image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nak miał minę niewiniątka, która doprowadzała ją do wrzenia.
- Nic - powtórzyła i odłożyła broszę na stół. - Po prostu nie
chcę tego przyjąć i już.
- Niech ci będzie. Mnie to nie przeszkadza - stwierdził
Grant.
Prawodawca wzruszył ramionami.
- Poranny podarunek wynagradza oblubienicy... jej goto­
wość do współżycia z mężem.
Grant szerzej otworzył oczy.
- Chcesz powiedzieć...
- Tak - odpowiedziaÅ‚a za starego Rika. Nie miaÅ‚a najmniejsze­
go zamiaru powtórnie zapewnić Grantowi korzystania z praw mÄ™­
ża. - Rozumiesz więc, dlaczego nie chcę tego przyjąć.
- Niech będzie. - Szkot uniósł dłonie, wyrażając tym swoje
poparcie dla jej decyzji. - Zgadzam siÄ™.
Rika czuła, że zaraz się zaczerwieni. Rozmowa zbaczała na
niebezpieczny temat. Na wszelki wypadek wstaÅ‚a od stoÅ‚u, po­
stanowiła bowiem wziąć kąpiel.
- Wczoraj wiÄ™czorem wspomniaÅ‚em ci o zaufaniu - powie­
dział Prawodawca do Riki.
- No i co z tego? - Nie była w nastroju do wysłuchiwania
nauk starego, zresztą Grant chyba również nic, jeśli sądzić po
jego minie.
- Wygląda na to, że wzięłaś sobie moją radę do serca.
Zmarszczyła czoło.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Poza Ottarem i swoim
bratem nic ufaÅ‚a żadnemu mężczyznie, a na pewno nie Szkoto­
wi. Nawet sam Prawodawca szybko traciÅ‚ w jej oczach wiary­
godność.
ChciaÅ‚a wyjść z domu, ale Prawodawca chwyciÅ‚ jÄ… za nad­
garstek.
Nadgarstek.
Na krew Thora, bransoleta!
Wyrwała się z uścisku Prawodawcy i odruchowo zakryła
nadgarstek dÅ‚oniÄ… drugiej rÄ™ki. Gdzie jest jej bransoleta? Spo­
jrzała na Granta.
PrzyglÄ…daÅ‚ jej siÄ™ beznamiÄ™tnie i nawet nie drgnęła mu po­
wieka.
- Spadła ci - wyjaśnił - gdy spałaś. Położyłem ją na skrzyni.
Skłamał.
PoczuÅ‚a, że jej policzki oblewa rumieniec, co jeszcze bar­
dziej ją rozezliło.
- Mam coÅ› do zrobienia - powiedziaÅ‚a drÄ™two, otuliÅ‚a ra­
miona opończą i ruszyła do drzwi.
- Możemy wykorzystać ten czas! - zawoÅ‚aÅ‚ za niÄ… Prawo­
dawca.
OdwróciÅ‚a siÄ™, stojÄ…c w otwartych drzwiach. Do pomiesz­
czenia zaczął sypać deszcz ze śniegiem.
- Jaki czas? Na co?
- Dopóki się nie wypogodzi i nie będziemy mogli wypłynąć
- wyjaÅ›niÅ‚ stary. ZwróciÅ‚ siÄ™ do Granta. - Szkot musi siÄ™ niejed­
nego nauczyć, jeśli chce namówić twojego ojca do przekazania
ci posagu.
O tym nie pomyślała. Prawodawca miał rację. Grant nie znał
ich obyczajów. Odrzucona brosza leżąca na stole dowodziÅ‚a te­
go aż nadto dobitnie.
- Daj mu kilka lekcji - poradził Prawodawca.
- Lekcji? - Grant skrzywiÅ‚ siÄ™ gniewnie i niespokojnie po­
ruszył na ławie. - Nie chcę być pouczany.
Rika wyprostowaÅ‚a siÄ™. Jego widoczne zakÅ‚opotanie i sma­
gający deszcz ze śniegiem dodały jej sił. Och, uwielbiała zimę.
Skąd w ogóle przyszło jej do głowy, żeby zastanawiać się, jak
wyglÄ…da Szkocja wiosnÄ…?
- Nie interesuje mnie, czego chcesz, a czego nie. Twoja na­
uka zaczyna siÄ™ od dzisiaj.
ROZDZIAA SZÓSTY
To był stanowczo poroniony pomysł.
- Na co mi to? - burknął George, ignorując starania dwóch
młodych wojowników, którzy od prawie godziny usiłowali go
przekonać.
- Jeśli poznasz nasze obyczaje, będzie ci łatwiej rozmawiać
z Rollem - odparł ciemnowłosy Leif.
Z ojcem Riki. PrawdÄ™ mówiÄ…c, George wÄ…tpiÅ‚, czy Rollo mo­
że być trudniejszym człowiekiem do rozmowy niż jego pyskata
córka.
W gospodzie byÅ‚o gorÄ…co i duszno. W zatÅ‚oczonym po­
mieszczeniu unosił się odór mokrej wełny, potu i mdły zapach
miodu.
Jasnowłosy Erik właśnie kazał przynieść następny dzban,
więc George się skrzywił.
- Chcesz wrócić do domu, prawda? - spytał Erik.
George'owi pytanie wydało się tak niedorzeczne, że nawet
nie zadał sobie trudu odpowiedzenia.
Leif szepnął coś do Erika, a ten skinął głową.
- Zdaje mi się, że Rollo mieszka niedaleko twojego domu.
- Co?
- Zaledwie kilka dni konnej jazdy. W najgorszym razie ty­
dzień.
- Jazdy? - Jak to możliwe? George myślał, że ojciec Riki
mieszka na Szetlandach albo Orkadach. Nie sądził, że pożeglują
prosto do... - Czy to znaczy, że jej ojciec mieszka w Szkocji?
Jego rozmówcy skinęli głowami.
- W każdym razie w Brytanii - zapewnił go Erik. - Nigdy
nie wiadomo, czy na ziemi Szkotów, czy Norwegów, bo to się
zmienia z dnia na dzień. %7łona Rolla jest Szkotką, a on służy
temu, kto mu obieca największe korzyści.
Bardzo interesujÄ…ca wiadomość. George zaczÄ…Å‚ mieć nadzie­
ję, że wyplącze się z tego ambarasu wcześniej, niż przypuszczał.
Co powstrzyma go przed porzuceniem tej niedorzecznej awan­
tury z posagiem i pójściem własną drogą, gdy tylko wylądują
na szkockim wybrzeżu?
Ostatnio pÅ‚ynÄ…Å‚ do Wick, portu w pobliżu najbardziej wysu­
niętego na północ punktu Brytanii. Może wylądują właśnie tam.
Ha! Ta myśl podniosła go na duchu.
- Więc jak? - odezwał się znowu Erik. - Czy pozwolisz, że
nauczymy cię tego. co powinieneś wiedzieć i umieć?
George sÅ‚uchaÅ‚ go jednym uchem. MyÅ›laÅ‚ o AuguÅ›cie Sinc­
lairze i Anne, swojej narzeczonej.
- Zaczniemy od prostych gier - powiedział Leif.
- Co? - O czym oni, u diabła, mówią? George znowu skupił
uwagę na dwóch młodzieńcach. - Już wam powiedziałem, że
nie widzę potrzeby uczenia się waszych obyczajów.
Ktoś głośno beknął za jego plecami.
- Po mojemu jest na to stanowczo za głupi.
George wolno się odwrócił. Poznał ten głos. Przy sąsiednim
stole siedziaÅ‚ Ingolf z tÄ™pym, lecz wiernym Rasmusem i dzie­
siÄ…tkÄ… innych mężczyzn - ludzmi Brodira, w czym George zdÄ…­
żył się już zorientować.
- Nikt ciÄ™ nie pytaÅ‚ o zdanie - powiedziaÅ‚ Erik. - Nie zwa­
żaj na niego. Grant.
George nie był przyzwyczajony do puszczania płazem obelg,
zwłaszcza gdy padły z ust ordynarnego poganina. Zmierzył
wzrokiem Ingolfa i pożaÅ‚owaÅ‚, że nie ma przy sobie miecza bra­
ta Riki ani poręcznego młota za pasem. Po ceremonii ślubnej
broń mu odebrano.
- Szkoci się do tego nie nadają. - Ingolf przechylił róg.
Miód pociekÅ‚ mu po brodzie. - Zwyczajów i umiejÄ™tnoÅ›ci wi­
kingów nie można się nauczyć. Ktoś się z tym rodzi albo nie.
Co za brednia. George miaÅ‚ wielkÄ… ochotÄ™ pokazać temu ciem­
nemu poganinowi, do czego nadajÄ… siÄ™ Szkoci.
- Jakich umiejętności? - spytał, patrząc na Erika i Leifa.
Leif wzruszył ramionami.
- Takich, które dowodzÄ… bystroÅ›ci i zdolnoÅ›ci strategicz­
nych.
- Takich, które sprawdzajÄ… mÄ™skość. - Ingolf spojrzaÅ‚ wy­
zywajÄ…co na George'a,
- Takie też są - przyznał Leif.
George odwrócił się do nich plecami.
- Powiedziałem wam... - Mimo gwaru głos Ingolfa rozległ
siÄ™ w caÅ‚ym pomieszczeniu. - On nie jest prawdziwym męż­
czyznÄ….
Ludzie Brodira zarechotali. George poczuł, że burzy się
w nim krew.
- Kiedy zaczynamy? - spytał.
Leif i Erik jednocześnie się uśmiechnęli.
- Natychmiast - odrzekli chórem.
- Co innego można robić przy takiej paskudnej pogodzie -
dodał Erik.
George w duchu przyznał mu rację. Wiedział, że jeśli się
czymÅ› nie zajmie, to oszaleje.
Drzwi gospody otworzyły się z hukiem i do środka weszła
Rika, a za niÄ… Ottar. Oboje usiedli na Å‚awie przed George'em.
Rika nawet na niego nie spojrzaÅ‚a, zresztÄ… wcale tego nie ocze­
kiwał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl