Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Urósł Biały książę. Sam on byłby nawet poczuł to, że był silniejszym i że powinien był korzystać z czasu, lecz Fryda wzmogła to jego przekonanie, zagrzewając i nie dając mu spoczynku. Dnie całe teraz upływały na naradach wojennych, na planach coraz śmielszych. Lasota radził najechać na zamek z wieżycą w lasach u Służewa, bo mu się zdawało, że Jarosław, który tam władał, osadę miał szczupłą i nie spodziewał się pewnie najazdu. Posłano na zwiady Bylicę, którego teraz używano do wszystkiego, lecz wrócił ze złą wiadomością, bo Jarosław się uląkł był, a Sędziwój mu ludzi podesłał. W innych gródkach także załogi powiększono. Biały, który teraz o niczym już nie wątpił, upierał się iść na Inowrocław. Była to własna myśl jego i do niej, jako do swej, uparcie się przywiązywał. Fryda, choć z obawą, nie chciała mu się sprzeciwiać. Wstrzymano tylko wyjście pod pozorem ściągania większej liczby ochotnika. Lasota, jak mógł, gawiedz, którą spędzano, po trosze wprawiał do rzemiosła jej obcego. Parobcy byli pobrani od pługów, od trzody, z lasów, niewprawni do żadnego oręża, niewielce ochotni do wojowania. Lik się ich pomnażał, gąb było coraz więcej do żywienia, ale prawdziwego żołnierza mało. Biały niecierpliwił się, a że już groziło w nim zniechęcenie, Fryda po upływie kilku miesięcy nie sprzeciwiała się wyprawie. Między innymi Bylica przepowiadał jej powodzenie. Nie spodziewano się ich pewnie pod Inowrocławiem, trzeba było iść i napaść nieopatrznych. Dzień nareście został oznaczony. Książę, który się dotąd gorączkowo wyrywał, gdy nadeszła chwila stanowcza, począł chodzić chmurny i zamyślony, przed Frydą udawał wielce mężnego i niezachwianego, sam na sam z Buśką podpierał się na stole, oburącz brał głowę i sumował smutnie. Co ty myślisz, głupi Buśku? Jak się tobie zdaje? Wezmiemy my Inowrocław? A Waszej Miłości jak się widzi? odparł bajarz. Bo mnie coś w oczach ciemno. Otóż i mnie ciemno. Buśko wskazał na drzwi, za którymi była Fryda. A tam co mówią? Biały potrząsnął głową, dał znak towarzyszowi, aby nie mówił głośno. Różnie szepnął. Ja, ja... zająknął się i nie dokończył. Trzeba iść dodał po chwili. Wielki czas. Gdy my na nich nie wyjdziemy, oni wystąpią przeciwko nam. Ten Jaśko Kmita, daj przepadł, powiadają, że sobie dobrał Bartosza z Więcburga. Pokręcił głową i począł marzyć. Pobiwszy ich, wziąwszy Inowrocław, Szarłej, nie ma co odpoczywać, na Brześć musiemy. Co najmniej całe Kujawy... Dopiero się Wielkopolanie opatrzą, bo oni czekają tylko, a na mnie się oglądają. Ja to wiem. Buśko ręką machnął. Oni czekają rzekł kwaśno a my na nichże nie? Gdyby oni ruszyli... Ruszą się zawołał książę gdy im pokazem, iż wojować umiemy! Wstał książę, nie Dostrzegłszy, że bajarz ramionami zżymnął, i poszedł do komnaty Frydy. Buśko siadł na przypiecku i spuściwszy wyłysiałą głowę, którą pokrył czapeczką czarną, pono jeszcze z Dyżonu wywiezioną, śpiewać począł bardzo po cichu: Wybiera się czajka za morze, Ano coś tam przeszkadza niebożę. Co podleci do góry, to padnie... I na jutro znów podróż odkładnie. Biały stał u progu, patrząc długo na siedzącą w oknie Frydę, która z brwiami namarszczonymi, smutna, oczyma kędyś uleciała z myślami, daleko za mury zamkowe. Czuła ona, że książę się zbliżał, i zdawała się nie chcieć spojrzeć ku niemu. Wiecie co zawołała nagle gdyby nie wstyd i nie to, że w Złotoryi też trzeba kogoś, co by czuwał, gdy wy wszyscy wyciągniecie, siadłabym na konia z wami! Biały głową potrząsnął. Na to bym nie pozwolił bąknął. Lękam się rzekła powoli Bodczanka lękam się... Książę nie dał jej mówić. Cóż to, w moje męstwo nie masz wiary? Owszem, gdy do walki przyjdzie, nie wątpię o nim, ale być panem siebie, wiedzieć, kiedy przyjąć walkę i strzymać się od niej, gdy zle wypaść może... Tak, gorączka boju mnie opanowuje łatwo przerwał książę będę się ją starał hamować. Potrzebna i ona jest odparła Fryda ale nade wszystko potrzebne ci to przekonanie, iż choćby się nie powiodło, ducha zachować i wytrwać powinieneś. Książę nie mógł nigdy znieść, gdy mu o niepowodzeniu mówiono, poruszył się zaraz. Nie może się mi nie powieść odrzekł gwałtownie. Na cóż czynić takie przypuszczenia? Oni wielkich sił nie mają a moi już się im dali we znaki. Bylicę znają! Pamięta go Kmita. Rozśmiał się głośno; Frydę ta zarozumiałość trwożyła. Tak, mój książę odezwała się. Bylica jest zręczny napastnik, twoi ludzie są śmiałe łotry, ale nie żołnierze prawdziwi. Wolałabym dwudziestu Sasów mojego brata Ulryka niż ich całą secinę. Dotknięty tym lekceważeniem swych ludzi Biały rzucił się niespokojny i prawie gniewny. Obejdę się bez Sasów waszych! krzyknął. Stoją w boju twardo, to prawda, ale ciężcy są i obracać się nie umieją! A takich by ci właśnie było potrzeba, aby ustali tam, gdzie murem stać powinni. Twoi tego nie umieją. Biały niecierpliwił się coraz mocniej. Tak! zawołał. Pierzchną może, aby powrócić i nieprzyjaciela napaść, ale to ciury wytrzymałe i szalone. Fryda poruszyła z lekka ramionami. Z czoła jej zmarszczonego widać było, że o przyszłość narzeczonego niezupełnie spokojną była. Książę przeciwnie, śmiał się, mówił, roił i usiłował w sobie wiarę utrzymać, sztucznie pobudzoną. Najmniejsze sprzeciwianie się mogło nią zachwiać i obalić, nie pozwalał więc na nic nawet Frydzie. Wybór za Wisłę był już przygotowany. Wszystkich niemal ludzi musiał zabrać z sobą, bo mu się zdawało, że ich miał zawsze za mało, choć tak bardzo ufał ich męstwu. Fryda pozostawała w Złotoryi pod opieką Buska, który równie smutno jak ona na odjeżdżającego pana swego poglądał. Mała garść załogi i robotnicy młynarza Hanki, którzy na brzegu łodzie ogromne budowali, stary cieśla i zięć na zamku też zostać mieli, którego dowódcą mianował Biały Drzazgę, zabierając z sobą Lasotę i Bylicę. Nałęcz, który był w początku zdumiony wielką rzutkością i przytomnością księcia, obcując z nim codziennie, w różnych wypadkach patrząc nań z bliska, znacznie osłabł w swej wierze i zmienił przekonanie o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|