image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

I przegrał w tej walce. Bonnie to widziała.
Elena zawsze stanowiła dla niego nieodpartą pokusę.
Kiedy znów spojrzał jej w oczy, patrzył ponuro, zaciska-
jąc usta w wąską kreskę. Jego skóra ju\ nie była blada, ale
zarumieniona. Nadal był spięty.
- Bonnie, mo\esz zrobić sobie krzywdę.
- Wiem.
- Otworzysz się na moc, której nie mo\esz kontrolo-
wać. A ja nie jestem w stanie zagwarantować, \e cię przed
nią obronię.
- Wiem. No to jak, chcesz to zrobić?
Złapał ją za rękę gwałtownym ruchem.
- Bonnie, dziękuję ci  szepnął.
Krew napłynęła jej do twarzy.
- Nie ma za co  westchnęła. Dobry Bo\e, ale\ on był
przystojny. Te oczy... Za chwilę mogła się na niego rzucić
albo rozkleić się kompletnie na tym łó\ku. Z przyjemnie
bolesnym przekonaniem o własnej cnocie wysunęła dłoń
z jego uścisku i obróciła się w stronę świecy. - Mo\e spró-
buję wpaść w trans i ją odnalezć, a potem, kiedy ju\ nawią\ę
kontakt, postaram się wrócić i zabrać cię ze sobą? Myślisz,
\e to się uda?
- Mo\liwe, jeśli ja te\ będę szukał kontaktu tobą  po-
wiedział, ju\ nie patrząc na nią tak natarczywie i przenosząc
spojrzenie na świecę. - Mogę czytać w twoich myślach...
Kiedy będziesz gotowa, ja to poczuję.
- Dobrze. - Zwieca była biała, gładka i błyszcząca.
Płomień migotał. Bonnie wpatrywała się w niego tak długo,
a\ się w nim zatraciła i pokój się rozmył. Był tylko ten pło-
mień, ona sama i płomień. Wnikała w ten płomień.
Otoczyła ją nieznośna jasność. A potem, przez nią,
Bonnie weszła w mrok.
W domu pogrzebowym było zimno. Bonnie rozejrza-
ła się z niepokojem, zastanawiając się, jakim cudem się
tutaj znalazła, próbując jakoś pozbierać myśli. Była zu-
pełnie sama i z jakiegoś powodu ją to niepokoiło. Czy nie
powinien tu być z nią ktoś inny? Poszukała tego kogoś
wzrokiem.
W pomieszczeniu obok dostrzegła światło. Ruszyła
w tamtą stronę i serce zaczęło jej walić. To był pokój, w któ-
rym wystawiono ciało zmarłego i pełno w nim stało wyso-
kich kandelabrów, w których płonęły białe świece. Pomiędzy
nimi stała biała trumna z otwartym wiekiem.
Krok po kroku, jakby coś ją przyciągało, Bonnie pode-
szła do trumny. Nie chciała do niej zaglądać. Ale musiała.
W tej trumnie coś na nią czekało.
Salę powijało ciepłe światło świec. Zupełnie jak na
jakiejś pływającej wyspie światłości. Ale nie chciała pa-
trzeć...
Poruszając się jak na zwolnionym filmie, podeszła do
trumny i spojrzała na wyściełający ją biały atłas. Trumna by-
ła pusta.
Bonnie zamknęła ją i cichym westchnieniem oparła się
o wieko.
A potem kątem oka dostrzegła jakiś ruch i obróciła się
gwałtownie.
To była Elena.
- O Bo\e, ale mnie przestraszyłaś  powiedziała.
- Myślałam, \e ci mówiłam, \ebyś tu nie przychodziła
- odparła Elena.
Tym razem włosy miała rozpuszczone. Bladozłote,
spływały jej na ramiona jak biały płomień świecy. Miała na
sobie cienką białą suknię, która lekko połyskiwała w świetle
świec. Sama wyglądała jak świeca, promieniejąca, rozświet-
lona. Była bosa.
- Przyszłam tu, \eby... - zaczęła Bonnie, bo jakaś myśl
przemknęła jej przez głowę. To był jej sen, jej trans. Musiała
sobie to coś przypomnieć. - Przyszłam tu, \eby ci umo\li-
wić spotkanie ze Stefano. - dokończyła.
Elena szerzej otworzyła oczy, rozchyliła usta. Bonnie
rozpoznała ten wyraz tęsknoty, nieznośnego pragnienia.
Niecały kwadrans temu widziała go na twarzy Stefano.
- Och... - szepnęła Elena. Przełknęła z trudem, a jej
oczy pociemniały. - Och, Bonnie... Ale ja nie mogę.
- Dlaczego nie?
W oczach Eleny lśniły teraz łzy, a jej wargi dr\ały.
- A co, jeśli zaczną się zmiany? Jeśli on się pojawi i...
- Dotknęła dłonią ust i Bonnie przypomniał się ten ostat-
ni sen, z wypadającymi zębami. Bonnie spojrzała Elenie
w oczy z przestrachem i zrozumieniem. - Nie rozumiesz?
Nie zniosłabym, gdyby coś takiego miało się stać  szepnęła
Elena. - Jeśli zobaczy mnie w taki stanie... A ja tu nie mo-
gę niczego kontrolować, nie mam dość siły. Bonnie, proszę,
nie sprowadzaj go tu. Powiedz mu, jak bardzo mi przykro.
Powiedz mu... - Zacisnęła powieki, popłynęły spod nich
łzy.
- Dobrze. - Bonnie czuła, \e sama się za moment roz-
płacze, ale Elena miała rację.
Sięgnęła do umysłu Stefano, \eby mu to wyjaśnić, \eby
mu pomóc znieść to rozczarowanie. Ale kiedy tylko dotknę-
ła jego myśli, wiedziała, \e zrobiła błąd.
- Stefano, nie! Elena mówi... - Ale to ju\ nie mia-
ło znaczenia. Jego umysł był silniejszy i w tej samej chwi-
li, w której nawiązała kontakt, on przejął kontrolę. Wyczuł
sens jej rozmowy z Eleną, ale nie zamierzał zaakceptować
odmownej odpowiedzi. Bezradna Bonnie czuła, jak Stefano
przejmuje kontrolę, czuła, jak jego umysł zbli\a się, jest co-
raz bli\ej kręgu światła uformowanego przez kandelabry. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl