Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jasne. - Treva wzruszyła ramionami. - Niech wam zamula umysł, skoro tego chcecie. Mel poczekała, aż mama wyjdzie z pokoju, i spojrzała na Em. - Nie wierzę własnym uszom - westchnęła. - Możemy oglądać, co tylko chcemy! Dzieje się coś naprawdę złego. U mamy trwa to już od tygodnia. Pozwoliła nam oglądać Zagubionych chłopców, a na pudełku jest oznaczenie: „Tylko pod opieką rodziców". Coś tu nie gra. - Masz rację - przytaknęła po namyśle Em. - Z tatą też coś stało się mniej więcej przed tygodniem. Chodzi o nich oboje. Co zrobimy? - Będziemy ich śledzić. Oni nic nam przecież nic powiedzą. Wszystkiego musimy się dowiedzieć same. Em uznała, że przyjaciółka ma rację. Jeszcze wczoraj śledzenie kogoś wydawałoby się jej głupie, ale wówczas sytuacja nie była aż taka zła. - No tak. Trzeba zrobić coś, żeby wszystko odkręcić. Tylko nie wiem co. Nigdy jeszcze nikogo nie śledziłam. Jak to zrobimy? - Zaczniemy od podsłuchiwania wszystkich rozmów telefonicznych - zarządziła Mel. - Przecież to oczywiste. 6 Dzwonek obudził Maddie parę minut po siódmej wieczorem. Kręciło się jej w głowie i nie była całkiem przytomna. Dla-czego Brent dzwoni? Przecież ma klucze. Chwiejnie zeszła na dół i otworzyła drzwi. - Obudziłem cię - stwierdził W.S., opierający się niedbale o framugę. W jego ciemnych oczach dostrzegła wyraz uznania, ale na pewno tylko się jej zdawało - przecież była potargana, zaspana, a na sobie miała dżinsy z uciętymi nogawkami oraz koszulę w różową kratę, starszą niż sam Bóg. - Przepraszam -dodał W.S. Maddie przymknęła oczy. W.S. w jej wyobraźni był wystarczająco zły, tym bardziej zatem nie miała zamiaru pogodzić się z faktem, że pojawił się jeszcze i w rzeczywistości. Marzyła przecież o tym, że wciągnie go do domu, przewróci na podłogę i będą się kochać, a on, jakby przyciągnięty tymi myślami, pojawił się na jej progu w całej swej cielesnej okazałości, nie da się ukryć, że atrakcyjnej pod spranymi dżinsami i cienką bawełnianą koszulą. Jakie to żenujące... Otworzyła oczy i zdobyła się na niebotyczny wysiłek -uprzejmość. - Nic nie szkodzi. Masz jakąś sprawę? - Anna dowiedziała się o wypadku. Przesyła ci ciasteczka. Z czekoladą. Wzięła talerz owinięty folią z jego wyciągniętej ręki, uważając, by nie spojrzeć mu w oczy. To mogłoby się źle skończyć. Patrzyła więc przed siebie, na szeroką męską pierś i miękką od częstego prania koszulę. W ostatniej chwili powstrzymała się, by jej nie dotknąć. Mężczyźni często mylnie interpretują takie niewinne gesty. Była zaś niemal pewna, że ten mężczyzna odczytałby jej gest jednoznacznie. Zdrowy rozsądek podpowiadał jej: „Pozbądź się go". - Dziękuję. Powiedz Annie, że jestem jej bardzo wdzięczna. - Jasne. Czy widziałaś dziś może Brenta? - Nie. - Maddie uśmiechnęła się w przestrzeń. Próbowała zamknąć drzwi, ale on stał w progu i najwyraźniej nie miał zamiaru się cofnąć. - Słuchaj, W.S., było mi bardzo miło cię zobaczyć, ale teraz mam raczej ochotę na czekoladę. - Dzięki. Jak też cieszę się, że cię widzę. Serce zaczęło jej bić odrobinę mocniej. Najwyższy czas się go pozbyć! Znów spróbowała zamknąć drzwi, ale on wciąż tkwił w progu. W porządku, koniec z uprzejmością. - Przykro mi, ale przyszedłeś w nieodpowiedniej chwili. Może wpadniesz kiedy indziej. - Jasne. Kiedy? Zapomniała, jak potrafi być uparty. Właśnie temu jego uporowi zawdzięczała noc na tylnym siedzeniu samochodu przed dwudziestu laty, nie pamiętała jednak, że uporowi temu towarzyszy także bezczelność. - We wrześniu? - We wrześniu powinno już być trochę spokojniej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|