Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie proszÄ™ o nic wiÄ™cej ... tylko o szansÄ™ ¬szepnÄ…Å‚ stÅ‚umionym gÅ‚osem. Troy bardzo delikatnie wysunęła dÅ‚onie z jego uÅ›cisku. - A teraz, ponieważ moi goÅ›cie zacznÄ… niedÅ‚ugo wychodzić, powinnam tam być, żeby powiedzieć im dobranoc. Dallas skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. - Ja już teraz życzÄ™ ci dobrej nocy - powiedziaÅ‚ z dziwnÄ… czuÅ‚oÅ›ciÄ…. - Czy zobaczÄ™ ciÄ™ jutro? - Mam zaplanowany gorÄ…cy tydzieÅ„ - odparÅ‚a. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ blado. - MogÄ™ siÄ™ za tobÄ… powłóczyć? - A co z twoim przedsiÄ™biorstwem? Nie powinieneÅ› pilnować wÅ‚asnego podwórka? - Od lat nie miaÅ‚em wakacji - stwierdziÅ‚ beztrosko. - Co za pożytek ze stanowiska, jeÅ›li me mogÄ™ wziąć urlopu? Troy wyczarowaÅ‚a uÅ›miech: No, dobrze. Ale na pewno bÄ™dziesz siÄ™ nudziÅ‚. - Nie sÄ…dzÄ™. O której? - Ósma rano. UniósÅ‚ brwi w udanym zdziwieniu. - Po gorÄ…cej nocy? - Po gorÄ…cej nocy. - JeÅ›li ty możesz, to i ja też - stwierdziÅ‚ ponuro. Troy obserwowaÅ‚a jego wahanie, lekkie pochylenie gÅ‚owy, by jÄ… ucaÅ‚ować i zastanawiaÅ‚a siÄ™, dlaczego tego nie uczyniÅ‚. Ale nie zapytaÅ‚a. OdprowadziÅ‚a go wzrokiem aż do drzwi, chÅ‚onÄ…c jego powolny, koci wdziÄ™k, który przykuÅ‚by jej uwagÄ™ nawet w tÅ‚umie. OdwróciÅ‚ siÄ™ lekko, żeby raz jeszcze spojrzeć na niÄ…. - Dobranoc, Troy. - Dobranoc, Dallas. DÅ‚ugÄ… chwilÄ™ staÅ‚a sama w pustym pokoju, z pustkÄ… w gÅ‚owie. A gdy jej wÅ‚asny gÅ‚os przerwaÅ‚ ciszÄ™, poczuÅ‚a siÄ™ jak wyrwana z transu. - I kto tu jest zÅ‚odziejem, Dallas? Ja czy ty? ProstujÄ…c ramiona, poszÅ‚a sprawdzić, czy poncz Toma Elliota rzeczywiÅ›cie tak kopie i gryzie, jak to Tom obiecywaÅ‚. MogÅ‚a zrobić to, albo skopać siÄ™ sama za wÅ‚asnÄ… gÅ‚upotÄ™" 4 Troy zwlokÅ‚a siÄ™ z łóżka o siódmej rano nastÄ™pnego dnia, przysiÄ™gajÄ…c przez zaciÅ›niÄ™te zÄ™by, że wyrówna rachunki z Tomem Elliotem zanim którekolwiek z nich zdąży siÄ™ zestarzeć. Jej gÅ‚owa miaÅ‚a zamiar odpaść, byÅ‚a pewna, że odpadnie i diabelnie maÅ‚o mogÅ‚a na to poradzić. PokuÅ›tykaÅ‚a do Å‚azienki, jednÄ… rÄ™kÄ… podtrzymujÄ…c pulsujÄ…cy ciężar, a drugÄ… macajÄ…c drogÄ™ przed sobÄ…" GorÄ…ca woda spÅ‚ywajÄ…ca z prysznica pomogÅ‚a jej trochÄ™, a przeÅ‚kniÄ™cie tabletki aspiryny rokowaÅ‚o nadziejÄ™ na ulgÄ™, choć lekarstwo w sadystyczny sposób rozpuÅ›ciÅ‚o siÄ™ na jej nadwrażliwym jÄ™zyku. Po jakimÅ› czasie, zanim zdoÅ‚aÅ‚a ubrać siÄ™ w dżinsy i zÅ‚ocisty sweter z kapturem, poczuÅ‚a siÄ™ niemal ludzkÄ… istotÄ…. StojÄ…c przed zaparowanym, dużym lustrem w Å‚azience, wytarÅ‚a jego taflÄ™ na tyle, żeby zobaczyć swe odbicie i zakamuflować przy pomocy makijażu zaczerwienione oczy. StaraÅ‚a siÄ™ przy tym myÅ›leć o zdarzeniach ubiegÅ‚ej nocy bez wielkich emocji. W ciÄ…gu paru zamroczonych godzin poprzedzajÄ…cych Å›wit jej najlepszÄ… taktykÄ… zdawaÅ‚ siÄ™ być szybki atak na wysuniÄ™te placówki wroga. Najwidoczniej doszÅ‚a do tego wniosku po ja¬kimÅ› czasie, choć w tej chwili nie mogÅ‚a przypomnieć sobie, co to dokÅ‚adnie miaÅ‚o znaczyć. Ale i tak wiedziaÅ‚a, że swojÄ… partiÄ™ bÄ™dzie musiaÅ‚a odegrać ze sÅ‚uchu. ZmarszczyÅ‚a brwi na widok odbicia swej bledszej niż zwykle twarzy, wspominajÄ…c uczucie straty, z jakim pozostawiÅ‚ jÄ… Dallas. Jakież to wszystko wydawaÅ‚o siÄ™ teraz odlegÅ‚e, te szalone, pomieszane emocje, które w niej rozpaliÅ‚. Ale one byÅ‚y realne, wiedziaÅ‚a o tym, bo nawet teraz, na samÄ… tylko myÅ›l jej ciaÅ‚o rozbrzmiewaÅ‚o pustym bólem. OparÅ‚a siÄ™ dÅ‚oÅ„mi o powierzchniÄ™ lustra. - Miej z nim romans - poradziÅ‚a sobie ze zÅ‚oÅ›ciÄ…. - WyciÄ…gnij, co siÄ™ da, zanim nowość przestanie być nowoÅ›ciÄ…, a on znudzi siÄ™ tobÄ…. Masz dwadzieÅ›cia osiem lat, Bóg jeden wie, że wolno ci poflirtować, jeÅ›li masz na to ochotÄ™. Ale czy wÅ‚aÅ›nie na to miaÅ‚a ochotÄ™? Czy na pewno chciaÅ‚a zÅ‚amać dÅ‚ugo przestrzeganÄ… reguÅ‚Ä™ i iść w Å›lady wielu ze swych przyjaciół, żyjÄ…c chwilÄ… i nie myÅ›lÄ…c o przyszÅ‚oÅ›ci? Czy chce wpuÅ›cić tego czÅ‚owieka do swego życia i serca, wiedzÄ…c zresztÄ… dobrze, ile z tego powodu wycierpi? Bo, cholerny Å›wiat, byÅ‚a już w nim na pół zakochana ... WÅ‚aÅ›nie to ostatniej nocy zaskoczyÅ‚o jÄ… w ramio¬nach mężczyzny, którego zaledwie znaÅ‚a - nie skrupu¬Å‚y ani moraÅ‚y, ale to, co w tejże chwili zaczęła do niego czuć. - MyÅ›li, że miaÅ‚aÅ› tuzin kochanków - oznajmiÅ‚a swemu odbiciu z lekkÄ… goryczÄ…. - I nic go to nie obchodzi. Powinno ci to coÅ› niecoÅ› wyjaÅ›nić, idiotko. Może jesteÅ› jego obsesjÄ…, ale jak amen w pacierzu nie zaprosi ciÄ™ do swojej mamusi na obiad! Z niezwykÅ‚Ä… gwaÅ‚townoÅ›ciÄ… odsunęła od siebie to przykre odkrycie. ChciaÅ‚ jÄ… poznać? Zwietnie. Pokaże mu Troy Bennett we wszystkich możliwych maskach, a jeÅ›li jego obsesja to wytrzyma, wymyÅ›li jakiÅ› inny sposób usuniÄ™cia go ze swego życia. Nie pozwoli siÄ™ skrzywdzić Dallasowi Camero nowi. Bryce jak zwykle wykonaÅ‚ kawaÅ‚ dobrej roboty, sprzÄ…tajÄ…c po przyjÄ™ciu; jedynym Å›ladem minionej nocy byÅ‚y kwiaty, przysÅ‚ane rano gospodyni, a w tej chwili ozdabiajÄ…ce hol i salon. Po drodze do jadalni Troy zdążyÅ‚a przejrzeć niektóre z kart wizytowych towarzyszÄ…cych przesyÅ‚kom. - Jak zwykle do szpitala, panienko Troy? ZatrzymaÅ‚a siÄ™ na chwilÄ™ przy wejÅ›ciu do jadalni i spojrzaÅ‚a przez ramiÄ™, niezdolna dÅ‚użej dziwić siÄ™ bezszelestnym ruchom lokaja. - PoÅ›lij trochÄ™ pózniej, Bryce - powiedziaÅ‚a, znowu spoglÄ…dajÄ…c na kolorowe bukiety. - Do oddziaÅ‚u geriatrycznego, jak sÄ…dzÄ™. - Tak jest, panienko. ZajmÄ™ siÄ™ tym. - Jasne, że tak - mruknęła Troy, wchodzÄ…c do jadalni. Jamie siedziaÅ‚ w poÅ‚owie dÅ‚ugiego stoÅ‚u, z gazetÄ… rozÅ‚ożonÄ… przed nosem i opróżnionym talerzem odsuniÄ™tym na bok. Kiedy weszÅ‚a, podniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ i spojrzaÅ‚ na niÄ… bÅ‚yszczÄ…cymi, peÅ‚nymi podziwu niebieskimi oczami. - Witaj, mon enfant. - Witaj - Troy natychmiast podeszÅ‚a do staroÅ›wieckiego kredensu i nalaÅ‚a sobie filiżankÄ™ parujÄ…cej, czarnej kawy. - Poncz? - zapytaÅ‚ Jamie współczujÄ…co. Troy skrzywiÅ‚a siÄ™ w odpowiedzi i usiadÅ‚a naprzeciw mego. - To nie powinno być tak oczywiste. Fabryki kosmetyków zapewniajÄ…, że potrafiÄ… ukryć wszystko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|