image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dowie, co sprowadziło ich w tę głuszę.
Halt podszedł do największej z chat i zatrzymał się, dając znak Willowi, by uczynił to samo. -
Hola, jest tam kto? - zawołał.
Will usłyszał, że wewnątrz ktoś się porusza, a po chwili w drzwiach pojawiła się
pomarszczona,
przygarbiona postać. Mężczyzna miał długą, potarganą brodę w kolorze brudnej bieli. Był
niemal całkowicie łysy. Gdy zbliżył się, szczerząc zęby i kłaniając się raz po raz na powitanie
Halta, Will wstrzymał oddech. Ten człowiek cuchnął jak stajnia. W dodatku niezbyt czysta.
- Witaj, zwiadowco! - odezwał się gospodarz. - Kogóż to mi przyprowadziłeś?
Popatrzył życzliwie na Willa. Jego oczy błyszczały i obserwowały.
- To jest Will, mój nowy uczeń - przedstawił chłopaka Halt. - Willu, to jest Stary Bob.
- Dzień dobry panu - chłopak przywitał się grzecznie. Starzec zaśmiał się.
- Mówi do mnie  pan"! Słyszałeś, zwiadowco, nazywa mnie  panem"! Z tego urwisa będzie
zwiadowca nie lada!
Will uśmiechnął się. Może Stary Bob i był brudny, ale miał w sobie coś, co budziło sympatię;
może fakt, że najwyrazniej nie czuł się onieśmielony w obecności Halta. Will nie
przypominał
sobie, by do ponurego zwiadowcy ktoś zwracał się równie swobodnym tonem. Halt mruknął
coś niecierpliwie pod nosem.
- Są gotowe? - spytał. Starzec znów roześmiał się i kilkakrotnie skinął głową.
- Gotowe, jeszcze jak gotowe! - rzekł. - Chodz za mną, to je zobaczysz.
Zaprowadził ich na tyły chaty, gdzie znajdował się niewielki ogrodzony wybieg, w rogu
którego
stała wiata, złożona tylko z dachu i czterech podtrzymujących go słupów. Stary Bob gwizdnął
przerazliwie - aż Will się wzdrygnął.
- Oto one - wskazał w stronę wiaty.
Will ujrzał dwa małe koniki, biegnące truchtem ku przyzywającemu je starcowi. Gdy
podeszły,
zorientował się, że jeden z nich jest koniem normalnych rozmiarów, a drugi kucykiem.
Jednak
oba były niewielkie, kudłate i w niczym nie przypominały ognistych, potężnych koni
bojowych,
na których baron oraz jego rycerze wyruszali do walki.
Ten większy natychmiast podbiegł do Halta. Zwiadowca poklepał go po szyi i wręczył jabłko
z
kosza stojącego obok płotu. Koń schrupał je z wyrazną przyjemnością. Halt pochylił się i
wyszeptał kilka słów do ucha zwierzęcia. Na to koń potrząsnął łbem i zarżał, jak gdyby
zwiadowca opowiedział mu jakiś tylko dla niego przeznaczony dowcip.
Kucyk przyjął jabłko od Starego Boba, a potem łypnął dużym, rozumnym okiem w stronę
Willa.
- Ten tutaj nazywa się Wyrwij. Tak jakby na twoją miarę, nie?
Podał zrobione z liny wodze Willowi, który ujął je i popatrzył w oczy konika. Stał przed nim
drobnej budowy kudłaty zwierzak o krótkich, lecz krzepkich nogach. Jego tułów miał
beczkowaty kształt. Grzywa i ogon zwierzęcia dawno nie widziały grzebienia. Ogólnie kucyk
nie robi piorunującego wrażenia - stwierdził w myśli Will.
Od niepamiętnych czasów w marzeniach Willa pojawiał się rumak, którego kiedyś będzie
dosiadał, ruszając w bój: wielki i dumny, czarny jak smoła, wypucowany i lśniący niczym
czarny pancerz.
Wydawało się, że konik wyczuwa jego myśli. Dotknął delikatnie pyskiem ramienia chłopca.
Może za wielki nie jestem, ale coś mi się zdaje, że potrafię cię zaskoczyć - mówiły jego
oczy.
- No? - odezwał się Halt. - Co o nim sądzisz? - głaskał drugiego konia po pysku.
Najwyrazniej
byli starymi przyjaciółmi. Will zawahał się. Nie chciał nikogo urazić.
- No... jest dosyć mały - stwierdził w końcu.
- Tak jak ty - zauważył Halt. Will nie potrafił wymyślić na to żadnej odpowiedzi. Stary Bob
zaniósł się od śmiechu.
- Nie jest to koń bojowy, co, chłopcze?
- No... raczej nie - wybąkał Will. Bob przypadł mu do gustu, a czuł, że jakiekolwiek słowa
krytyki w stosunku do kucyka staruszek może potraktować jako obrazę własnej osoby. Jednak
Stary Bob tylko się zaśmiał.
- Pewnie, że nie, ale jest o niebo wytrzymalszy od tych wszystkich wyelegantowanych
bojowych rumaków! - stwierdził z dumą. - Jest mocny. Będzie biegł jeszcze przez cały dzień,
gdy tamte dawno już padną.
Will popatrzył z powątpiewaniem na włochatego zwierzaka.
- Z pewnością - przyznał grzecznie. Halt oparł się o ogrodzenie wybiegu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl