Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kiedy się rozzłości. Zresztą z pewnością te i inne wspomnienia wrócą, kiedy ją pan zobaczy. - Miejmy nadzieję. - Lytham westchnął. Dopił brandy. Poczuł się nieco lepiej, ale brak pamięci mocno mu doskwierał. Powinien przecież pamiętać kobietę, którą miał zamiar poślubić. - Nie, nie będziemy wysyłać wiadomości - zdecydował. - Jak rozumiem, moja posiadłość leży niedaleko stąd. Będziemy tam prawie tak szybko jak list. Wolę opowiedzieć ciotce i Emmie całą historię osobiście. Nie wiedział, co go powstrzymuje przed zawiadomieniem bliskich, że ocalał. Emma postanowiła zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. W domku lady Agaty było bardzo ciepło, a poza tym lubiła spacery. Była też ciekawa, jak wygląda z bliska Lytham Hall. Poprzedniego dnia wezwały zarządcę, żeby omówić sytuację. - Wiem, że istnieją dalecy kuzyni - powiedział Stephen Antrium - ale nie czuję się zobowiązany kontaktować się z nimi już teraz. Poczekam kilka miesięcy, a pózniej zasięgnę porady prawników pana markiza. - Do tego czasu Lytham wróci - oświadczyła lady Agata. - Niech pan sobie zapamięta moje słowa, panie Antrium. Czuję to. - Oby jaśnie pani miała rację. Pan markiz dokonał tu cudów i nie chciałbym widzieć, jak majątek znów popada w ruinę. Jest doskonałym gospodarzem, o wiele lepszym niż byli jego ojciec czy bracia. Nie mówiąc już o tym, ile dobrego czyni dla innych. - Uśmiechnął się ciepło do Emmy. - Gdyby pani miała ochotę zwiedzić posiadłość, w każdej chwili służę. - Jest pan bardzo miły - podziękowała Emma, czując się jak oszustka. - Może któregoś dnia wybiorę się obejrzeć dom. - Pani Williams będzie zachwycona. Uprzedzę ją, że może się spodziewać pani wizyty. - Dziękuję, ale to nie będzie żadna oficjalna wizyta. Niech sobie nie robi kłopotów z mojego powodu. Emma nie zamierzała odwiedzać Lytham Hall tego ranka, tylko przejść się po parku i obejrzeć dom z zewnątrz. Jednak kiedy podeszła bliżej przez ogród różany, ogołocony z kwiatów o tej porze roku, z rezydencji wyszedł Antrium, żeby ją powitać. - Dojrzałem panią z okna mojego biura. Może pani wejdzie i napije się herbaty? - Dziękuję, ale nie chcę odrywać pana od pracy. Wyszłam tylko na spacer, nie zamierzałam się naprzykrzać. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - W żadnym wypadku. Pani Williams nie może się doczekać, żeby panią poznać. Gdyby sprawy inaczej się potoczyły... Jesteśmy wszyscy zdruzgotani zaginięciem pana markiza i rozumiemy, jakie to dla pani bolesne, panno Sommerton. - Tak, to prawda - przyznała szczerze. - Bardzo go kochałam. - Oczywiście. Słyszeliśmy o pani chorobie i całym sercem współczujemy. Emma czuła, że się czerwieni. Wszyscy byli dla niej tacy mili, a ona ich oszukiwała! Nieporozumienie zaczęło się niewinnie, a teraz nie wiedziała, co robić. Prawda była zbyt wstydliwa. Pozwoliła zarządcy wprowadzić się do środka. Ogarnęła wnętrze zaciekawionym spojrzeniem. Dom był bardzo piękny, choć stary - główne skrzydło zostało odremontowane w poprzednim wieku i wymagało odnowienia. Ciężkie dębowe meble, bogato rzezbione i wypolerowane do połysku, pochodziły z tych samych czasów, co budynek. Dębowa boazeria na kamiennych ścianach nabrała miękkiej, złocistej barwy; wiele sal zdobiły duże obrazy przedstawiające posępne kobiety i mężczyzn w strojach z epoki. Przodkowie Lythama, pomyślała Emma. Wypatrywała podobieństwa do obecnego markiza, ale go nie znalazła. W jednym z pokoi, utrzymanym w zieleni i umeblowanym niezwykle elegancko, choć nie według najnowszej mody, naprzeciwko wejścia wisiał portret ładnej młodej kobiety, w której Emma, bez niczyjej podpo- wiedzi, od razu poznała matkę Lythama. - Jaki ładny buduar - zauważyła. - Taki inny od reszty pomieszczeń. - Należał do matki pana markiza. Zachował go w takim samym stanie, bez żadnych zmian, chociaż rzadko tu zagląda. Woli bibliotekę. Jednakże nigdy nie zatrzymuje się tu na dłużej. - Tak, lady Agata mówiła, że najczęściej przebywa w Londynie. - Tam ma też piękny dom, odrestaurowany niedawno z wielkim smakiem... Ale może pani go widziała? - Nie. Byłam w Bath, zanim... - Urwała, słowa nie chciały jej przejść przez zaciśnięte gardło. - Nie miałam okazji. Co ona wyprawia? Dlaczego podtrzymuje to oszustwo? Z trudem przywołała uśmiech na twarz, kiedy przyszła ją przywitać gospodyni. - Zostanie panienka na lunch, panno Sommerton? Mogłabym pózniej oprowadzić panienkę po reszcie domu. Chce panienka zobaczyć sypialnie? Emma zawahała się. Powinna odmówić, oczywiście, ale to może być jedyna okazja. - Nie sprawię pani kłopotu? Trzeba zawiadomić lady Agatę, żeby się nie martwiła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|