Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
je, skubał. Potrząsnęła leciutko głową. - Potem będę musiała wrócić do innego świata i zrobić to, co musi zostać zrobione. Pokiwał głową. Tylko że on zamierzał zabrać ją ze sobą do tamtego świata, razem z nią przenosić się z miejsca na miejsce, z gwarnego miasta na sam kraniec ziemi. Naprawdę Meg była jego marzeniem, od zawsze. A teraz ożyła w nim nadzieja, że sam się również dla niej takim marzeniem stanie. 135 Uniósł się nad nią, opierając się na rękach. Leżała pod nim na piasku, woda chlupotała u ich stóp, a z daleka dobiegały ledwie słyszalne dzwięki skrzypiec i słodki, harmonijny śpiew. Popatrzył na nią. - O czym marzysz? - wyszeptał. Przyciągnęła go do siebie. - Często myślałam o tym, co już raz przeżyliśmy razem - powiedziała - o naszym doskonałym wzajemnym poznaniu, doskonałym oddaniu. W moim marzeniu dzielące nas od tamtej chwili lata nigdy się nie zdarzyły, zawsze byliśmy razem. I chociaż ten jeden raz chcę poczuć, że tak jest naprawdę. - Mogłoby tak być. Moglibyśmy zostać na zawsze razem. -Uświadamiał sobie teraz, że to, co do niej czuje, rozkwitło w nim przed siedmiu laty i trwało, niezmienione, głębokie i dojrzałe, czekając w uśpieniu, aż ją odnajdzie. A kiedy lepiej ją poznał, kiedy przekonał się, jak życzliwe ma serce, jaka jest słodka i uczciwa, zrozumiał, że ją kocha. Potrząsnęła łagodnie głową. Nie spodziewał się tego. - To tylko marzenie - szepnęła, wsuwając mu palce we wła-sy. - Ale tej nocy chcę jedynie marzyć i śnić. Proszę... - Słyszał, z jaką mocą pragnie spełnienia swych marzeń, ale była w jej głosie również nutka zdumiewającej desperacji. Zrobiło mu się gorąco z tęsknoty i pożądania. Chciał dać jej radość, chciał, by w złączeniu dopełnili siebie nawzajem. - Proszę... - powtórzyła. Dougal dotknął jej ust i zmienił to słowo w pocałunek. Potem musnął językiem wargi Meg, zsunął się niżej, obsypując po drodze pocałunkami jej policzki, jej długą i piękną szyję, aż dotarł do krągłej piersi. Delikatnie porozpinał guziki bluzki, rozchylił poły, zanurzył dłonie w panujące pod materiałem ciepło i gładził ją, przesuwając ręce pod war stwami bawełny i batystu. Kiedy dotknął tej niewiarygodnie jedwabistej skóry, Meg cicho krzyknęła, a jego ciało napięło się od żądzy i zaczęło pulsować z narastającą natarczywością. Pochylił głowę i musnął językiem czubeczek piersi, pieścił go, aż Meg zaskomlała, a jej palce zsunęły się z włosów Dougala na ucho, a potem w dół po szyi. Gwałtownymi ruchami zaczęła rozpinać mu koszulę, a on zsunął jej bluzkę z ramion i dotknął delikatnych koronek przy koszulce. Z trudem chwytając powietrze i cicho pojękując, rozbierali się pospiesznie nawzajem, aż wreszcie leżeli nadzy między porozrzucanymi ubraniami, które ciemnymi plamami odbijały 136 od bladego piasku. Nikt nie mógł ich zobaczyć, bo ukryli się w gęstym cieniu cypla. Mieli ten odosobniony zakątek tylko dla siebie i mogli się tam sobą delektować. Lekki powiew wiatru chłodził skórę Dougala, który przyciągnął Meg do siebie. Czuł, jaka jest rozkosznie ciepła w dotyku. Przesunął wargami po jej piersiach i pieścił sutki, aż nabrzmiały jak perełki, a ona lgnęła do niego i cicho krzyczała z rozkoszy. Polizał rowek między piersiami, obsypał pocałunkami brzuch i zsuwał się coraz niżej, do miejsca, które było słodkie, wrażliwe i tajemne. Meg drgnęła pod nim, a on pieścił ją i gładził, aż wpiła mu palce w ramiona i jęknęła w rozkosznym spełnieniu. Potem opadła na piasek z cichym jak poszum fali westchnieniem, a wtedy Dougal nie zdołał już dłużej powściągać swego pożądania, serce waliło mu jak młotem, miał wrażenie, że ciało i dusza zaraz eksplodują. Ale nie wolno mu dać jej dziecka, jeszcze nie, chociaż chciał kiedyś mieć z nią dzieci. Znowu nie potrafił się oprzeć tej dziewczynie, ale nie narazi jej na kompromitację. Upominał się, że musi być ostrożny, ale własne słowa dochodziły do niego jak przez mgłę. Mimo to o nich pamiętał, chociaż Meg całą sobą błagała, by ją napełnił, chociaż od jej cichego, gardłowego pojękiwania płonął żywym ogniem, a krew tętniła mu w żyłach. Poruszyła się pod nim w miękkim piasku i wciągnęła go na siebie, a wtedy zatracił się i zapomniał o wszystkim. Wślizgnął się do jej wnętrza, a wtedy stali się dla siebie nawzajem tyglem i płomieniem, w których cały świat przetopił się w namiętność, wiatr, morze i tętnienie serc. Mimo szalejącej burzy uczuć Dougał znalazł jakoś siłę, by cofnąć się i wylać nasienie na miękki piasek. Z truciem chwytając oddech, objął Meg ramionami i przeturlał się na bok, by ją do siebie przytulić. W kilka chwil pózniej uświadomił sobie, że dziewczyna cicho płacze, ukrywając twarz na jego ramieniu. 13 Blask księżyca na szemrzącym morzu, drobne fale, obmywające im stopy i objęcia Dougala staną się wspomnieniem, które pozwoli jej jakoś żyć dalej, pomyślała Meg. Lata przeminą, a ona jak skarb będzie hołubiła tę noc i tę poprzednią, i na zawsze tak go zapamięta, tego swojego kelpie, mocnego, pięknego, czułego, życzliwego i należącego tylko do niej. Bardzo niedługo nadejdzie dzień, po którym nie będzie jej wolno nigdy więcej zobaczyć Dougala. Kiedy wróci do egzystencji lady Strathlin, przyszły mąż na pewno nie pozwoli swo- jej żonie - niezależnie od jej majątku czy pragnień - wracać na Caransay samej, swobodnej, bez ograniczeń. 137 Odetchnęła głęboko, chcąc uśmierzyć wywołany tą myślą ból, i schyliła głowę, by przytulić ją do piersi Dougala. - Kochana - zapytał - co się dzieje? Przesunął palcami po jej włosach. Ubrali się i siedzieli razem na piasku, opierając się o skalistą ścianę urwiska, tak nagrzaną w ciągu dnia od słońca, że wciąż promieniowała lekkim ciepłem. Ręka Dougala spoczywała na ramionach Meg. Woda cichutko szumiała, księżyc połyskiwał na łagodnych falach, a z oddali napływały pełne niczym niezmąconej radości śpiewy i melodie, jakie wygrywał na skrzypcach Norrie. - Nic. Tak mi coś tylko przeszło przez myśl. - Podniosła wzrok, przytulona policzkiem do ramienia Stewarta, z dłonią spoczywającą spokojnie na jego piersi. - Dougalu, co zacząłeś mi mówić tamtego dnia w jaskini? Zobaczyła, że lekko się uśmiechnął. -Przypuszczam, że mamy teraz trochę czasu, zanim nas przyjdą szukać. - Nie przyjdą nas szukać - zapewniła. - Babcia i matka Elga nie pozwolą, by ktokolwiek zakłócił nam spokój, skoro wiedzą, że wyszliśmy razem. - Dlaczego? Dwoje młodych wolnych ludzi samych w świetle księżyca... Kto zdoła przewidzieć, co mogą zrobić. - Uśmiechnął się i pocałował jej włosy. - Matka Elga i babcia Thora chcą, żebyśmy razem wychodzili przy świetle księżyca - powiedziała. - Chciały tego przez cały czas od chwili, kiedy cię poznały. - Trudno mi w to uwierzyć. -Opowiedz mi swoją historię, Dougalu Stewart, a ja opowiem ci moją. Wtedy zrozumiesz. Przez moment patrzył na nią nieufnie, potem wzruszył ramionami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|