Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kwiatowych i kanapach. Cieszyłam się jednak, że mam pomoc. Bo jesteś jedyną osobą, która może zwrócić uwagę Clarkowi, kiedy zacznie zachowywać się jak urzędas. Powinien się zamknąć i pozwolić mi na przeprowadzenie remontu wyjaśniłam, stukając stopą o podłogę. A jakie zmiany chcesz wprowadzić? zapytała Caroline. Wzięłam głęboki wdech. Potem zrobiłam kwaśną minę i znowu zaczerpnęłam powietrza. Nie zmieniłam wyrazu twarzy. Jeszcze nie wiem dokładnie przyznałam. Ale cholernie wkurzyło mnie to, że może tak po prostu przyjść tutaj i czegoś mi zabronić! Przypomniałam sobie jego pierwszą wizytę, kiedy sprzeczaliśmy się o drobnostki. Prawda jest taka, że uwielbiam ten dom. Kocham w nim wszystko. Ale nie remontowano go od lat i jeżeli mam tu zamieszkać, to muszę tchnąć w niego nieco współczesności. Nawet podstawowe rzeczy się sypią dach jest jak szwajcarski ser. Na szczęście padało tylko pierwszej nocy, ale jak znowu przyjdzie deszcz, to krople będą mi kapać na głowę. Weranda przed domem zgniła. W dniu przyjazdu złamała się pode mną deska. Niestabilnie się po niej chodzi. Caroline kiwnęła głową. Tak, masz rację. To powinno być proste. Nie może oczekiwać, że będziesz stąpała po uszkodzonym ganku. Zobaczymy. A gdzie podziała się Mimi? Hmmm, odkąd poszła na górę, podejrzanie długo milczy powiedziała z rozbawieniem Caroline i podeszła do schodów. Mimi? zawołała. Nic padło w odpowiedzi. Mimi, co tam wyprawiasz? Nic powtórzyła i usłyszałyśmy głuchy stukot. Nic mi nie jest! O rany. Lepiej pójdę zobaczyć, co tam wyczynia. Zostawiłam ją kiedyś na chwilę samą w mojej łazience i jak wróciłam po kilku minutach, moje szminki były ułożone alfabetycznie i oznaczone kolorami. Caroline poszła na górę, a ja w zamyśleniu pokręciłam głową. Częściowo uważałam, że jest to całkiem dobry pomysł, ale moje szminki były już uporządkowane według odcieni. Miałam ich aż dwie. Bardzo delikatny róż i piorunująca czerwień. Jedna na pierwszą randkę. Druga, sami wiecie. Złapałam miotłę i postanowiłam nieco pozamiatać pył, który chyba urządzał sobie imprezy każdej nocy, po tym jak szłam spać. Podłogi były tak stare, że obracały się w proch! Ech. Pochyliłam się, żeby zamieść kupkę kurzu, i usłyszałam za sobą jakiś odgłos. Odwróciłam się i zobaczyłam Clarka. Bandaż na nosie, aktówka w ręce. Drugą dłoń uniósł, jakby zamierzał zapukać do drzwi. Stał dokładnie za mną, więc miał cudowny widok na mój tyłek. Powoli się podniosłam. Ciekawe, którego Clarka dziś przywitam. Nocnego czy Dziennego? Przywiążę ci dzwonek do szyi, żebyś przestał się tak za mną skradać powiedziałam, podchodząc do wahadłowych drzwi. Mam ciasteczka. Lubisz? oznajmił i pokazał mi torebkę, w której przyniósł słodycze. Roześmiałam się mimo woli, a szeroki uśmiech na jego twarzy dosłownie zaparł mi dech w piersiach. Przez ułamek sekundy wydał mi się podobny do kogoś. Nie mogłam jednak& Ale to dobrze, bo w tym samym momencie zapragnęłam go dotykać wszędzie. Vivian, naprawdę mam nadzieję, że nie planujesz zdemontować obudowy kominka. Widzę, że na podłodze leży fragment marmuru. Czy muszę ci przypominać, że kominki w tym domu są oryginalne, aż po płytki w& Clark, zjedz ciasteczko i wchodz powiedziałam i z westchnieniem otworzyłam przed nim drzwi. Aktówkę i torbę ze słodkościami postawił na podłodze i zaczął oglądać kłopotliwy kawałek marmuru. Co za szczęście. Aatwo będzie to naprawić. Musisz bardziej uważać, kiedy& Daj spokój. Został mi w ręce! Rozmawiałam przez telefon, oparłam dłoń o kominek i& Mógłbym pomyśleć, że nie wiesz, jaką masz siłę w rękach. Ale sądząc po tym wskazał na swój nos nie jest to prawda. Dzisiaj włożył okulary, chociaż nos nadal go bolał. Viv, opanuj się. Masz ochotę na kawę? spytałam, przerywając jakiś wykład o architekturze z przełomu wieków. Zawsze mam z tym kłopot, bo szczerze powiedziawszy, odkąd zaczął funkcjonować ten zwrot, wiek już dwukrotnie się przełamywał. Więc, o którym z nich mowa? Zresztą to nie jest pora na zadawanie tego typu pytań. Clark ze zdziwienia otworzył usta. Wyciągnęłam rękę i uniosłam jego podbródek, zamykając mu wargi, a potem skierowałam się do kuchni. Chodz, Clark. Mam nadzieję, że lubisz mocną. Mruknął coś pod nosem i ruszył za mną. A co takiego powiedział? Nawet nie wiesz, jak mocną. Tak więc Caroline miała mnie wspierać, przyznawać mi rację, być po mojej stronie. Do jej zadań należało poskromienie Clarka. Zgadza się? Nic takiego nie miało miejsca. Za to połączył ich kapsel, sala balowa i inne drobiazgi. Zaczęło się całkiem dobrze. Wszyscy byliśmy zgodni co do tego, że sprawa dachu jest priorytetem. Zwłaszcza po tym, jak zaczęłam swój wywód o deszczu, który padając do środka, będzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|