Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uważniej jej się przyjrzała. 253 Zdawało jej się, że patrzy na starszą wersję Nicole. Gładka twarz bez śladu zmarszczek, usta dokładnie takie same jak Nicole to samo połączenie niewinności i zmysłowości. Jednak jej oczy były puste, bez życia, Zaraz się pani rozgrzeje powiedziała Nicole otulając kobietę kocem. Spojrzała na Janie i zobaczyła, że ta dziwnie na nią patrzy. Nie wstając z klęczek, uniosła głowę, by przyjrzeć się nieoczekiwanemu gościowi. Zamarła z dłonią na kocu. Na widok znajomych rysów, jej oczy napełniły się łzami, które wolno, jedna za drugą zaczęły spływać po policzkach. Mama szepnęła. Mama. Schyliła się i ukryła twarz na jej kolanach. Janie zauważyła, że kobieta w ogóle nie zareagowała na słowa ani gest Nicole. Miałem nadzieję... odezwał się mężczyzna. Miałem nadzieję, że widok córki przywróci jej zdrowie. Teraz Janie zrozumiała to puste spojrzenie: to było spojrzenie kogoś, kto nie chce już niczego więcej widzieć. Możemy położyć ją do łóżka? spytał mężczyzna. Ależ oczywiście odparła szybko Janie, klękając obok przyjaciółki. Nicole, twoja matka jest bardzo zmęczona. Musimy ją zaprowadzić na górę i położyć spać. Nicole bez słowa wstała z klęczek. Twarz miała wilgotną od łez, nie odrywała oczu od matki. Ciągle oszołomiona, pomogła wprowadzić ją na górę i rozebrała, nie zauważając, że matka nie odezwała się do niej ani słowem. Na dole Janie przygotowała kolejną porcję herbaty z koniakiem, pokroiła szynkę i ser na kanapki dla mężczyzny. Sądziłam, że oboje moi rodzice nie żyją powiedziała cicho Nicole. Mężczyzna jadł szybko, widać było, że jest bardzo głodny. Twój ojciec tak, widziałem jak go ścinali. Nie zauważył chyba grymasu bólu na twarzy Nicole. Razem z moim ojcem chodziłem oglądać, jak gilotynują więzniów. 254 Zresztą wszyscy to robili, to była jedyna rozrywka, jaka nam pozostała, i dzięki temu na chwilę udawało się zapomnieć o głodzie. Ale mój ojciec był... jak wy to mówicie?... romantykiem. Codziennie wracał do domu, siadał przy kopycie i litował się nad biednymi, ściętymi pięknymi kobietami. Mówił, że nie może patrzeć, jak te śliczne głowy wpadają do koszyka. Czy mógłby pan darować sobie te szczegóły? przerwała Janie, kładąc Nicole rękę na ramieniu. Mężczyzna uniósł porcelanowy słoiczek z musztardą. Dijon skonstatował. Miło zobaczyć coś francuskiego w tym barbarzyńskim kraju. Kim pan jest? Jak pan ocalił moją matkę? spytała cicho Nicole. Odgryzł kęs sera, hojnie posmarowanego musztardą. Jestem twoim ojczymem, córeńko powiedział z uśmiechem. Ożeniłem się z twoją matką. Wstał i ujął ją za rękę. Jestem Gerard Gautier, członek wspaniałego rodu Courtalain. Courtalain? Sądziłam, że tak brzmiało panieńskie nazwisko Nicole? Tak jest odparł Gerard, znowu siadając za stołem. To jeden z najstarszych, najbogatszych, najpotężniejszych rodów w Europie. %7łałuj, żeś nie widziała ojca mojej żony. Widziałem go raz. Byłem wtedy dzieckiem. Był wielki jak góra i silny jak tur. Królowie lękali się jego gniewu. Królowie lękali się byle pachołka odparła z goryczą Nicole. Niech pan powie, jak pan poznał moją matkę. Gerard spojrzał na Nicole z pogardą. Jak już wspomniałem, często chodziłem z ojcem oglądać gilotynowanie. Adele, twoja matka, szła za twoim ojcem. Była taka piękna, taka majestatyczna. Miała na sobie białą suknię i z tymi ciemnymi włosami wyglądała jak anioł. Ludzie milkli, kiedy przechodziła. Widać było, że jej mąż był z niej dumny. Ręce mieli związane, tak że nie mogli się dotknąć, ale ich oczy co chwila się spotykały. Ludzie sarkali, widząc, że 255 tych dwoje tak się kocha. Ojciec szturchnął mnie i powiedział, że nie pozwoli, żeby ścięli tak piękne stworzenie. Próbowałem, go powstrzymać, ale... wzruszył ramionami. Mój ojciec zawsze musi postawić na swoim. Jak ją ocaliliście? nalegała Nicole. Jak wam się udało przedrzeć przez tłum? Sam nie wiem. Tłum co dnia zmienia oblicze: czasem płacze, gdy spadają głowy, innym razem śmieje się i wiwatuje. Przypuszczam, że to zależy od pogody. Tamtego dnia był w nastroju romantycznym. Widziałem, jak ojciec się przepycha, chwyta jej związane dłonie i ciągnie w tłum. Co na to strażnicy?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|