image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powiedział kiedyś, że jeśli chcemy zamożnego społeczeństwa, musimy tolerować
bogatych ludzi. Nasz liberalny kapitalizm powinien się upominać jednak także o los
słabszego, jeśli nie w imię humanitarnych wartości i solidarności, to choćby w imię
politycznego pragmatyzmu. Narodowy sukces to mniej wygrana w piłkę kopaną, a
bardziej pewność, że stary człowiek nie grzebie z głodu w śmietniku, że dworce
kolejowe nie zamieniają się w sypialnie dla bezdomnych, że zakup lekarstwa nie grozi
ruiną budżetu emeryta, że nie strach wyjść wieczorem na ulice naszych miast.
Wiele lat temu Jacek Kuroń pisał, że  dzisiejsze partie polityczne bardziej
przypominają kolejkę do konfitur niż s'rodowiska ludzi zjednoczonych wokół wizji
Polski . Opinia ta nie straciła na aktualności. Zmagania o władzę są wciąż u nas częściej
postrzegane nie jako publiczny konkurs na pomysł na przyszłość narodu, ale jako brutalna
wolnoamerykanka, gdzie na zwycięzców czekają prezesury spółek, miejsca w radach
nadzorczych, sejmowe diety.
Lista naszych atutów w batalii o sukces jest długa, a otwierają ją kwalifikacje ludzi,
energia, przedsiębiorczość, głód sukcesu, zdolności do adaptacji w zmieniających się
warunkach, gotowość do ciężkiej pracy, gdy taka ma sens i jest godziwie wynagradzana.
Mamy zdrowy system bankowy i sprawny system nadzoru, co uchroniło nas przed
kosztownymi przygodami większości krajów Europy.
Paradoksalnie, naszym atutem są infrastrukturalne zaniedbania. Za kilkanaście lat
albo zacznie się sypać wielka płyta  w której mieszka 10 milionów Polaków - albo
będzie ona wymagać wymiany, bo remont wind, instalacji elektrycznych, cieplnych i
wentylacyjnych będzie droższy niż budowa nowych mieszkań. Mieszkaniówka może
nadać impet naszej gospodarce. Nic nie ma w gospodarce równie stymulacyjnego
wpływu na otoczenie jak budownictwo mieszkaniowe. Budowa nowego mieszkania czy
domu tworzy popyt nie tylko na cegłę, cement, stal, szkło, rury, kable, deski, wanny i
krany, ale i na farby, meble, dywany, firanki, pralki, lodówki etc.
Nieprzypadkowo nowe zezwolenia na budowę obiektów mieszkalnych to jeden z
barometrów kondycji gospodarki w USA, Japonii, Niemczech, Francji i Wielkiej
Brytanii. Poprawa sytuacji mieszkaniowej, zwłaszcza bogatszy rynek wynajmu, to także
warunek bardziej mobilnego rynku pracy. Jest to ta sfera gospodarki, w której popyt
generuje się i zaspokaja wewnątrz kraju. Ma to pewną przewagę nad wzrostem
pobudzanym przez popyt z zagranicy, co broń Boże nie znaczy, że możemy zaniedbać
eksport. Rzecz natomiast w tym, że nasza kontrola nad eksportem ma granice. Dziś na
przykład słabość wielu unijnych partnerów osłabia naszą dynamikę wzrostu. Mamy
materiały, mamy tradycje, mamy wykonawców.
A gdzie jesteśmy?
Bank Zwiatowy i International Finance Corporation w najnowszym raporcie
dotyczącym łatwości prowadzenia małej i średniej firmy twierdzą, że Polska poczyniła
większe postępy niż jakikolwiek inny kraj. Chęć odkorkowania szampana mija z chwilą,
gdy wzrok pada na klasyfikację: jesteśmy na 55. miejscu. Przed nami nie tylko tradycyjne
tuzy w tym zakresie, takie jak Singapur, Hongkong, Stany, kraje skandynawskie i Wielka
Brytania, wszystkie kraje bałtyckie, ale także Macedonia, Armenia, Słowacja,
Kazachstan, Tunezja, Czarnogóra czy Rwanda. Lepiej wypadamy w rankingu World
Economic Forum, gdzie mowa o zdolności kraju do konkurowania na globalnych rynkach.
Tam zajmujemy miejsce 41. Przed nami Estonia, Czechy, Brunei, Kuwejt, Arabia
Saudyjska. Najczęstsze zarzuty to regulacje podatkowe, restrykcyjne prawo pracy i
niesprawna biurokracja. Kiepsko z innowacjami, a pod względem absorpcji nowych
technologii przez firmy nie mieścimy się w pierwszej setce. Te miary pokrywają się z
innymi obserwacjami.
Wedle badań unijnych w klasyfikacji  siły innowacyjnej wleczemy się w ogonie,
wyprzedzając tylko Aotwę, Bułgarię, Litwę, Rumunię i -o włos - Słowację. W kategorii
 innowatorzy zajmujemy przedostatnie miejsce w Unii; ostatnia jest Aotwa. W
najnowszym rankingu światowych uczelni Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet
Warszawski plasują się dopiero w czwartej setce. Jeszcze gorzej niż kondycja wiedzy
wygląda proces jej komercjalizacji.
To, co się dzieje w polskiej gospodarce, ekonomiści nazywają  dyfuzją
naśladowczą - kupujemy nowoczesne rozwiązanie i je powielamy. Albo wchodzimy w
partnerstwo z kimś bardziej technologicznie zaawansowanym i korzystając z tańszej,
przyzwoicie wykształconej siły roboczej składamy coś do kupy  komputer, samochód
lub lodówkę.
Czasem robimy to lepiej niż inni, jak choćby w przypadku Fiata. Problem w tym, że
taki model rozwoju ma krótkie nogi. Nasz szybki wzrost w minionych latach był w dużym
stopniu możliwy dzięki temu, że byliśmy dużo tańsi niż partnerzy. Z czasem ta
 przewaga kosztowa będzie się kurczyć. Albo - jak w przypadku Fiata - względy
pozaekonomiczne odbiorą nam pracę. Na dłuższą metę sukces zależy zatem od tego, w
jakim stopniu jesteśmy w stanie tworzyć sami i - używając języka ekonomistów -
kształtować  dyfuzję kreatywną .
Nie jesteśmy już wprawdzie gospodarką centralnie planowaną, ale to nie oznacza,
że nie trzeba nam wizji i bardziej konkretnej mapy drogowej. Trzeba nam pilnie nie tylko
podniesienia wydatków na oświatę i naukę, ale i mądrzejszej polityki w obu dziedzinach
- od wsparcia dla przedszkoli, co pomoże uwolnić potencjał zawodowy kobiet, do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl