Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zmienił zdanie? Jeśli tak, to koniecznie musiała go przekonać o swoich uczuciach. Tylko jak go przywitać, co powiedzieć? Siłą woli próbowała zapanować nad swoim podnieceniem. Pasażer Ashoka otworzył drzwiczki i wysiadł. Zroz- czarowaniemstwierdziła, że to nie Matt. Była tak pewna tożsamości mężczyzny, że teraz wpierwszej chwili go nie poznała. Wkońcu dotarło do niej, kto się zjawił. - John! - pisnęła radośnie. - Cudownie, że jesteś! - Podbiegła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję. - Jak się czujesz? - Wszybkim tempie odzyskuję formę. Głupie za- palenie szpiku nie powali mnie na długo - odparł z uśmiechem. Helenzaprowadziła gowcień. - Siadaj tutaj, a ja zaraz dam ci coś zimnego do picia. Co za niespodzianka! Nie do wiary... jesteśmy razemwAsanbagh. Nalała do szklanek soku. Wkrótce przyszedł Ashok. Zdążył już rozpakować sprzęt i schować lekarstwa do lodówki. Helen spostrzegła, że również i on cieszy się z powrotu Johna. janessa+endra us o l a d - n a c s 133 - Przyjechałeś prosto z Anglii? Tyle pytań cisnęło się jej na usta, że nie wiedziała, od czego zacząć. Johnskinął głową. - Przyleciałemz Londynu trzydni temu. - A na dodatek wraca do pracy z nami. - Oczy Ashoka lśniły z radości jeszcze bardziej niż zwykle. Tego wieczoru zjedli kolację w szampańskim na- stroju. Pózniej Ashok poszedł do szpitala, żeby zrobić obchód. John skierował rozmowę na poważniejsze tematy. Ciekawiło go, czy klinika wAsanbagh spełniła oczekiwania Helen. - Mniej więcej - odparła. - Zdążyłamsię zaaklima- tyzować i poznałamproblemy, o jakich wAnglii mi się nie śniło. Zaczynamlubić cały ten zgiełk. - Nie gniewaj się na mnie, Helen. Bardzo cię zawio- dłem. Mamnadzieję, że dzięki Mattowi było ci trochę łatwiej. - Nie mówgłupstw. Wcale mnie nie zawiodłeś. - Coś zaczęło ją dławić wgardle, więc zagryzła wargi. Nie chciała denerwować Johna opowiadaniemo kon- fliktach z Mattem. Nie potrafiła jednak przedstawić jego zachowania w pastelowych kolorach. - Fakt, że milczysz, potwierdza moje obawy - stwie- rdził John. - Muszę ci powiedzieć, że widziałem się z nimwKalkucie. - Tak? - Usiłowała nie okazać zainteresowania. - Miał jakiś konkretnypowód, żeby tamjechać? John przez chwilę przyglądał się jej z namysłem, nim obwieścił nowinę: - Załatwia sprawy związane ze swymwyjazdemdo starego kraju. - Matt jedzie do Anglii? Chyba tylkona urlop? - Nie, już na stałe. - Dlaczego? - Poczuła w sercu lodowate ukłucie strachu. Czyżby już nigdy miała go nie zobaczyć? Co go skłoniło do takiej decyzji? Przecież chyba nie to, że odmówiła wyjazdu do Saipa? Myśli chaotycznie prze- latywały jej przez głowę. Z trudem zapanowała nad janessa+endra us o l a d - n a c s 134 własnym głosem. - Odniosłam wrażenie, że właśnie tutaj Matt czuje się jak wdomu. - Przypuszczam, że Indie przestały być dla niego atrakcyjne - wyjaśnił John. - Czemutaksądzisz? Pominął milczeniemjej pytaniei powiedział cicho: - Matt z najwyższym uznaniem mówił o twojej pracy. - Naprawdę?Mimo żejestemtylkokobietą? Musiał wyczuć wjej głosiegorycz, bowestchnął. - Awięc uznałaś Matta za mizoginistę?Czyna tym polegał problemmiędzywami? Wiem, że wtykamnos wnieswojesprawy, alemuszę towiedzieć. Potwierdziła niechętnie. John delikatnie wziął jej dłoń wswoje ręce. - Helen, tyi ja znamysię od lat. Darujesz mi więc, jeśli palnę ci kazanie. Była pewna, że dostanie reprymendę za swoje na- ganne zachowanie wstosunku do Matta. Wolną ręką nerwowoprzesuwałapostoledzbanekzsokiem. - Chodzi mi o Matta... - John zawahał się, jakby szukał odpowiednich słów. - Na pewno denerwowała cię jego nadmierna troska o twoje bezpieczeństwo. On miał jednak swoje powody. Moimzdaniempowinnaś je znać, choć pewnie wolał o tymniemówić. Czekała wnapięciu na jego wyjaśnienia. Odgarnęła włosy, abypoczuć na szyi odrobinę chłodu. Wilgotność powietrza jeszcze nigdy nie wydawała się jej aż tak przytłaczająca. - Kiedy Matt przyjechał do Indii, towarzyszyła mu pewna pielęgniarka. - John podjął przerwanywątek. - Po pewnymczasie stali się sobie bliscy. Lecz Emma marzyła o niezależności, na którą Matt jej nie zezwalał. - Emma! - Helenpowtórzyłaimię beztchu. - Awięc to ona! -Tak. Podobnie jak ty chciała samodzielnie od- wiedzać okoliczne wioski. Nie zajmowała się leczeniem chorób. Pragnęła imzapobiegać. Matt ją kochał. janessa+endra us o l a d - n a c s 135 W końcu pozwolił jej działać na własną rękę. Niestety zdarzyło się nieszczęście. W czasie jednej ze swoich wyprawEmma poniosła śmierć. - OBoże, jaktosię stało? - Usiłowała ingerować w małżeńskie nieporozumie- nia. Wtakich sytuacjach dochodzi tu czasemdo ręko- czynów. Mężowie biją swoje żony. Przypadkowy cios nie był przeznaczony dla Emmy, lecz okazał się tragi- czny w skutkach. Upadła i uderzyła głową o kamień. Należało ją położyć i przeprowadzić sztuczne oddycha- nie. Ale tamnikt nie wiedział, jak jej pomóc. Po prostu się udusiła. To był wypadek, lecz Matt wciąż ma poczucie winy. Wyrzuca sobie, że zgodził się na jej samotne eskapady. Emma przebywała zaś w Indiach zbyt krótko, aby zrozumieć, jak żyją Hindusi. - Nie zdziwiłabym się, gdyby po tym wszystkim Matt znienawidził Indie. Lecz on kocha ten kraj. Został, aby pomagać ludziom. - Sądzę, że wiązało się to ze wspomnieniami o Em- mie. Chciał kontynuować pracę, która dla niej miała takie znaczenie. - Cosprawiło, że teraz nagle zmienił zdanie? - Twoja osoba, Helen. Tak przypuszczam. Matt nie może znieść myśli, że historia mogłaby się powtórzyć. Dlatego woli stąd wyjechać. - Ale... ale przecież... Ja naprawdę próbowałamgo przekonać, że umiemsobie radzić. - Nie poszło ci z tym łatwo, prawda? Prosiłemgo o trochę opieki nad tobą. Twój permanentny opór kosztował Matta sporo zdrowia. On uważa, że mnie zawiódł. Wtej sytuacji uznał, że nie powinien tu zostać. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, co do ciebie czuje. - Ccco... co do mnie czuje - szepnęła. - Och, John, nigdy nie byłampewna... - W czasie pobytu w Asanbagh Matt zdał sobie sprawę ze swoich uczuć. Tego wieczoru, wprzeddzień wyjazdu uznał, że niepotrzebnie był w stosunku do ciebie nadopiekuńczy. Zależało mu na tobie. Dlatego janessa+endra us o l a d - n a c s 136 w ostatniej chwili postanowił zrezygnować ze swego żądania. Nie chciał cię zmuszać do opuszczenia kliniki. - Więc dlaczego, dolicha, mi tegonie powiedział? - Zaczynała się zastanawiać, czy Johnowi coś się nie pomyliło. - Zrozumiał, że odrzucasz jego względy, ponieważ twój wybór padł na Ashoka. To go załamało. - Na Ashoka? - powtórzyła oszołomiona. Przez chwilę nie mogła wto uwierzyć. Zaraz jednak przypo- mniała sobie lekcję bengalskiego. Matt zastał ich wtedy razem. Przyszedł do jej pokoju, bo ją kochał, a zobaczył ją na łóżku z Ashokiem. Wyobrażała sobie, jak bardzo poczuł się zraniony. Szczególnie po tym, co już ich łączyło. Nie miał przecież pojęcia o nauce języka. Dopiero teraz pojęła, dlaczego wyje-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|