Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pokoju. Zatrzasnąwszy i zaryglowawszy za sobą drzwi, klapnęłam na łóżko, sięgnęłam po telefon i poprosiłam panią z centrali, żeby połączyła mnie z biurem Gartha w Londynie. Kiedyś czytałam, że osobę zakochaną można uważać za częściowo niepoczytalną, dopóki skutki tej przypadłości zaciemniają jej umysł. Gdyby miesiąc wcześniej ktoś mi powiedział, że nie zgłoszę natychmiast na policję faktu odnalezienia zwłok, lecz będę dzwoniła do domniemanego mordercy, żeby przestrzec go przed grożącym mu niebezpieczeństwem, z pewnością odparłabym oburzona, że nigdy nie zachowałabym się tak nieodpowiedzialnie. Ale zachowywałam się rzeczywiście nieodpowiedzialnie. Co gorsza, działałam w przeświadczeniu, że postępuję jak najbardziej słusznie, bo wbrew wszelkim dowodom zdążyłam nabrać przekonania o niewinności Gartha. Czekałam z niepokojem w mojej cichej, spokojnej sypialni na połączenie, po czym nagle Catherine, sekretarka Gartha, podniosła słuchawkę i odezwała się tym swoim chłodnym, wystudiowanym, uprzejmym głosem: Dzień dobry, tu spółka Cooper-Jantzen. Czym mogę służyć? Dzień dobry rzuciłam prędko. Czy zastałam pana Coopera? Mówi Claire Sullivan. Niestety, ani pana Coopera, ani pani Jantzen nie będzie dziś w biurze. Czy chciałaby się pani czegoś dowiedzieć? Może pani się orientuje, gdzie oni teraz są? Przygotowują się, żeby przyjąć podczas weekendu francuskich klientów w domku pana Coopera w Surreyl Pani Jantzen pojechała tam wczoraj wieczór, żeby wszystko przygotować, a pan Cooper wybiera się dziś po południu odebrać tych klientów z lotniska. Niewykluczone, że złapie go pani jeszcze przed wyjściem z domu. Ma pani jego domowy nu- mer telefonu? Nie. Mam tylko telefon do pracy. Czy mogłaby mi pani podać? Sprawa jest bardzo pilna. Chwileczkę. Usłyszałam, jak otwiera z trzaskiem automatyczny skorowidz. Tak, Mayfair... czyli MAY... 7543. Bardzo pani dziękuję. Odłożyłam słuchawkę i po chwili znów ją podniosłam, żeby podać telefonistce kolejny numer. Słyszałam, jak go wykręca, jak po drugiej stronie telefon dzwoni bez końca. Przykro mi rzekła telefonistka. Nikt się nie zgłasza. Dziękuję. Nie dopuszczałam jednak myśli, że nie zdołam się skontaktować z Garthem. Powodowana żądzą czynu, zerwałam się na równe nogi, wybiegłam z pokoju i pognałam po schodach do automatu telefonicznego, który zauważyłam wcześniej w jednym z korytarzy. Na szczęście miałam przy sobie właściwe monety. Rzuciłam okiem na instrukcje, które wydały mi się okropnie zawiłe, wykręciłam numer Gartha i czekałam. Kiedy rozległ się dzwonek, pomyślałam w popłochu: czy aby wybrałam dobry numer? Ponieważ byłam podminowana, zamroczyło mnie na chwilę i wbiłam sobie do głowy, że się pomyliłam. Wyjęłam monety z automatu, odwiesiłam słuchawkę i znów wykręciłam numer. Tym razem jakiś cud sprawił, że ktoś odebrał po pierwszym dzwonku. Halo? Już otworzyłam usta i wzięłam oddech, żeby się odezwać, gdy nagle coś mnie poraziło, zanim zdołałam wykrztusić pierwsze słowo. Bo to nie Garth podniósł słuchawkę, lecz Gina... Garth? spytała Gina wylęknionym głosem, ponieważ wciąż milczałam. Uświadomiłam sobie mgliście, że niechcący trafiłam na umówiony szyfr, który miał jej umożliwić rozpoznanie, kiedy może odebrać bez obaw telefon. Garth, co jest? Co się znów stało? Stało się to odpowiedziałam rozedrganym głosem że twoja siostra nareszcie zdołała cię odnalezć. Gdzieś ty się, do diabła, podziewała? Azy ulgi parzyły mi policzki; byłam tak wdzięczna losowi, że całe otoczenie zawirowało mi przed oczami w oszałamiającej mgiełce. Claire! O Boże, skąd ty dzwonisz? Co robisz? Claire, mam takie wyrzuty sumienia wobec ciebie, takie straszne... I słusznie! Zamartwiałam się o ciebie jak głupia. Po tym twoim telefonie uwikłałam się w nieprawdopodobne sytuacje! Próbowałam dodzwonić się stąd do ciebie w poniedziałek, ale wyjechałaś już z Nowego Jorku... wyjechałaś tak nagle, Claire! W życiu nie sądziłabym, że w ciągu dwóch dni zdecydujesz się na wyjazd do Paryża... A czego się, na miłość boską, spodziewałaś? %7łe będę sterczała w Nowym Jorku i zachodziła w głowę, czy nie zostałaś zamordowana, zgwałcona lub porwana? Albo że wrosnę w podłogę swojego mieszkania jak Statua Wolności i będę czekała, aż raczysz sobie o mnie przypomnieć? Claire, wcale o tobie nie zapomniałam. Naprawdę próbowałam dzwonić znów w sobotę wieczór, ale u ciebie stale było zajęte. Potem nie miałam kiedy zadzwonić, dopiero w poniedziałek, a wtedy już... Dlaczego dzwoniłaś od Jantzenów? Bo... wiesz, nie mogę rozmawiać przez telefon. Garth dostanie szału, jak się dowie, że z tobą rozmawiałam. Powiedział, że absolutnie nikt, nawet ty, nie może wiedzieć, gdzie byłam od soboty... Gino, posłuchaj, musisz powiedzieć mi coś więcej! Garth wpadł w tarapaty. Jego była narzeczona... Wiem. Ale... Proszę cię, Claire, błagam... nie przez telefon. Poczekaj, gdzie ty jesteś? W Regent Palące? W Dorking. W Dorking! Nie wolno ci tam zostać! Grozi ci niebezpieczeństwo!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|