image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rugovy na jakichś dokumentach. Moje wieczne pióro przeciekało i zatruty atrament
na palcach pułkownika załatwił sprawę w ciągu siedmiu czy ośmiu godzin. Vukasin
uśmiechnął się.
 Wiesz, pułkownik ucieszył się na mój widok. Rozbawiło go moje przebranie i był
bardzo zadowolony, kiedy mu powiedziałem, że mamy plan, jak wydostać go z
aresztu i umieścić w bezpiecznym miejscu. Oczywiście, nie wiedział, że jego żona
oddała jego dzienniki  mieliśmy wszystko, za pomocą czego zamierzał się wykupić.
Wymienił nawet z nazwiska ludzi, którzy zapłacili mu za skarby -swoich
dobroczyńców. Ostatecznie wielki pułkownik Rugova okazał się zwykłym tchórzem
bez czci i wiary.
 Szkoda, że mnie tam nie było.
Vukasin zapalił cienkie cygaro, obserwując zatrzymujący się samochód. Wysiedli
z niego dwaj ludzie i weszli do hotelu.
 Zaraz się przekonamy, czy Middleton jest w środku  powiedział.
 A jeżeli nie&
 Jest jeszcze córka  odparł.  Charlotte. Która jest w ciąży, nawiasem mówiąc.
 Kiedy już będę miała w jednym pokoju Charlotte i Middletona&
 Uśmiechnęła się na tę myśl i energicznie zatarła delikatne dłonie.
 Kocha kogoś jeszcze?
 Kobietę, z którą kiedyś pracował. Teslę. Leonorę Teslę.
 Gdybyśmy mieli tę Teslę, mogłoby podziałać równie dobrze -jeżeli ciągle mu na
niej zależy. Wolałabym jednak ciężarną córkę.
Rozdział 7
DAVID CORBETT
We wnętrzu samochodu panował stary, niemal przedpotopowy smród, podłogę
zaścielały lepkie, zatłuszczone opakowania po jedzeniu, między oparciami walały się
puszki po tanim, mocnym piwie, cuchnące pety wypełniały po brzegi popielniczki.
Klimatyzacja krztusiła się i zacinała, wydzielając zalatujący stęchli-zną chłód, z
którym mieszała się intensywna woń potu trzech ciał  nie tylko Middletona, ale
także Marcusa i Traci, niedoszłych złodziei, którzy chcieli go obrabować. Poznał ich
imiona, wysłuchując wzajemnych złorzeczeń i oskarżeń, którymi bez przerwy się
zasypywali, gęsto przetykanych obrazkami z ich zmarnowanego życia
 mówili o swoich niezrealizowanych potrzebach, o niezaspokojonych
pragnieniach, o swoich żałosnych, dziwacznych przyzwyczajeniach,
obiecywali sobie poprawę, klęli, przerzucali się dowodami winy, używając
wulgarnego slangu, który Middleton ledwie umiał rozszyfrować. Tymczasem
zdezelowany samochód z klekotem sunął na północ w kierunku Baltimore,
oświetlając jedynym działającym reflektorem mokry asfalt autostrady 1-495.
Przeszła krótka letnia burza, zmieniając powietrze w gęstą i lepką watę, którą
dogorywająca klimatyzacja mogła tylko bezproduktywnie mleć. Sportowa
marynarka Middletona przylgnęła mu do pleców i ramion niczym druga
skóra. Wolną ręką ocierał twarz z potu, w drugiej ściskając berettę.
Wreszcie, by powstrzymać falę mdłości, przerwał kłótnię toczącą się z
przodu.
Włącz radio.  Trącił Marcusa w ramię pistoletem.
Młody człowiek lekko odwrócił głowę. Jego policzek był upstrzony białymi
krostami.
 Ej, mamy tu z Traci do pogadania. Middleton wbił koniec lufy w szyję
Marcusa.
 Powiedziałem, włącz radio. Nie mogę zebrać myśli.
 Nie świruj pan, panie Szarak  odezwała się Traci zza kierownicy, zerkając na
niego przez ramię.  Porywasz nas, grozisz nam, robimy wszystko, co każesz.
Spokojnie, nie wycinaj pan żadnych numerów. Nie z tym gnatem. Odkąd wsiadł do
samochodu, tak się właśnie do niego zwracali: panie Szarak. Z początku sądził, że
chodziło o jego wymiętą twarz, która z powodu napięcia i niewyspania wyglądała
coraz gorzej. W tonie jej głosu uchwycił jednak nutę kpiny, o wyraznie rasowym
podłożu. Czy to nie Cab Calloway nazwał białych ludzi szarakami w swoim słowniku
murzyńskiego slangu? Ale to było bardzo dawno temu, zanim ci dwoje się urodzili.
Chryste, a nawet zanim urodził się sam Middleton&
 Nie wycinam numerów  odparł.
 Mówię tylko&
 Włącz to cholerne radio!
Ręka Marcusa błyskawicznie sięgnęła do deski rozdzielczej i wcisnęła włącznik.
Middleton wzdrygnął się na dzwięk koszmarnego, skocznego jazgotu zadowolonych
z siebie głosów, usiłujących przekrzyczeć linię basu, pulsującą w rytmie młota
pneumatycznego na tle papki syntezatorowego podkładu. Wszystko to buchnęło z
radia nastawionego na cały regulator.
 Zmień stację.
 Zaraz, gościu, coś pan taki nerwus?
 Zmień stację. Już!
Marcus naburmuszył się, ale posłusznie zaczął kręcić gałką. Szum przerywały
nosowe okrzyki, zniekształcone głosy nawiedzonych kaznodziejów&
 Musisz się pan wyluzować, panie Szarak  poradziła Traci.  Odpuścić, olać
to.
Nagle przez trzaski przedarł się przenikliwy dzwięk klarnetu. I sopran w znajomym
takcie niezapomnianego  Sprechstimme" Middleton gwałtownie pochylił się naprzód.
 Teraz! Zatrzymaj! Marcus zrobił minę, jak gdyby kazano mu połknąć żabę.
 Nastaw. Wyreguluj, żeby nie było zakłóceń.
 Nie, nie. Wystarczy, żeś nas pan porwał. Nie może nas pan jeszcze torturować. 
Nastaw!
Nadawano  Księżycowego Pierrota" Schónberga, dwadzieścia jeden pieśni na
pięciu muzyków i osiem instrumentów plus głos, z tekstem pół śpiewanym, pół
recytowanym, pierwsze dodekafonicz-ne arcydzieło XX wieku. Niezrozumiały hałas
dla większości ludzi, lecz nie dla Middletona, nie dla kogoś, kto rozumiał, kto potrafił
w nim usłyszeć ostatnie tchnienie romantyzmu oraz echa nie tylko Maniera i
Straussa, ale i Bacha.
 Może sami powinniście się wyluzować  rzekł Middleton, prostując się nieco
na siedzeniu.  Wydaje się wam, że to wasze pokolenie wymyśliło rap i hip- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl