Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mo\e powinąć siÄ™ noga, i nas mogÄ… rozbić jak tych z ulicy GdaÅ„skiej. I kto nam wtedy pomo\e? Kto doda otuchy, kto zawiadomi rodziców, kto wska\e bezpiecznÄ… melinÄ™? BÄ™dziemy Å‚azić po obcych ulicach jak bezdomne psy i bÄ™dziemy czekać na Å‚askawy los i na przypadkowych \yczliwych ludzi. A tamci z Zawiszy" nie sÄ… na pewno tacy bezbronni jak my. MajÄ… swoje sposoby i majÄ… kontakty z prawdziwymi oficerami. JeÅ›li nawet Niemcy rozbijÄ… jeden zastÄ™p, to mo\na przecie\ liczyć na pomoc tych, którzy uniknÄ™li zagÅ‚ady. PrzyspieszyÅ‚ kroku, jakby go przynagliÅ‚a ta nagÅ‚a decyzja: powiem swoim pójdziemy do Zawiszy", bo to jest nasza jedyna szansa, aby być bli\ej tych, którzy naprawdÄ™ walczÄ…. A gdy poka\emy, na co nas stać, przestanÄ… nas wysyÅ‚ać na harcerskie podchody, przestanÄ… nas uczyć piosenek na leÅ›nych biwakach i pójdziemy na wa\niejszÄ… wyprawÄ™. szesnasty w którym jest poczÄ…tek koÅ„ca. Tajemnicza kartka w puderniczce. OdwoÅ‚ana zbiórka. Ej, po drogach dmie wichura!" MinÄ…Å‚ rok i wydaÅ‚ siÄ™ on chÅ‚opcom z Marii Kazimiery najdÅ‚u\szy z tych wszystkich, które dotychczas prze\yli. Mo\e dlatego, \e z -coraz wiÄ™kszÄ… niecierpliwoÅ›ciÄ… oczekiwali na dzieÅ„ wyzwolenia. Ka\dy dosÅ‚ownie miesiÄ…c potÄ™gowaÅ‚ nadziejÄ™. RozkÅ‚adali coraz częściej wielkÄ… mapÄ™ Europy i szukali miast, o których mówiÅ‚y wojenne komunikaty. Najpierw byÅ‚y daleki BieÅ‚gorod i Charków, a nastÄ™pnie palce chÅ‚opców bÅ‚Ä…dzÄ…ce po mapie zaczęły siÄ™ coraz bardziej zbli\ać do granic Polski. ByÅ‚ wiÄ™c Kijów i BriaÅ„sk, Å›ytomierz i Berdyczów. A pózniej napiÄ™cie w Warszawie jeszcze bardziej wzrosÅ‚o, bo Niemcy musieli siÄ™ publicznie przyznać, \e wycofali siÄ™ ze Lwowa i BrzeÅ›cia. Czekano wiÄ™c i liczono dni, a warszawskie ulice coraz częściej zamieniaÅ‚y siÄ™ w miejsca kazni. Teraz ju\ prawie ka\dego dnia rozlegaÅ‚y siÄ™ w Warszawie egzekucyjne salwy. Ka\dego dnia ginęło kilkudziesiÄ™ciu Polaków, których nazwiska czytano pózniej na zÅ‚owrogich obwieszczeniach, zaczynajÄ…cych siÄ™ od słów: Przez 1 on SÄ…d Dorazny Policji BezpieczeÅ„stwa zostaÅ‚y nastÄ™pujÄ…ce osoby za przestÄ™pstwa polityczne, dokonane w \oÅ‚dzie Moskwy i Londynu, skazane na karÄ™ Å›mierci..." » I byÅ‚y to nazwiska \oÅ‚nierzy podziemnej armii, tych, którzy zÅ‚apani zostali na ulicy z broniÄ… w rÄ™ku, którzy brali czynny udziaÅ‚ w dywersyjnych akcjach i sabota\ach, którzy drukowali nielegalne polskie gazety i uczyli na tajnych kursach polskÄ… mÅ‚odzie\, którzy pisali na murach: Polska walczy!" i ukrywali w szpitalach rannych chÅ‚opców z konspiracji, którzy organizowali potajemnie koncerty muzyki Szopena i pomagali rodzinom przeÅ›ladowanym przez Gestapo. Ale na czerwonych plakatach Å›mierci znajdowaÅ‚y siÄ™ tak\e nazwiska zupeÅ‚nie przypadkowych ludzi. KtoÅ› rano wychodziÅ‚ do sklepu i nigdy ju\ wiÄ™cej nie wracaÅ‚. Rodzina szukaÅ‚a go uporczywie po wszystkich szpitalach i komisariatach, a\ po kilku dniach znajdowano jego imiÄ™ i nazwisko na liÅ›cie rozstrzelanych. W taki wÅ‚aÅ›nie sposób zginÄ…Å‚ ojciec Józia Piekarczyka. WyszedÅ‚ z domu tylko na kilkadziesiÄ…t minut do pobliskiego fryzjera. Na Marymoncie odbywaÅ‚y siÄ™ akurat Å‚apanki. Niemcy zatrzymywali ludzi i prawie ich nie legitymujÄ…c, wpychali do ciÄ™\arowych samochodów. W tydzieÅ„ pózniej Józio przeczytaÅ‚ na afiszu nazwisko ojca. StaÅ‚ przez chwilÄ™ nieruchomo, jakby nie wierzyÅ‚, jakby do jego Å›wiadomoÅ›ci nie dotarÅ‚ jeszcze ten tragiczny fakt. Ale od tych czarnych liter na czerwonym plakacie nie byÅ‚o ju\ odwoÅ‚ania i Józio zaczÄ…Å‚ nagle przerazliwie pÅ‚akać, a pózniej w przypÅ‚ywie bezsilnej rozpaczy doskoczyÅ‚ do muru i zdrapaÅ‚ palcami wilgotny jeszcze od kleju afisz. PrzyprowadziÅ‚ Józia do domu jakiÅ› obcy, starszy pan. Piekarczyk szedÅ‚ chwiejnym krokiem, nie poznajÄ…c kolegów, nie odpowiadajÄ…c na pytania. Starszy pan podprowadziÅ‚ go pod drzwi i odszedÅ‚ szybko, jakby bojÄ…c siÄ™ spojrzeć w oczy matce Józia, która nie wiedziaÅ‚a jeszcze o niczym. Tamtego dnia MichaÅ‚ Lisowski postanowiÅ‚, \e wciÄ…gnÄ… Piekarczyka do zastÄ™pu Zemsty". Ale z urealnieniem tej propozycji musieli jeszcze poczekać, bo Józio byÅ‚ caÅ‚kowicie zaÅ‚amany i przez wiele dni w ogóle nie wychodziÅ‚ z domu. Odwiedzali go, przynosili mu kwiaty, jabÅ‚ka i najpiÄ™kniejsze ksiÄ…\ki, próbowali go pocieszyć i nie bardzo im siÄ™ to udawaÅ‚o, bo sami byli do gÅ‚Ä™bi prze- 191 jÄ™ci tÄ… tragediÄ…. A Józio patrzyÅ‚ na nich nieprzytomnym wzrokiem i powtarzaÅ‚ uparcie, jakby chcÄ…c za wszelkÄ… cenÄ™ uwierzyć w te swoje nierealne sÅ‚owa: a mo\e to pomyÅ‚ka? Przecie\ ju\ siÄ™ tak zdarzaÅ‚o, \e ktoÅ› byÅ‚ na afiszu przez pomyÅ‚kÄ™? Wiele siÄ™ zmieniÅ‚o w \yciu chÅ‚opców od ubiegÅ‚ego roku, kiedy to najpierw na uroczystej zbiórce Zawiszy" skÅ‚adali harcerskÄ… przysiÄ™gÄ™, a w trzy dni pózniej odbierali z rÄ…k kierownika szkoÅ‚y Å›wiadectwa ukoÅ„czenia siódmej klasy. Wiele siÄ™ zmieniÅ‚o, a jednak pamiÄ™tali dokÅ‚adnie tamte wydarzenia, jakby to byÅ‚o wczoraj. RyÅ›" zjawiÅ‚ siÄ™ na zbiórce ze starszym kolegÄ…, który byÅ‚ przedstawicielem \oliborskiego hufca. Zbiórka odbyÅ‚a siÄ™ w drewnianym domku przy ulicy ZÅ‚otkowskiej. SzÅ‚o siÄ™ do niego przez trochÄ™ zaniedbany ogród, skÄ…d mo\na byÅ‚o w razie niebezpieczeÅ„stwa przedostać siÄ™ na maÅ‚Ä… Å‚Ä…czkÄ™, a potem na ulicÄ™ Kamedułów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|