Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pierś coraz szybciej i szybciej. Powoli zsuwał wzdłuż jej nóg ku kostkom jedwabne majteczki. Potem zrzucił je z delikatnych stóp dziewczyny. Przesunął rękami w górę i łagodnie szerzej rozsunął uda Maggie. Lekko się opierała, ale uległa pod ostrożnym naciskiem. Palcami musnął miękkie gniazdo kryjące dziewczęce tajemnice. - Josh... Jej ochrypły głos pulsował namiętnością i obawą. Josh nie wiedział, czy w ten sposób przestrzegała go, czy zachęcała. Znowu musnął ją palcami i poczuł wilgotne ciepło. Pocałował ją sięgając głęboko językiem. - Chcesz tego, Maggie? - Tak, och, tak! Proszę, Josh. - Zaczęła tulić się do niego, poruszając niespokojnie głową. Josh odetchnął głęboko opanowując własne, gwałtownie rosnące pożądanie. Pieścił dłonią jej najskrytsze miejsca. - Ty płoniesz, najdroższa, prawda? To dla mnie? W odpowiedzi wygięła się w łuk, przyciskając do jego dłoni. Josh powoli wsunął palec głębiej i poczuł, że zadrżała. - Jesteś tak napięta - rzekł w zachwycie. - Napięta, gorąca i wilgotna. Cała w ogniu namiętności. - Posunął się trochę dalej i trochę mocniej, aż zabrakło jej tchu. - Ja nie... nie mogę... Josh, czuję się dziwnie. Co ty ze mną robisz? Słyszał w jej głosie zmieszanie i zachwyt. Uświadomił sobie z rozbawieniem, że Maggie nie rozpoznaje momentu zbliżania się orgazmu. Pojął, że dziewczyna będzie się uczyć od niego siły namiętności własnego ciała i przeniknęła go radość. Czuł jednocześnie pokorę i olbrzymią dumę. Mógł ofiarować jej coś równie cudownego w zamian za jej olśniewający dar, coś, czego nigdy więcej nie da jej inny mężczyzna. - Nie walcz z tym. Będzie ci jeszcze lepiej. Doznasz czegoś niewypowiedzianego. Wytęż się, Maggie! Tak, właśnie tak! Jeszcze mocniej, mocniej, Maggie! Tak! Dotykał jej delikatnie, szukając kciukiem małego, nabrzmiałego centrum kobiecej wrażliwości. Wiedział, co się stało, zanim Maggie pojęła, że doznała rozkoszy. Nagle całe jej ciało wygięło się i ogarnęła ją fala ekstazy. W tym momencie Josh niemal utracił kontrolę nad sobą. - Josh... O mało się nie rozpłakała. Josh pragnął usłyszeć słodki ton wydany przez Maggie w chwili rozkoszy, ale zdawał sobie też sprawę z tego, że powinien chronić intymność jej doznań. Salonik znajdował się bezpośrednio pod sypialnią Pułkownika. Zamknął więc jej usta swoimi, tłumiąc dzwięki. Tulił Maggie wstrząsaną spazmem rozkoszy i doznawał równie silnych uczuć jak ona. To było niezwykłe wrażenie - dać się tak oczarować kobiecej namiętności, by móc bez żalu powstrzymać własne pragnienia. Wszystko, czego w tym momencie chciał Josh, to dać szczęście Maggie i wiedzieć, że jest jedynym, który jej to ofiarował. W końcu dziewczyna osłabła. Miękka i ciepła wtuliła się w Josha. Mijały minuty. Wreszcie poruszyła się. - Josh? - szepnęła. - Mmmm? - Josh, to było... wspaniałe. - Tak. - Uśmiechnął się do siebie w ciemnościach. - Nigdy czegoś takiego nie doznałem. - Chcesz mi dokuczyć? - spytała miękko. - Nie. Jestem śmiertelnie poważny. - Uniósł głowę i pocałował ją w czubek nosa. - Och, kochany. Nie zdawałam sobie sprawy. Nie myślałam. To znaczy, że ty nie... Przerwała, gdy uciszył ją pocałunkami. - Nie, ja nie. Ale mnie też było dobrze - zapewnił. - Pragnąłem być w tobie głębiej zanurzony, Maggie. Ale na to jest trochę za wcześnie. Potrzebujesz czasu, by mnie lepiej poznać. Chcę, byś była mnie pewna, najdroższa. - Znowu grasz szlachetnego bohatera, prawda? - Zdziwiona potrząsnęła głową. - Mówiłem ci, że dawno z tym skończyłem. - Zmarszczył brwi. - Nie wierzę. - Przesuwała opuszkiem palca wzdłuż linii jego nosa. Josh już otwierał usta, by powiedzieć, że ma o nim fałszywe wyobrażenie, ale powstrzymał go jakiś odgłos dobiegający z wnętrza domu. Dzwięk, który nie wydawał się w pełni normalny. - Josh, co to jest? Czy coś się stało? - Cśś... - Położył jej palec na usta. Gdy zrozumiała ostrzeżenie, powoli usiadł na kanapie. Dzwięk dobiegał z korytarza. Przypominał stuknięcie metalu o metal. Maggie usiadła, zapinając sukienkę. Czuł, że patrzy na niego i chce o coś spytać, ale milczy. Josh dotknął jej ramienia i szepnął: - Zostań tu i nie ruszaj się. Skinęła głową i przytykając wargi do jego ucha spytała: - Zadzwonić na policję? - Nie, jeszcze nie. Ale bądz gotowa. Wstał i skierował się do drzwi saloniku. Gdy wydostał się na korytarz, ciągle jeszcze słyszał ten cichy dzwięk. Zorientował się z całą pewnością, że odgłosy dochodzą z piwnicy. Kulejąc podążył naprzód przeklinając cicho cią- gle jeszcze niesprawną nogę. W końcu dotarł do ciemnego holu. Kiedy sięgnął do drzwi prowadzących do piwnicy, zawahał się. Cisza. Josh otworzył je bez skrzypnięcia. Piwniczne schody tonęły w ciemnościach. Jeśli ktoś jest tam na dole, musi mieć kocie oczy. Ale instynkt podpowiadał mu, że piwnica jest pusta. Odczekał chwilę i postanowił zapalić światło. Przylgnął skurczony do ściany. Nie było potrzeby robić z siebie tarczy, w razie gdyby ktoś krył się między skrzynkami wina i rzędami szafek. Zapłonęło światło i Josh obrzucił wzrokiem całe pomieszczenie. W piwnicy nie było nikogo. Powoli wyprostował się. - Maggie! - zawołał cicho. - Już idę. - Przebiegła przez hol. - Wszystko w porządku? - Myślę, że tak. Byłem pewien, że coś słyszę. Mam zamiar rozejrzeć się dokładniej. Zaczął schodzić, trzymając się poręczy, a Maggie podążała za nim. Najpierw uwagę Josha zwrócił chłodny powiew. Spojrzał ku dwóm wąskim okienkom tuż przy suficie piwnicy. Jedno z nich było otwarte. - Do diabła! Maggie poszła za jego wzrokiem. - Josh, okno powinno być zamknięte. Zawsze je zamykamy. - Było zamknięte - zapewnił ją spokojnie. - Sam sprawdzałem wcześniej, ale zatrzask jest jak zabawka. Aatwo go otworzyć z zewnątrz. Jest stary i zużyty. Jeszcze chwilę sprawdzał wzrokiem okno, a potem obejrzał szafki i stojące na nich pudełka. Na szafkach leżał stary koc, a na nim trochę błota. Josh wziął je w palce. - Co znalazłeś? - Maggie podeszła bliżej. - Błoto? Josh wolno skinął głową. - Jeśli ktoś tu był, to wszedł i wyszedł przez okno. Mógł użyć tych pudełek i szafek, by spuścić się na dół i wspiąć w górę. - To bardzo wąskie okno, Josh. - Wystarczające dla szczupłego mężczyzny. - Albo kobiety. - Maggie rozejrzała się po zimnej piwnicy. Cień przebiegł przez jej twarz. - Josh, czy myślisz, że tu naprawdę ktoś był? - To bardzo prawdopodobne - odrzekł spokojnie. - Ale czego mógł chcieć? Nie ma tu nic wartościowego prócz wina, ale ono jest dobrze zabezpieczone. - Maggie spojrzała w kierunku zapasów umieszczonych po drugiej stronie. - Wino mogło być wystarczającym powodem do włamania. Na przykład dla jakichś nastolatków - zauważył Josh. Oczy Maggie zwęziły się, jak gdyby coś innego przyszło jej nagle do głowy. - Wiesz, co myślę? Sądzę, że ktoś włamał się, by szukać broszki ciotki Agaty. Josh nie zaprzeczył. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnąłby dzisiejszej nocy, było zniweczenie podejrzeń Maggie. - Może obejrzelibyśmy wszystko dokładnie? - Zgoda. - Maggie ruszyła ku zbiorom fiszek Pułkownika. Nagle zatrzymała się z okrzykiem. - O mój Boże, Josh! Popatrz! Woda leje się z rury! Gdyby zalała szafki, zniszczyłaby papiery Pułkownika.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|