Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Sue, on o mało nie zabił tej kobiety. Nie możesz pozwolić, żeby uszło mu to płazem. - Charley, gdyby on był twoim klientem, sam byś gardłował, że nie ma podstaw, by wnieść oskarżenie. Trafiła w samo sedno. - Co więc mam jej powiedzieć? - Prawdę. Jak się pewnie domyślasz, dokładnie sprawdzamy pana Howarda Wordleya. Jeśli coś takiego już mu się zdarzało, to zupełnie zmieni postać rzeczy. Powiadomimy ją, co zdecydował prokurator. - Kiedy? - Za tydzień, może szybciej. Chcę powęszyć w motelu i jeszcze zbadać kilka drobiazgów, zanim udam się z tym do prokuratora. -Jakie zajmiesz stanowisko? Westchnęła. - Nie mogę zapomnieć widoku szyi tej kobiety, więc chociaż wątpię, by udało nam go przyszpilić, zarekomenduję śledztwo. Gdyby jeszcze chwilę ją dusił, mielibyśmy sprawę o morderstwo. - Informuj mnie na bieżąco, dobrze? - To dziwne uczucie mieć cię po swojej stronie, Charley. Czuję się nieco zdezorientowana. Zadzwonię, kiedy będę coś wiedziała. - Dzięki, Sue. Odłożyłem słuchawkę. W hrabstwie Kerry nastąpiła ostatnio zmiana na stanowisku prokuratora. Poprzedni, Mark Evola, skorzystał z okazji i objął stanowisko sędziego okręgowego. Ponieważ ja pokonałem go w sprawie o morderstwo Harwella, wierzył, że tym samym zniszczyłem jego szanse na wyższy urząd. Obecnie był jednym z trzech sędziów hrabstwa. Zamierzał jednak startować w wyborach jesiennych, więc zawsze, gdy się spotykaliśmy, obdarza! mnie uśmiechem. Ale jego oczy nigdy się nie śmiały. Kiedyś spróbuje mnie trafić. Wiedziałem o tym. A on wiedział, że ja wiem. To była tylko kwestia czasu. Nowy prokurator, który zajął stołek po Evoli, również przymierza! się do jesiennych wyborów. Do tego czasu musiat uważać na każdy krok i na pewno nie zrobi nic kontrowersyjnego. Takiego na przykład jak oskarżenie o gwałt głównego importera samochodów w mieście. Becky nie miała najmniejszej szansy. Kilka minut po trzeciej zadzwonił Mickey Monk. Najwyrazniej był pod dobrą datą. - Znam już termin sprawy. Jezu, nie spodziewałem się, że to nastąpi tak szybko. - Był bardzo spięty, jego głos łamał się na granicy krzyku. Trudno ocenić, w jakim stopniu przyczynił się do tego alkohol, a w jakim zdenerwowanie. - Kiedy, Mickey? - Dwudziestego piątego maja. Cholernie szybko. - Mamy trzy tygodnie. To mnóstwo czasu. Czym się martwisz? - Charley, wiesz, że wszystko włożyłem w tę sprawę. Jeśli nie wygram, czeka mnie grób, mogiła. Moi kredytodawcy stają się nerwowi. - Wyluzuj się, Mickey. To będzie nasz najlepszy strzał. - Czytałeś o tych facetach czekających na pluton egzekucyjny? - No i co? - Wiem, jak się czuli. - To niezupełnie to samo, Mickey. - Może dla ciebie nie, ale dla mnie tak. Myślę, że szybka śmierć byłaby lepsza niż to, co mnie spotka w razie przegranej. Po chwili milczenia odezwał się już spokojniejszym głosem: - Chyba powinieneś zobaczyć się z moim klientem. - Dlaczego? - Wydaje mi się ważne, byś ujrzał tego biednego skurczybyka na własne oczy. To może ci pomóc w sądzie. - Czy mógłbyś go przywiezć do mojego biura? - Nie, Charley. To bardziej roślina niż człowiek. Wyznacz dzień, a zawiozę cię do niego. - Sądzę, że to niepotrzebne. - Może dla ciebie, ale nie dla tego faceta. Jego przyszłość także zależy od wyniku sprawy. Opowiadać o kimś, kogo zna się z akt, to zupełnie co innego, niż go zobaczyć i poznać problem, że tak powiem, z pierwszej ręki. - Mickey, jestem dość zajęty. - Wszyscy jesteśmy zajęci, lecz to ważne. Proszę cię o przysługę, Charley. Westchnąłem. - No dobrze. Kiedy chcesz jechać? - Pasuje ci najbliższy poniedziałek? Przerzuciłem kartki stojącego na biurku kalendarza. Zaplanowałem na poniedziałek kilka spraw, ale nic takiego, czego nie dałoby się przełożyć. Mickey najwyrazniej kiepsko się trzymał. Mogłem sobie pozwolić na stratę dnia choćby tylko po to, by okazać sympatię innemu prawnikowi. - Dobrze - powiedziałem. - Przyjadę po ciebie. Wiedziałem, że Mickey nie potrafi już egzystować bez alkoholu. Uznałem więc, że bezpieczniej, chociaż mniej wygodnie będzie, jeśli poprowadzę samochód sam. - To ja wpadnę po ciebie. O której? - Dziesiąta ci odpowiada? To z godzinę drogi ode mnie. Spotkamy się z facetem, a potem zjemy razem lunch. Spędzimy przyjemny dzień. Jak za dawnych czasów. - W takim razie o dziesiątej - rzekłem i odłożyłem słuchawkę. Miałem złe przeczucia w związku z tą historią, lecz właściwie nie wiedziałem, dlaczego. Zaznaczyłem godzinę w kalendarzu. Resztę dnia spędziłem na przygotowywaniu spraw, które następnego dnia czekały mnie w sądzie okręgowym. Nic wstrząsającego. Występowałem o czasowe obniżenie alimentów. Mój klient zbiedniał i znajdował się w prawdziwie rozpaczliwej sytuacji. Groziło, że niedługo będzie musiał nocować w samochodzie. Sędzia prowadzący sprawę sam był dwukrotnie rozwiedziony, więc jeśli nawet na nic innego, mogłem przynajmniej liczyć na jego współczucie i zrozumienie. Druga sprawa dotyczyła zmniejszenia kaucji. Klient, który miał ją zapłacić, był cichym i miłym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|