image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozdano lekarstwa na kaszel, żeby oczyścili sobie gardła i mogli głośniej śpiewać na chwałę
szacha. Zwięte wodotryski powiększono, by mieściły więcej świętej wody, jako że przewidywano
cuda w dniu jubileuszu. Naser ad-Din, zbliżający się już do siedemdziesiątki, oznajmił, że
opróżni swój harem z tysiąca chwilowych żon, a zastąpi je nowymi.
Pawica chodziła teraz do pałacu codziennie. Kamar ad-Daula nie chciała brać udziału w
obchodach, ale Badżi upierała się, że królowa musi w dniu jubileuszu wystąpić u boku małżonka.
Kazała tkaczkom i szwaczkom przygotować specjalną szatę dla królowej, poleciła stajniom
zbudować dla niej nową karetę, wezwała Pawicę, aby przyniosła jej największe w całym mieście
kamienie szlachetne. Pośród tego szaleństwa, właśnie wtedy gdy przestała szukać Aresza, Pawica
odnalazła syna.
Opuściła póznym popołudniem pałac i szła wolno przez bramę Placu Armat. Tego wieczoru
nie spieszyła się z powrotem do domu; zgodnie z duchem uroczystości szach Naser ad-Din zniósł
zakaz chodzenia po zmroku i pozwolił każdemu spacerować swobodnie ulicami. Przy wyjściu na
plac Pawica cofnęła się, żeby przepuścić młodzieżowy regiment Perskiej Brygady Kozaków.
Chłopcy przegalopowali obok niej w tumanach pyłu. Nie ruszyła się z miejsca, póki nie
pomyślała, że już wszyscy przejechali. Zaczęła znów iść przed siebie, gdy wtem poczuła na sobie
czyjś wzrok, więc się odwróciła. Młody jezdziec w mundurze kozaka wpatrywał się w żółtą łatę
na jej czadorze. W półmroku wydawał się blady i zdezorientowany, ale oczy miał ciemne, a twarz
miłą. Pomyślała, że jest w wieku Aresza. Uśmiechnęła się do niego. I nagle poczuła w sercu
śmiertelny lęk. Uświadomiła sobie, że chłopak wygląda jak młodsze wcielenie Salomona
Mężczyzny.
Skinęła na niego. Podjechał, trzymając jedną rękę na broni, której jeszcze nie nauczył się
używać.
- Pokłoń się - rozkazał i końcem bata dotknął jej ramienia.
Pawica wyciągnęła ku niemu ręce. Aresz cofnął się przestraszony.
- Odsłoń twarz! - rozkazał, jakby chcąc zidentyfikować nieprzyjaciela. - Odsłoń twarz i
powiedz, kim jesteś.
Pawica uniosła zasłonę. Aresz zmiękł, oczy napełniły mu się łzami. Pawica podniosła rękę,
żeby go dotknąć - dotknąć kolana, które drżało oparte na końskim grzbiecie - ale gdy tylko się
poruszyła, Aresz sięgnął po broń i odsunął się od niej.
- Zgiń! - krzyknął, przeklinając ją za lata tęsknoty i opuszczenia. - Przepadnij!
Aresz Buntownik miał roczek, gdy znalazł się na dworze Nasera ad-Dina w Teheranie.
Przyjechał wraz z Talą i Salomonem Mężczyzną, wyczerpany długą podróżą z Isfahanu, i drżał
ze strachu i konsternacji w białej krochmalonej koszuli i watowanym jedwabnym kaftanie, który
musiał nosić, bo domagała się tego Tala. Panicznie bał się Tali, jej gniewnych humorów i
niewykonalnych żądań, bał się też Salomona - tego rzadko przedtem widywanego ojca, który
nagle zabrał go od matki. Podczas podróży jechał w powozie sam, tylko ze służącą. Potem, i
przez resztę jego życia, Tala Kadżarka nie pozwalała Salomonowi zbliżyć się z synem Pawicy.
Aresz Buntownik siedział w powozie i patrzył na bezkresną żółtą pustynię - na karawany
nomadów podróżujących z wielbłądami, owcami i osłami, na mężczyzn ubranych w luzne białe i
szare stroje, na kobiety w jaskrawych czerwonych i żółtych spódnicach albo w czarnych
czadorach. Podróż trwała dwa razy dłużej, niż się spodziewano, bo Tala nie chciała wstawać
przed świtem, gdy powinni byli wyruszać. Kiedy była gotowa do drogi, słońce stało już wysoko
na niebie i musieli czekać w namiotach do zachodu. Zanim dotarli do Teheranu, zwierzęta się
pochorowały, a służący dostali udaru słonecznego.
Aresz Buntownik pamiętał, że w dniu ich przyjazdu stał na dziwnym podwórzu i odciągał od
ciała nakrochmaloną koszulę, jakby chcąc wypuścić gorąco, od którego nie mógł uciec. Pamiętał,
że leżał potem w chłodnym pozbawionym okien pokoju w królewskim andarunie - piwnicy o
ceglanych ścianach,- gdzie na środku znajdował się zbiornik świeżej zródlanej wody. Pozostawał
tam przez wiele dni, a może tygodni. Miał wysoką gorączkę i nie chciał jeść. Opiekowały się nim
dwie służące. Raz dziennie zaglądał do niego ojciec.
Gorączka nie ustępowała i po dwóch tygodniach w piwnicy zapanował nieprzyjemny zapach
- jakby rozkładu. Służąca z nocnej zmiany przysięgała, że widziała dziecko, chłopca takiego jak
Aresz, tylko o lodowatej skórze i oszronionych włosach, siedzącego w kącie piwnicy i
wpatrującego się w łoże boleści.
- To Dżebril - oznajmił nadworny lekarz, Hakim Baszi - anioł, który czuwa przy
umierających dzieciach.
Hakim Baszi orzekł, że Aresz umiera z tęsknoty - niewątpliwie z tęsknoty za matką - i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl