image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oni cierpią. Tyle że dla mnie nie musisz się poświęcać. Connor, dam... damy sobie
radę sami.
- Daisy, to takie słodkie - czule ujął jej dłonie - choć i niemądre zarazem.
Skarbie, pragnę być z tobą, potrzebuję cię, kocham. I kochałem przedwczoraj, tylko
byłem zbyt głupi, by to dostrzec. A że jeszcze do tego jesteś w ciąży, to już w ogóle
jestem w siódmym niebie.
- Hm... czyli teraz mnie już kochasz? - spytała, patrząc na niego czujnie.
- Kochałem, kocham i kochać będę już zawsze.
- Aha... W takim razie chcę z powrotem zaręczynowy pierścionek.
- Jasne! - Wybuchnął śmiechem. - Ale najpierw musisz zrobić coś dla mnie.
- Co?
- Chodz do domu. Do naszego domu.
R
L
EPILOG
Oślepiły ją fluorescencyjne lampy, ale po chwili widziała już piękne detale ze
szkła i drewna.
- Och...
- Aż tak zle?
- Jest dokładnie tak, jak sobie wymarzyłam. - Jak to zrobiłeś? I jak udało ci
się tak szybko?
Spełnił jej kolejne marzenie. I to takie, którego sama nie była świadoma.
Gdy pół roku temu Connor oświadczył, że kupił dla niej sklep, myślała, że go
udusi. Chyba oszalał. W ogóle jej nie pytał o zdanie. Przecież to trzeba zorganizo-
wać, urządzić, zaopatrzyć, pokierować. I jak to pociągnąć, gdy urodzi się dziecko?
Jednak wraz z upływem czasu wątpliwości znikały, a na ich miejsce pojawiła się
radość z posiadania odpowiedniego miejsca do prezentowania swoich projektów i
warsztatu na zapleczu, żeby je szyć. Connor cały czas był przy niej, pomagał i do-
radzał, a przede wszystkim organizował prace budowlane. Nie byli już parą. Byli
jednością.
- Będzie wielka inauguracja z szampanem! - entuzjazmowała się Daisy. - Za-
prosimy wszystkich, myślę, że za miesiąc zdążymy...
- Wielka inauguracja będzie musiała poczekać - przerwał jej. - Na razie bę-
dziesz zajęta sobą i dzieckiem. Urządzimy inaugurację, powiedzmy, w lipcu, jeśli
będziesz się dobrze czuła.
- Przecież to tyle miesięcy!
- Nic na to nie poradzę. I nie licz na Juno, jest po mojej stronie.
- Oczywiście, Connor!
- Zdrajczyni - ze śmiechem skomentowała Daisy.
Początkowa niechęć zmieniła się w przyjazń. Connor traktował Juno jak
młodszą siostrę, doradzając jej, pomagając i żartując. Ona droczyła się z nim,
R
L
przyjmując rady tylko wtedy, gdy sama już wcześniej wpadła na takie rozwiązanie,
była bowiem obsesyjnie samodzielna i uparta jak diabli.
- Termin mam za dwa tygodnie - marudziła Daisy. - Jeszcze zdążę coś zrobić.
Szkoda, żeby pomieszczenie stało puste.
- Wcale nie szkoda. Mamy tyle czasu, ile chcemy, a z tego, co widzę, nieko-
niecznie musi to trwać dwa tygodnie.
- Serdeczne dzięki. Wiem, że wyglądam jak balon, ale nie musisz mi tego cią-
gle wypominać.
- Przestań dopominać się komplementów. Wiesz, że wyglądasz cudownie.
- Skoro zaczynacie się migdalić, to ja spadam - oznajmiła Juno.
- Idz, idz. Jasne, że będziemy się migdalić - ze śmiechem odparł Connor.
- Przyjdę jutro, Daze, by cię przypilnować.
- Zdrajczyni!
- A pewnie. - Juno zamknęła za sobą drzwi sklepu.
- Mam jeszcze jedną sprawę do ciebie.
- Tak? - spytała Daisy, doskonale wiedząc, co ma na myśli jej narzeczony.
- Ustalenie daty ślubu.
- Mówiłam ci, że nie chcę wyglądać podczas ceremonii jak wieloryb.
- Przecież nie wyglądasz. Posłuchaj, znalazłem doskonałe miejsce we Francji.
W trzecią sobotę sierpnia mają wolny termin. Możemy tam zostać na tydzień i wró-
cić na Karnawał Portobello. Co ty na to?
- A mówiłeś, że mamy tyle czasu, ile chcemy.
- Dlaczego wciąż nie zgadzasz się na ustalenie daty ślubu? Jest jakiś szcze-
gólny powód?
Westchnęła ciężko.
- Skontaktuj się z Makiem. Chcę go zaprosić.
- Chcesz go... co?
R
L
- To twój brat. Będziemy mieli dziecko, zostanie stryjem, a przysięga małżeń-
ska sprawi, że zostaniemy rodziną. Chcę, żeby był przy tym. Ty nie chcesz?
- A... a jeśli nie przyjedzie?
- Jeśli jest twoim bratem, to nie stchórzy. Musicie się z sobą zobaczyć. Musi-
cie traktować się jak bracia. Jest twoją rodziną, więc będzie i moją rodziną.
- Ależ ty jesteś... No dobra. Skontaktuję się z Makiem. Mam nadzieję, że
zniesie jakoś tę wiadomość.
- Dziękuję. Wiem, że tak będzie dobrze.
- Czyli ustalamy datę ślubu na osiemnastego sierpnia. I już żadnych wymó-
wek. Zrozumiano?
- Tak jest, Connor.
Trzy dni i czternaście godzin pózniej Daisy trzymała na rękach swoje kolejne
marzenie. Mały Ronan Cormac Brody ssał zawzięcie jej pierś, a jego ojciec stał nad
nimi, obejmując Daisy, i patrzył zachwycony. Wiedziała, że znalazła szczęście, o
jakim marzyła w najskrytszym zakamarku swego serca.
R
L [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl