Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kołysały się kusząco pod skórzanym fartuchem. 190 A jeśli już mam znosić wasze łzy mówił dalej Gareth to przynajmniej trzymajcie głowy w górze, aby wszyscy je widzieli. Jeśli zbiera się wam na płacz, róbcie to tak, aby wasze panie i panowie mogli się rozkoszować tym widokiem. Ale nie próbujcie mnie nabierać. Jesteście wspaniałymi konikami. Je dynym skutkiem waszych łez będzie tylko silniejsza chłosta. No, a teraz jazda przed stajnię! Wyszliśmy na zewnątrz. Poczułem, jak Gareth chwyta za mną lejce, a fallus niczym masywna pałka wtargnął do odbytu, twardy i nieustępliwy, bo z brązu, gruby i sztywno trzymany przez uprząż. Ciężarki ciągnęły za sutki i miałem wrażenie, że żadna z części mego ciała nie ma teraz spokoju. Pierścień na penisie stał się zbyt ciasny, moją haniebną nagość podkreślały obcisłe buty. Uprząż zdawała się mieć nade mną pełną władzę, skupiać i jednoczyć tysiąc rozmaitych wrażeń i udręk. A gdy poczułem, że za bardzo oddaję się temu, na moim tyłku wylądował z głośnym trzaskiem rzemień Garetha. Usłyszałem następny świst, ale tym razem odpowiedział mu jęk Tn-stana. Minęliśmy ustawione tu pręgierze i wyszliśmy przez wrota na rozległe podwórze, pełne powozów i furmanek. Furtka wychodziła wprost na wschodnią drogę w wiosce. Znowu ogarnął mnie niepokój. Szlochałem wystraszony, że może zostaniemy stąd wygnani, że będziemy oglądani w tej nowej haniebnej liberii, ale im silniej wstrząsały mną spazmy, tym dotkliwiej odczuwałem ciężar uprzęży i wisiorków przyczepionych do sutków. Obok mnie stanął Gareth i szybko przeczesał mi włosy grze- - bieniem. Uspokój się, Laurent powiedział z naganą w głosie. Czego się tu bać? Poklepał mnie po pośladkach, które - jeszcze przed chwilą trzepnął rzemieniem. Nie, nie zamie rzam cię dręczyć. Naprawdę. Coś ci powiem na temat strachu: jest dobry tylko wtedy, gdy masz alternatywę. Trącił fallus, aby się upewnić, czy tkwi należycie, a on wszedł głębiej, bardziej nieubłaganie. Poczułem, jak mój odbyt pulsuje wokół tego pala i zaciska się na nim. Zaszlochałem ponownie. 191 Czyżby istniała dla ciebie alternatywa? zapytał Gareth. Dobrze się zastanów. Masz inne wyjście? Potrząsnąłem głową, aby przyznać, że nie. Nie, koniki nie odpowiadają w ten sposób pouczył mnie łagodnie. Głową należy potrząsać mocno. O, tak. Je szcze raz. Właśnie tak. Posłuchałem go, a każdy gwałtowny ruch głową sprawiał, że napinały się rzemienie uprzęży, pociągając za ciężarki u sutków i wpychając głębiej fallus. Gareth niesłychanie delikatnie musnął mi szyję, a ja zapragnąłem nagle odwrócić się do niego i wypłakać się na jego ramieniu. No, no, już dobrze powiedział. Przecież ci mówiłem, że nie ma się czego bać. I jeszcze jedna rzecz, Tristanie. Strach jest istotny tylko wtedy, gdy masz wybór. Lub jakąś kontrolę. Ty nie masz ani jednego, ani drugiego. Niebawem przybędzie tu burmistrz swoim farmerskim wozem. Zwróci dotychczasowy zaprzęg, a wy będziecie częścią nowego. Pojedziecie do jego domu na popołudniową zwózkę i pamiętajcie, że nie macie wy boru. Zostaniecie zaprzęgnięci do wozu i tak będziecie pracowali do wieczora, dostając co jakiś czas solidne baty. Także temu nie możecie zapobiec. A więc, zastanów się: czego tu się bać? Przez cały rok będziecie służyć w ten sposób i nic tego nie zmieni. Rozumiecie mnie, prawda? Jeśli tak, macie skinąć. Skinęliśmy obaj głowami. Nieco zaskoczony uzmysłowiłem sobie, że jestem już bardziej spokojny, a strach jakby przygasa, staje się czymś innym, czymś bezimiennym. Trudno opisać jeśli w ogóle jest to możliwe poczucie, że zaczyna się nowe życie. W każdym razie wszystkie drogi, którymi podążałem do tej pory, wiodły mnie do tego miejsca, do tej bramy, do tego początku. Gareth nabrał na ręce trochę oleju ze stojącego obok dzbanka i zaczął nacierać nim moje jądra, mrucząc przy tym chyba, będą pięknie błyszczały", potem potraktował w ten sam sposób czubek penisa. Masaż podniecił mnie tak bardzo, po ciele przeszły ciarki i myślałem, że tego nie zniosę. Uchyliłem się przed jego dłonią, a on roześmiał się i uszczypnął mnie w pośladek. 192 Kiedy wreszcie przestaniesz ronić te łzy? zapytał, całując mnie za uchem. Jeśli zbierze ci się na płacz, zacznij żuć wędzidło, ale mocno. Czy nie jest przyjemna taka miękka skóra między zębami? Konie bardzo to lubią. Było przyjemnie; Gareth miał rację. Takie żucie wędzidła, międlenie między zębami sztywnego zwitka skóry istotnie pomagało, nawet smakowało, dodawało sił. Kątem oka obserwowałem, jak Gareth namaszcza olejem Tri-stana. Za chwilę wyjdziemy na drogę, myślałem, pobiegniemy kłusem na oczach setek ludzi jeśli tamci w ogóle zechcą zaszczycić nas spojrzeniem. Gareth znowu odwrócił się do mnie, przywiązał do czubka penisa niewielki rzemyk z drobnym dzwoneczkiem, który przy najlżejszym ruchu wydawał niski metaliczny dzwięk. Nieprawdopodobnie poniżające, choć takie małe! Przypomniały mi się wspaniałe ozdoby w świecie Sułtana klejnoty, złoto, barwne kobierce rozpostarte na zielonej soczystej murawie ogrodowej, wytworne skórzane kajdanki i łzy niepohamowanie spłynęły mi po twarzy; nie dlatego, że chciałem znalezć się tam ponownie! Po prostu ta dramatyczna przemiana rozbudziła uczucia ponad miarę. Dzwonek miał już również Tristan i teraz najlżejsze poruszenie naszych członków sprawiało, że rozlegał się ów okropny dzwięk. Wiedziałem, że wkrótce przywykniemy do tego wszystkiego. Jeszcze miesiąc i nic nie zdoła nas zadziwić! Patrzyłem, jak Gareth zdejmuje z haka na ścianie bicz z długim uchwytem, jakiego nigdy przedtem nie widziałem. Składał 'Się z kilku twardych, ale dość giętkich rzemyków i przypominał tradycyjne dziewięciorzemienne baty do chłosty. Tym właśnie przyrządem Gareth zaczął wymierzać nam zamaszyste razy. Nie bolało tak bardzo, jak przy pojedynczym rzemieniu, ale paski były ciężkie i za każdym uderzeniem ogarniały od razu całe ciało. Niemal pieszczotliwe, pokrywały jednak nagą skórę licznymi piekącymi smugami i siniakami. Po chłoście Gareth ujął ponownie lejce i kierowani przez niego pomaszerowaliśmy do bramy. Z wrażenia ścisnęło mnie 193 w gardle. Powiodłem wzrokiem ponad szeroką drogą do odległego muru obronnego wioski. Na szczycie muru dojrzałem żołnierzy. Przechadzali się leniwie tam i z powrotem; mgliste sylwetki na tle słonecznego nieba. Jeden z nich przystanął i pomachał ręką do Garetha, który odwzajemnił gest. Od strony południowej nadjeżdżał szybko powóz, zaprzężony w osiem koników ludzkich. Każdy z nich miał nałożoną uprząż i wędzidło, jak i my. Patrzyłem na nich osłupiały. Widzisz? zapytał Gareth. Pokiwałem głową tak energicznie, jak tylko mogłem. A teraz zapamiętaj, że tak właśnie masz maszerować. Podnoś nogi wysoko, stąpaj dumnie. Potrafię wybaczać rozmaite błędy, ale nie brak animuszu. Obok nas przejechały z łoskotem kół dwa inne powozy. Niewolnicy starali się prezentować jak najkorzystniej, kopyta dudniły po bruku, ja zaś stałem jeszcze bardziej osłupiały, niemal skamieniały. Tak ma wyglądać nasza służba przez najbliższy rok, tak będzie wyglądało nasze życie. A w ciągu kilku sekund rozpocznie się nasz pierwszy prawdziwy straszliwy sprawdzian. Azy ciekły mi po twarzy niepowstrzymanie, zdołałem jednak stłumić szloch, gryząc skórzane wędzidło. Delektowałem się tym smakiem, tak jak to przepowiedział Gareth, a kiedy napinałem mięśnie, napinały się też rozkosznie paski uprzęży, przypominając mi zbyt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|