Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Remy nie odezwał się. Obserwował w lusterku drogę za nimi. - Ale ja bardzo się cieszę, że nie jesteś żadnym "łowcą posagów" - powiedziała Letycja, kładąc mu rękę na karku. Poczuł, że tymi słowami babka wreszcie go zaakceptowała. - A więc dokąd teraz jedziemy, Zuzanno? - Zapytaj "przewodnika grupy", babciu - zaproponowała słodko Zuzanna. Remy spojrzał na nią, a potem powiedział: - Musimy ukryć się do czasu, aż znajdziemy kogoś, kto nas z tą sprawą skieruje do właściwych ludzi. To może trochę potrwać. Roześmiał się. - Wiesz, Letycjo, że moglibyśmy figurować w szpiegowskiej księdze rekordów. Nieczęsto się zdarza, aby dwaj uciekający szpiedzy zabierali ze sobą babcię. - Wcale mnie ze sobą nie zabieracie - powiedziała spokojnie Letycja. - Nie mogę z wami jechać. Jutro muszę odwiedzić siostrę. - Zrobisz to, gdy będzie już po wszystkim - powiedział Remy. - To ci się tylko tak wydaje! A właśnie, że ją odwiedzę i już! Czeka na mnie i będzie jej przykro, jeśli nie przyjadę. A Mamie, moja gospodyni? Siostra może przekazać jej wiadomość dla mnie. - Przykro mi, Letycjo, ale na pewno zasmucimy jeszcze wielu ludzi, zanim ten koszmar się skończy. - Zatrzymaj ten cholerny samochód, ale już! - zawołała Letycja. - Wysiadam. 114 RS - Babciu, proszę cię Zuzanna zawisła na swoim siedzeniu i wzięła babkę za ręce. - Nie możemy czekać do jutra. Musimy uciekać stąd jak najdalej. - A więc zobaczę się z nią natychmiast. Remy, zawiez nas do klasztoru. - Teraz? W nocy? Nie możemy przecież postawić wszystkich na nogi, Letycjo. Szukają nas, każda minuta zwłoki pracuje na ich korzyść. - Wróciliście po mnie, prawda? - zapytała z satysfakcją w głosie. - Chcieliście mnie chronić, tak? Ale ja nie pojadę z wami, dopóki nie zobaczę się z siostrą i nie powiem jej, żeby się nie martwiła o mnie i uważała na siebie. To tylko dwadzieścia minut w dół tej drogi. Możemy jeszcze zaoszczędzić trochę czasu, jadąc tym objazdem. A więc ruszaj w stronę Loveladies, Remy, inaczej nigdy ci tego nie wybaczę. - Remy, posłuchaj lepiej. - Zuzanna spojrzała na niego zupełnie zrezygnowana. - Wierz mi, będzie nam łatwiej, gdy się dostosujesz do prośby babci. Zacisnął palce na kierownicy. W tej chwili najchętniej zabiłby obie. Pojechał jednak do klasztoru i "odwiedzili" siostrę Stefanię. - A teraz oceń sam, czy ta wizyta była potrzebna. Zuzanna wymusiła uśmiech na twarzy, słysząc głos zadowolonej z siebie babki. - Bardzo - zgodził się z nią Remy. - Wybacz mi! Zuzanna przestała się uśmiechać. Znów wypełnił ją ból i ogarnęła złość. Spojrzała w szybę samochodu. Minęło kilka godzin zanim znalezli się na jednej z bocznych dróg Pine Barrents, którą nazwali "swoim kanałem ewakuacyjnym". Tylko "przewodnik" wiedział, dokąd jechali, i był wszystkiego pewny. Na jej twarzy pojawił się grymas. Podróżowanie z nim to ostatnia rzecz, jakiej by sobie życzyła, ale niestety czuła, że wpadła w pułapkę. 115 RS Obserwowała jego ręce sprawnie prowadzące samochód i przypomniała sobie, jak jeszcze nie tak dawno te same dłonie pieściły jej ciało z ogromnym znawstwem kobiecych potrzeb, muskały jej skórę, wyzwalając drzemiące w niej pożądanie. Te same ręce doprowadzały ją do rozkoszy, a potem uspokajały drżące ciało. Ciągle jeszcze czuła na sobie ciężar jego twardego ciała i delikatny dotyk wędrujących warg. Nie mogła zapomnieć tej wspaniałej chwili, kiedy się kochali, kiedy stanowili jedność, nierozerwalną całość. Zamknęła oczy i cicho westchnęła. " A potem rozdzieliła nas prawda" - pomyślała. Jak bardzo chciałaby wierzyć, że Remy jej nie wykorzystał i nie zrobił nic ponad to, co jej powiedział. Odrzuciła ponure myśli. Była wystarczająco głupia, ciągnąc całą tę sprawę z Remym St. Jacques. - Nie spodziewałam się tego po niej - zaczęła Letycja, przerywając Zuzannie wewnętrzne wywody. - Nigdy nie wiedziałam, co robiła w czasie wojny. A jednak nie zamknęła się w sobie tak zupełnie. Przypuszczałam, że o wiele bardziej... Zuzanna uśmiechnęła się, przywołując w pamięci ich "objazd". Zbudzili oczywiście cały klasztor, Letycja zażądała widzenia z siostrą, a Remy klął w duchu przez cały czas. Siostra Stefania od razu zrozumiała ich sytuację. Powtórne wyjaśnienia były zbędne. Okazała się łagodnym dowódcą wydającym instrukcje i rozkazy tylko po to, aby im ułatwić drogę. W czasie tej wizyty dowiedzieli się, że w czasie drugiej wojny światowej siostra Stefania była przydzielona do klasztoru we Francji. Tam pomagała wielu ludziom wydostawać się z kraju. Jednym z tych, którym pomogła, okazał się obecny doradca prezydenta, a w czasie wojny strącony amerykański pilot. 116 RS Siostra Stefania zapewniła ich o całkowitej wiarygodności tego człowieka. Wierzyła gorąco, że "Neddy" wyświadczy im tę przysługę ze względu na nią. Obiecała zadzwonić i uprzedzić go o ich wizycie, przecierając w ten sposób drogę dla nich. Ani przez chwilę nie zwątpili w jej słowa. - Teodor Casper - powiedział Remy. - Twoja siostra to prawdziwa czarodziejka, Letycjo. - Hmm... A teraz jeszcze ja mam cud do spełnienia. Zuzanna poczuła gęsią skórkę na szyi, a w jej wnętrzu wszystko zaczęło bić na alarm. Była bardzo zadowolona z obecności Letycji, która stanowiła naturalną barierę pomiędzy nią a Remym. -I ja też muszę odczyniać czary i wyczyniać cuda - powiedział Remy - żeby szczęśliwie dowiezć nas wszystkich do Caspera. Jak się czujesz, Zuzanno? Zesztywniała. - Wyglądasz, jakbyś miała przed chwilą wypadek samochodowy - dodał. - Czuję się świetnie - odpowiedziała zimnym głosem. - Jesteś zmęczona? - Nie - krzyknęła i natychmiast dodała ciszej. - Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|