image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Chyba że ... chciałbyś zostać na kolacji.
Jeszcze jak!
-Tak - odparł spokojnie. - Bardzo chętnie. Amber uśmiechnęła się
promiennie.
- Zanim się zdecydujesz, powinnam cię ostrzec, że nie jestem najlepszą
kucharką na świecie.
Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie.
- Zaryzykuję· - Uznał, że przemawia przez nią nadmierna skromność.
Okazało się jednak, że mówiła prawdę. Przypaliła grzanki z serem, ale
przynajmniej odkroiła spalone kawałki. Do sałatki wrzuciła wszystko
oprócz zmywaka do naczyń. Sos vinaigrette prawie przepalił mu gardło,
ale z uśmiechem zapewnił, że bardzo mu smakuje, i jadł dalej. Sophie
jadała sałatkę bez sosu. Teraz rozumiał, dlaczego. Na deser było ciasto,
na szczęście ze sklepu. Quint nie chciał nawet wyobrazić sobie, co
Amber mogłaby dodać do ciasta.
Po kolacji wypadało pożegnać się i pójść, ale jakoś nie mógł się do tego
zmusić. Postanowił poczekać, aż gospodyni sama go wyrzuci. Usadowił
się więc w fotelu z wytartym obiciem w salonie, podczas gdy ona
poszła wykąpać Sophie. Spalała go ciekawość związana z tą kobietą i
jej życiem. Była niepodobna do nikogo, kogo spotkał.
Podobała mu się też jej bystra córeczka.
Obie wydawały się takie ... samotne. Amber i Sophie kontra reszta
świata. Jak wyglądało ich życie, zanim zginął ojciec Sophie? Czy
siadywał w tym fotelu, rozglądał się po salonie, patrzył na
panujący w nim bałagan i myślał, jaki z niego szczęściarz?
Sophie wbiegła do salonu ze śmiechem, potrząsając mokrymi włosami,
aż krople pryskały na wszystkie strony. Miała na sobie długą niebieską
koszulkę nocną w srebrzyste gwiazdki.
-Mama kazała ci powiedzieć dobranoc. -Nawet nie zwolniła biegu,
tylko rzuciła się Quintowi na kolana i objęła za go szyję. Pocałowała go
mocno w policzek, zachichotała i ześlizgnęła się na ziemię.
Quint siedział bez ruchu, zaskoczony. W nozdrzach ciągle czuł ciepły,
dziecięcy zapach piany do kąpieli i pasty do zębów. Po raz pierwszy w
swoim trzydziestokilkuletnim życiu poczuł przez moment, co to znaczy
być ojcem.
I także po raz pierwszy dotarło do niego, że w jego życiu czegoś
brakuje. Wszystkie te myśli, wywołane pojawieniem się małej
dziewczynki i jej matki, całkiem zmąciły mu spokój.
Przez nie zaczynał marzyć o rzeczach, których przysiągł sobie nigdy
poważnie nie traktować. Może powinien zmienić zdanie ...
Kiedy Amber położyła Sophie spać i wróciła do saloniku, znalazła
Quinta w ulubionym fotelu Johnny'ego. Siedział z łokciami opartymi na
kolanach, zaciśniętymi dłońmi i zamyślonym, nieobecnym wyrazem
niebieskich oczu.
Stanęła i popatrzyła na niego, opierając dłonie na biodrach.
-Wszystko w porządku?
Wyprostował się gwałtownie.
-Tak, jasne. Chyba ... zamyśliłem się trochę.
- Myślałeś o monecie?
Zawahał się.
- O niej też. Czy Sophie już śpi?
-Tak. - Teraz zawahała się Amber. Powinna podziękować mu za
wszystko, co dzisiaj dla nich zrobił, i pożegnać go. Ale nie mogła się do
tego zmusić. Nawet nie przypuszczała, jak bardzo brakowało jej
obecności mężczyzny w domu, choćby przez kilka godzin.
- Może masz ochotę na kieliszek wina? - zaproponowała spontanicznie.
-Tak, bardzo chętnie się napiję. Czy powinienem je otworzyć?
- Już jest otwarte - odpowiedziała, kierując się\, stronę kuchni.
- Butelka stoi w lodówce. Szczerze mówiąc, kupiłam je na promocji w
supermarkecie. - Po chwili wróciła z dwoma szklaneczkami białego
wina. - Niestety, nie mam kieliszków. Mam nadzieję, że ci to nie
przeszkadza.
-Ależ skąd. - Uniósł swoją szklaneczkę. - Za co wypijemy?
- Może za odnalezienie tej przeklętej monety? - zaproponowała po
chwili namysłu. - Żeby stało się to jak najszybciej?
Wypili. I co dalej? zastanowiła się. Już od dawna nie musiała zabawiać
rozmową mężczyzny bez zobowiązań, sama także będąc stanu wolnego.
Quint wskazał stosy materiałów. - Opowiedz mi o swojej firmie.
-To trochę skomplikowane.
- Nie szkodzi.
- Historia mojej firmy to także po części historia mojego życia.
- Dlaczego tak krążę wokół tematu? pomyślała. Przecież nie mam się
czego wstydzić. - Jest długa i nie zawsze ma sens.
- Mimo to chciałbym ją usłyszeć. - Wypił łyk wina. - Urodziłaś się w
San Diego?
- Nie. - Amber usiadła na kanapie i przyglądała się Quintowi z
namysłem. W jego oczach dostrzegła tylko szczere zainteresowanie. -
Pochodzę z San Francisco - powiedziała w końcu. - Kiedy byłam
młodsza niż Sophie teraz, umieszczono mnie w rodzinie zastępczej. W
różnych takich rodzinach dorastałam. Stałam się samodzielna,
kiedy skończyłam szesnaście lat i postanowiłam wyruszyć na południe. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl