Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przeszłość Blake'a. Blake spojrzał na niego. - Ale chętnie skorzystam z pomocy przy wstawaniu. Gabe stanął po lewej stronie detektywa, Page po prawej. Przy ich pomocy Blake jakoś zdołał się podnieść i skłonić nogi do współpracy. Powlekli się w stronę pół- ciężarówki. NIE UCIEKAJ PRZEDE MN 197 Para znudzonych nastolatków, z papierosami smętnie zwisającymi z kącików ust, obojętnie przyglądała się tej scenie sprzed sklepikiem ze starymi komiksami. Inny młody człowiek z rzadkimi, splątanymi włosami zbliżał się do tamtych dwojga, powłócząc nogą. Był bardziej zaintreresowany widokiem papierosów niż rannym człowiekiem, prowadzonym przez parking. Gabe pomyślał, że musi to być wyjątkowo niecieka wa okolica, skoro widok rannego człowieka budzi tak niewielkie zainteresowanie. Otworzył drzwi samocho du po stronie pasażera i zdołał względnie delikatnie podsadzić Blake'a na siedzenie. - Zakrwawię panu tapicerkę - ostrzegł go detektyw, siląc się na uśmiech. - Nie ma pan ręcznika albo czegoś innego do podłożenia? - Do diabła z tapicerką - rozzłościł się Gabe. - Pa ge, pomóż mu zapiąć pas. Skinęła głową i wykonała polecenie, a potem usado wiła się pośrodku. Gabe zajął miejsce za kierownicą. - Widział pan tego człowieka, który do pana strze lał? - spytał Gabe, zapaliwszy silnik. - Czy to był Win- gate? - Nie widziałem - wyznał niechętnie Blake. - Me chanicy z warsztatu powiedzieli, że facet, który pytał o samochód Page, nie był podobny do tego z fotografii, ale to niewiele znaczy. Na zdjęciu widnieje sympatycz ny młodzieniec. Typ, który kręcił się dziś wokół war sztatu, miał długie włosy, brodę i ciemne okulary. 198 NIE UCIEKAJ PRZEDE MN - Co się stało, Blake? - spytała Page. Blake głęboko odetchnął. - Ale się wygłupiłem. Wpadłem prosto w pułapkę. - Jak to? - Joe, mechanik z warsztatu, powiedział, że facet dał mu dwudziestkę i kazał zadzwonić, gdyby ktoś pytał o samochód. Pociągnąłem za kilka sznurków i ziden tyfikowałem telefon z tym numerem. Automat w pobli żu warsztatu. Gabe nawet nie pytał, jakie sznurki Blake ma na myśli i z kim mógł rozmawiać w mieście, w którym nikogo nie zna. Uznał, że Page ma rację. Blake istotnie jest demonicznym facetem. I ma wyjątkowy fart. - Automat - ciągnął Blake - stał przed obskurną knajpą, nieczynną w poniedziałki, więc nikt się tam nie kręcił. Objechałem to miejsce parę razy, a ponie waż nikogo nie zauważyłem, zatrzymałem samochód na parkingu. Do telefonu coś przyklejono taśmą. Po szedłem sprawdzić. Myślałem, że mam oczy i uszy otwarte, ale... - Zakończył zdaniem pogardliwym parsknięciem. - A co tam było? - zainteresowała się Page. - %7łółta kartka z czarnym napisem. Tylko dwa słowa: Gruby błąd". Skoczyłem z powrotem do samochodu, ale mnie trafił. Odłamek, którym dostałem w głowę, oszołomił mnie na tyle, że upadłem. Leżałem, udając trupa, i czekałem, aż tamten mnie wykończy albo wy- stawi się na strzał. Ale nic z tego. Sukinsyn wsiadł do NIE UCIEKAJ PRZEDE MN 199 mojego mikrobusu i odjechał. Cholera! Do mojego mi krobusu! - Z chaty zadzwonimy na policję - powiedział Gabe i mocno wcisnął pedał przyspieszenia, nie odrywając oczu od wstecznego lusterka. - Zgłosimy kradzież pana mikrobusu, podamy rejestrację oraz opis wozu i doda my, że złodziej próbował pana zabić. Przynajmniej będą go wtedy szukać. Możemy mieć kłopoty ze skłonieniem policji do poszukiwań obłąkanego mordercy, ale zło dziei samochodów raczej się tępi. - Słusznie - mruknął Blake, bezwładnie oparty o tył siedzenia. Oczy miał zamknięte. - Czemu nie zadzwonił pan do nas od razu? - spyta ła Page. - Ten drań wyrwał kabel. Musiałem przejść pra wie kilometr do automatu, przy którym mnie znalezliście. - Tak krwawiąc? I nikt nie chciał panu pomóc? - Pa ge wydawała się mocno zdegustowana, ale niezbyt za skoczona. Gabe rozumiał jej reakcję, pamiętał bowiem, co przeszła w ostatnich latach. - Nie prosiłem o pomoc - mruknął Blake. . Page położyła mu rękę na ramieniu. - Przykro mi, Blake. Chciał mi pan pomóc. Nie zasłużył pan sobie na kulę. Blake poruszył głową. - Proszę mnie nie przepraszać. Przecież to nie pani wina. Winien jest tylko Wingate czy inny facet, który 200 NIE UCIEKAJ PRZEDE MN pociągnął za spust. Oczywiście, jeśli nie liczyć mojej głupoty. Nikt mi nie kazał wysiadać z samochodu. Gabe'owi przebiegło przez myśl spostrzeżenie, że minie sporo czasu, nim Blake przestanie się dręczyć tym błędem. Po drodze do chaty nikt ich nie śledził. Wnieśli Bla- ke'a do środka i położyli go na łóżku, na brzuchu. Page, bardziej doświadczona w udzielaniu pierwszej pomocy, kazała Gabe'owi przygotować coś do zjedzenia i zgłosić kradzież samochodu, a sama tymczasem wzięła się do oczyszczania i opatrywania ran Blake'a. Jeszcze zanim Gabe wyszedł za drzwi, zaczęła wy głaszać swoje uwagi. - Tę ranę na głowie powinno się zszyć - powiedzia ła. - Zostanie panu blizna. - Blizny są niesłychanie atrakcyjne dla kobiet - odparł Blake. - Wygląda się z nimi jak tajemniczy bohater. - Niech pan nie żartuje - skarciła go Page. -I proszę się nie ruszać. - Blake cicho zachichotał, mimo że wzdrygnął się z bólu, gdy Page dezynfekowała ranę antybiotykiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|