
Pański urząd nie zwolni felczera Smirnowskiego i nie pozwoli mnie samemu wybierać sobie
pomocników, będę zmuszony (niestety) prosić Pana przestać uważać mnie za lekarza N kiego
szpitala i postarać się znalezć mojego następcę. Moje uszanowanie dla Lubowii Fiodorowny i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl