Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wstrząsani spazmem i nieprzytomni. Delia ułyszała ochrypły, urywany okrzyk Marcusa i rozpłakała się ze szczęścia. NIEBEZPIECZNA MIAOZ 225 W najśmielszych marzeniach nie przypuszczała, że można przeżyć coś takiego. - Umieram! - wyszlochała. - Ja też-jęknął. Nie chciała go wypuścić z objęć, nawet kiedy ich serca zaczęły bić w normalnym tempie. W końcu Marcus przekrę cił się na plecy, pociągając Delię za sobą i wyszeptał: - Nigdy w życiu nie było mi tak dobrze. Nawet wtedy, kiedy się z tobą kochałem w moim domu nad morzem. - Mnie też nie. Marcus zaśmiał się cicho. - No tak, ale ja nie byłem dziewicą. Delia także się roześmiała, zdumiona, że intymność może być tak zabawna, a zarazem słodka. Marcus przygarnął ją mocniej do siebie i powiedział: - Musimy się pobrać jak najszybciej, żeby nie trzeba było przerabiać sukni ślubnej, którą dla ciebie kupiłem. - Kupiłeś mi... suknię ślubną?-wyjąkała. - Jest naprawdę przepiękna - stwierdził, moszcząc się wygodnie na łóżku. - Kilometry koronki, piękny dekolt, dół haftowany w białe różyczki, podobnie jak welon, a do tego podwiązka z białą różą. - Nie mogę w to uwierzyć! - wykrzyknęła. - Kiedy zdą żyłeś ją kupić? - Kilka dni po tym, jak odzyskałem pamięć. Odchodzi łem od zmysłów, tak bardzo za tobą tęskniłem. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że potrzebujesz czasu. Poleciałem do Paryża i odwiedziłem wszystkie większe domy mody w poszukiwaniu właściwej sukni. Wisi w szafie, w specjal nym opakowaniu. Chcesz zobaczyć? - Jak możesz nawet pytać! - odparła ze wzruszeniem. Marcus wygramolił się z łóżka, otworzył szafę i wyjął fir- 2 2 6 NIEBEZPIECZNA MIAOZ mowy pokrowiec. Powiesił go na drzwiach szafy, po czym rozpiął suwak. Na podłogę wylała się kaskada śnieżnobiałych koronek. Delia wyskoczyła z łóżka i podbiegła, żeby ją sobie obejrzeć. - Marcus, przecież ona musiała kosztować majątek! - wykrzyknęła zafascynowana eterycznym pięknem. - I kosztowała - przyznał. - Ale wziąłem pożyczkę pod zastaw hotelu i kupiłem ją - zażartował. - Chciałem, żeby moja narzeczona była najpiękniejszą panną młodą, jaką oglą dało Jacobsville. Spojrzała na niego z uwielbieniem. - Ty na pewno będziesz najprzystojniejszym oblubień- cem - powiedziała cicho. Zarzuciła mu ręce na szyję i przy ciągnęła ku sobie jego głowę, by móc dotknąć ustami jego warg. Gdy zetknęły się ich nagie ciała, znów ogarnęło ich pożądanie. - Masz siłę na jeszcze jeden raz? - zapytała Delia. Nachylił się i z uśmiechem wziął ją na ręce. - Może zechcesz to sprawdzić, kochanie. Obudzili się dopiero następnego ranka. Marcus spojrzał na zegarek i westchnął. - Obawiam się, że szofer dawno zrezygnował i też po szedł spać. Zainstalowałem go w tym samym hotelu, tak na wszelki wypadek - dorzucił z szelmowskim uśmiechem. - Ty rozpustniku! - Miałem długą przerwę - bronił się Marcus. - Przez cały ten czas nie tknąłem kobiety. - Miałam nadzieję, ale miło się upewnić. - Ufasz mi? - zapytał. - Kocham cię, Marcus - szepnęła Delia. - Kocham cię aż do bólu. NIEBEZPIECZNA MIAOZ 227 - Ja też. Nie wiedziałem, że rozłąka z ukochaną osobą może być tak bolesna. - Co cię tak męczyło? - Zwiadomość, że straciłaś nasze dziecko, a potem wyje chałaś, zanim zdążyłem się o tym dowiedzieć. Nie mogłem cię nawet pocieszyć. Co gorsza, musiałem żyć z przeświad czeniem, że to wszystko przez mnie. - Jak możesz tak mówić?! To nie twoja wina. Nie mo głam przecież pozwolić na to, by ten człowiek cię zabił! Co to byłoby za życie bez ciebie? - Może lepsze niż to, jakie cię czeka ze mną. - Marcus zasępił się. - Wciąż mam wrogów. Boję się, że przed nami jeszcze niejedna ciężka chwila. - Nie szkodzi. Jeżeli zajdzie potrzeba, stanę obok ciebie i będę strzelać - zapewniła Delia. - Teksańkie kobiety za wsze walczyły jak lwice w obronie swojej rodziny. A ty jesteś teraz moją rodziną - dodała - i będę cię kochać, póki śmierć nas nie rozłączy. Marcus nachylił się i musnął wargami jej rozchylone usta. - Oddam życie za ciebie, najdroższa. Dam ci wszystko, co zechcesz. Delia czuła się bezpieczna, kochana i rozpieszczana. - Chcę tylko dziecka, Marcus - wyszeptała miękko. - Ja też - powiedział, przygarniając ją mocniej do piersi. Zamknęła oczy. - Coś mi mówi, że nie będziemy musieli długo czekać. Po powrocie do Jacobsville Marcus zamieszkał w miej scowym hotelu, żeby uniknąć plotek, po czym zaprosił na kolację zaprzyjaznione małżeństwo Casha i Tippy Grierów, a także Barneya i Barb. Kolacja, przewidziana jako spotkanie w najbliższym gro- 228 NIEBEZPIECZNA MIAOZ nie, miała jednak swój dalszy ciąg. Nie mówiąc o tym Delii, Cash zaprosił swoich przyjaciół Judda Dunna i Marca Bran- nona, a także policjantów Palmera i Barretta oraz szeryfa Hayesa Carsona. Wszyscy mieli się spotkać po kolacji w foy er hotelu, w którym zamieszkał Marcus. Gdy kolacja dobiegła końca, Cash zostawił Delię z Barb, Barneyem i Tippy, a sam wyprowadził Marcusa do foyer, pod pretekstem rozmowy w cztery oczy. - O nie! - jęknął Marcus na widok umundurowanych stróżów prawa. - Chyba nie zamierzacie mnie aresztować tuż przed ślubem pod jakimś przedawnionym zarzutem, na przy kład przekroczenia jezdni na czerwonym świetle? - Nic z tych rzeczy - uspokoił go Cash. - Mamy inny problem. Marcus przywitał się ze wszystkimi, lecz nadal nie mógł zrozumieć, jaki jest cel tego spotkania. - Zapytaliśmy braci Hart, jak sobie radzić w podobnej sytu acji - radosnym tonem obwieścił Cash. - Chłopaki znają się na rzeczy, bo aranżowali nawzajem swoje śluby. Dali nam listę spraw, które trzeba załatwić, a my przygotowaliśmy następujący plan: jutro z samego rana jadę z tobą po licencję na zawarcie związku małżeńskiego. Judd umówił was oboje na jedenastą z doktor Lou Coltrain na badania krwi. Ceremonia ślubna odbę dzie w urzędzie stanu cywilnego za dwa tygodnie, w piątek. Marc załatwił to już z panią naczelnik. - Aha, byłbym zapo mniał - dorzucił. - Czy mam też umówić księdza? Marcus czuł, że kręci mu się w głowie. Zaszokowany, przytaknął i wspomniał, że jeszcze nie zdążyli z Delią poroz mawiać o szczegółach, ale oboje chcieliby wziąć ślub ko ścielny. - Skoro tak, wypożyczymy ci smoking - powiedział Cash. NIEBEZPIECZNA MIAOZ 229 - Nie trzeba, zadzwonię do firmy Neiman-Marcus i każę sobie przysłać smoking wraz z dodatkami. - Marcus mach nięciem ręki zbył ten problem. - Pozostają jeszcze zaproszenia - ciągnął Cash. - Już załatwione - odezwał się z uśmiechem jasnowłosy policjant Palmer. - Moja żona pracuje w dużej firmie poligra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|