Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Było już dobrze po północy. Brałyśmy udział w tylu symulacjach, że straciłam rachubę czasu. Mimo strasznego zmęczenia, nie mogłyśmy zdobyć się na pójście do łóżka. Może nrzmi to niewiarygodnie, ale przechytrzanie Opozycji w sytuacjach na niby spala niemal tyle samo anielskiej energii, co w rzeczywistości. - %7łałuję, że za życia nie miałam o tym wszystkim pojęcia powiedziałam. - O czym wszystkim? - mruknęła Lola. - Tyle razy wydawało mi się, że jestem zupełnie sama, podczas gdy Agencja cały czas nade mną czuwała. %7łałuję, że nikt mi o tym nie powiedział. - Och, masz rację zgodziła się Lola. - Loluniu, wciąż czegoś nie rozumiem ciągnęłam. - Hmm...? - zainteresowała się Lola. Przełknęłam ślinę. To słowo jakoś nie chciało mi przejść pzrez gardło. - Nadal nie mam zielonego pojęcia, czym w grucie rzeczy jest Opozycja wyznałam. Lola usiadła, marszcząc brwi. - Czy w twoich czasach istnieją takie rzeczy, jak wirusy komputerowe, Mel? Skinęłam twierdząco głową. - Zachowują się jak szkodliwe wirtualne formy życia. - to dlaczego niekturzy ludzie lubią się nimi bawić? Przeciągnęłam palcem wzdłuż umazanego czekoladą kubka i oblizałam go starannie. - Niektórym ludziom sprawia chyba przyjemność wyżądzania poważnych szkód, kropka. - Właśnie! - wykrzyknęła Lola. - Nikt tak naprawdę nie wie, w jaki sposób opozycja przeniknęła do układu wszechświata. Ale, szczerze mówiąc, kogo to obchodzi? Po prostu jest i wyrządza duże szkody. Agencja nie może sobie pozwolić na to, żeby pracować na wolniejszych obrotach, bo Opozycja natychmiast zyskałaby nad nią przewagą. - A więc to taka kosmiczna... drobna pomyłka. To nie istnieje w rzeczywistości, prawda? - zapytałam przygaszona. Czekałam na jakieś słowo pociechy ze strony Loli. W głębi ducha znałam jednak odpowiedz. Po długiej chwili milczenia Lola odpowiedziała: - Nie, to jak najbardzej prawdziwe, Boo powiedziała cicho. - Ale faceci w białych garniturach zawsze w końcu wygrywają, prawda? - zapytałam błagalnie. - Prawda? Lola w milczeniu zaczęła pakować książki do szkoły. Nagle poczułam, że zaraz wyparuje i mi mózg i że muszę się położyć. Powlokłam się do swojego pokoju. Zanim zdążyłam położyć głowę na poduszce, zasnęłam. Anioł praktykant prowadzi podwójne życie. Następnego dnia poszłam do szkoły, czując się jak anielski odpowiednik Buffy Postrachu wampirów. Kiedy nasza paczka zabawiała się ekscytującymi grami kosmicznymi, reszta klasy przygotowywała się do egzaminów. Pamiętacie słowa, które wymieniałam jako te, które przyprawiają mnie o ból głowy? Otóż dla mnie egzaminy należą do tej samej kategorii, co koszmary . Tamtej nocy śniło mi się po raz kolejny, że wspinam się po drabinie do gwiazd, a jej stopnie łamią się jeden po drugim pod moimi stopami. Klątwa Beeby dosięgła mnie jeszcze raz. To jest tak: im rozpaczliwiej pragnę wstąpić na dobrą drogę, tym trudniej mi się zabrać za naukę. Im mniej pracuję, w tym większą wpadam rozpacz. Dni mijały a mój stan się pogarszał. Pewnej nocy Lola nie wytrzymała. - Zapędzasz się w ślepy zaułek, Mel. Nie jesteś dziwaczką, nie ciąży na ciebie przekleństwo i nie jesteś sama. Mmasz mnie i Reubena, możesz na nas liczyć. Lola podniosła mnie na duchu i pomogła wyrwać się z zaczarowanego kręgu. Tak długo wmawiała mi, że sobie poradzę, aż jej uwierzyłam. Wieczór za wieczorem razem z Lolą i Reubenem przepytywaliśmy się nawzajem z przedmiotów, których uczył nas pan Albright. Kiedy w końcu, chwiejąc się na nogach, wkroczyłam do sali egzaminacyjnej i spojrzałam na pierwszy arkusz zadań, omal nie zemdlałam. Rozumiałam wszystkie pytania! Po egzaminach całą bandą udaliśmy się do Guru, żeby uczcić tę okazję. Czułam się lekko. - Nie chcę wariować z tą nauką zwróciłam się do Reubena. - Po prostu nie zamierzam dać się wylać z Akademii. - A ja tylko mam nadzieję, że jakoś przebrnę przez Wiedzę o Ziemi westchnął. - Ależ oczywiście, że przebrniesz! - uśmiechnęła się Lola. - A potem wszyscy pomkniemy na ziemię niczym trójka kosmicznych muszkieterów! Jakiś czas pózniej w moim pokoju zaskoczyło mnie ćwierkanie telefonu Akademii. Do tej pory nie miałam telefonu, a teraz stał sobie przy moim łóżku. Nacisnęłam guzik rozmowa . - Eee... tu Melania odezwałam się niepewnie. Czułam się zdecydowanie głupio. - Serdecznie gratuluję usłyszałam głos Michała. - Wasz zespół wypadł znakomicie podczas ostatnich ćwiczeń. - Ooch, dzię-dziękuję wyjąkałam. - Teraz chcielibyśmy sprawdzić, jak radzicie sobie w realnym świecie. Zazwyczaj nie wysyłamy praktykantów na Ziemię tak szybko, ale, jak wiesz, znajdujemy się w kryzysowej sytuacji. Za parę minut przyjedzie po was limuzyna z Agencji. - Ojej, dokąd się udajemy? - pisnęłam. - To znaczy, w jakie czasy? - dodałam pospiesznie. W głosie Michała brzmiał, jak zwykle, niezmącony spokój. - Odbędziecie anielską służbę w Londynie pod koniec II wojny światowej wyjaśnił. - Rok 1944. Rozdział VIII W chwilę pózniej zrozpaczona wpatrywałam się w zawartość mojej szafy. Lola zaczęła dobijać się do moich drzwi. - Melanio! - wrzasnęła. - Wyłaz wreszcie! - Jestem ciągle w tej samej sukience! - zawołałam żałośnie. - Londyńczycy nie zwrócilibyna ciebie uwagi, nawte gdybyś miała koronę na głowie! Większość ludzi nie widzi aniołów, zapomniałaś? - Lepiej, żebyś się nie myliła mruknęłam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|