image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Muskularny: Kręcone włoski pokrywały jego nogi i klatkę piersiową, łagodząc
nieco alabastrową twardość tej rzezby. Powoli opuściła wzrok. I patrzyła. Była
jak urzeczona. U podbrzusza zobaczyła jego nabrzmiały penis, sterczący
wysoko, z obrzezaną różową główką, na której szczycie drżała błyszcząca
kropelka.
Bez wysiłku wziął ją na ręce, ona objęła go za szyję, a on ułożył ją powoli na
miękkim, puchowym łożu. Jednym ruchem znalazł się na niej. Patrzyła mu w
oczy, nerwowo oblizując wargi, gdy rozsunął jej nogi. Ukląkł nad nią i
pocałował to miejsce, w które po chwili trafił jego penis. Otworzyła usta, nie
wydając żadnego dzwięku i zamknęła oczy. Maleńki ruch, minimalne wsunięcie
w nią i wszystkie zakończenia nerwowe poruszyły się do życia. To była ekstaza.
Posuwał się powoli, centymetr po centymetrze. Głębiej i głębiej.
Krzyknęła rozczarowana, gdy natrafił na przeszkodę. Spojrzał na nią
zdumiony.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - szepnął.
Zacisnęła dłonie na jego ramionach i popatrzyła mu głęboko w oczy.
- Czy to ma jakieś znaczenie? - Głos jej trochę drżał. Znów nachylił głowę,
pocałował pobudzony sutek i jednym gwałtownym ruchem rzucił się w nią.
Przed jej oczami rozprysły się z bólu kawałeczki kalejdoskopu. Szarpnęła się i
nagły krzyk zmienił się w jęk, gdy wsuwał się w nią coraz głębiej i głębiej.
Wypełnił ją, a ona drżała, przez całe ciało przechodziły spazmy.
Powoli jego twarde pośladki odsunęły się, lecz zaraz wszedł w nią znów. Za
każdym razem wchodził w nią głębiej. Uniosła nogi, ściskała jego pośladki,
wpijała w niego palce, drapała paznokciami. Oddychała głęboko, a on zaczął
wolno obracać biodrami. Miała ochotę głośno krzyczeć. Pieścił ją, dotykał
wszędzie, potęgując jej odczucia. Myślała, że oszaleje. On był w niej, ona w
nim. On był nią, ona nim. Ich pot zmieszany w jeden. Ona nie była już Tamarą,
on nie był Louisem. Byli jednym, byli dyszącym, jęczącym, dzikim
spełnieniem.
To było życie. To było umieranie.
Zwijała się, skręcała. Oddech jej zamierał. Przed oczami migały jej
pomarańczowe słońca, błyskały i świeciły, jak lawa z gorącego wulkanu. Nagle
zrobiło się ciemno, a z jej wnętrza wydostał się krzyk. Głębiej wpiła paznokcie
w jego ramiona, ścisnęła jego nogi, i wszystkie jej namiętności, skryte marzenia
i nadzieje, cała kobiecość wybuchła w radosną symfonię, gdy jedna po drugiej
przechodziły ją fale orgazmu. Bardzo powoli, jakby burza się wyczerpała, fale
ustawały i uspokajały się.
Gdy ona była już na szczycie, on rzucał się z coraz większą pasją. Nagle
Tamara poczuła, jak jego ciało zadrżało w jej ramionach, a on jęknął. Poczuła w
sobie jego ruchy, a pózniej gorącą wilgoć.
Powoli wysunął się i leżeli obok siebie, dysząc głęboko, nabierając głośno
hausty górskiego powietrza.
- Boże - zachwycała się między oddechami. - To było... wspaniałe. -
Obróciła się na bok i zapytała go. - Czy zawsze tak jest?
- Albo lepiej.
- Albo lepiej... Boże.
Oddech powoli wracał do normalnego rytmu. Ciągle czuła wewnątrz
delikatne drżenie. Rozmyślała nad tym cudownym aktem. Nie spodziewała się,
że to będzie takie niebiańskie uczucie.
Louis ułożył się tuż przy niej.
- Jesteś cudowna - szepnął, bawiąc się jej rozrzuconymi na poduszce
włosami.
Uśmiechnęła się, przeciągnęła i mruknęła jak zadowolona kotka, unosząc się
w jego ramionach. Nigdy nie czuła się tak dobrze, taka spełniona, nie czuła się
kobietą. Teraz nareszcie wiedziała, do czego służy jej ciało. Odkryła tajemnicę.
Przynajmniej na tę noc odgonił jej strachy.
Powieki jej opadły, a oddech stał się płytszy. Uniósł się na łokciu i patrzył na
jej cudowne, nagie ciało. Ostrożnie wysunął spod niej kołdrę i okrył ją.
Wydawało mu się, że się uśmiecha. Spała głęboko.
O ile to kochanie pomogło Tamarze pogrążyć się w słodkim śnie, Louis dalej
nie spał. Wcale zresztą nie chciał. Spędził noc patrząc na jej uśpioną postać, a
serce miał przepełnione muzyką. Boże, jaka ona jest piękna. Pragnę jej tak jak
nigdy żadnej kobiety, pomyślał z nagłym olśnieniem. Seks był dla niego zawsze
ważną siłą napędową, aktem fizycznym. To jednak było czymś więcej, znacznie
więcej. Zakochał się. Nigdy przedtem coś takiego mu się nie przydarzyło. Ku
swemu zdumieniu czuł się lekko, jakby płynął na chmurce. Myślał już, że nie
istnieje taka kobieta, z którą chciałby spędzić resztę życia, ale teraz leży tuż
obok niego, takie pachnące ciało. I jakie doskonałe ciało, jaka piękna twarz.
Była żywą, złotą boginią z filmowych snów. Tworzone przez niego filmy z
biegiem czasu stawały się mu się coraz bliższe. Tak było i z Tamarą. Miał swój
udział w stworzeniu jej takiej, jaka była obecnie. Nieprzeciętna piękność.
Chwilami wydawało mu się niemożliwe, że to on ją odkrył. Była jego skarbem.
Ostrożnie, żeby jej nie obudzić, pochylił się i leciutko pocałował te cudownie
wykrojone usta. Uśmiechnęła się, mruknęła coś przez sen, przytuliła się mocniej
do niego i spała dalej, oddychając regularnie.
Cóż za czarodziejska moc stworzyła tak doskonałą istotę? - nie mógł wyjść z
podziwu.
- Jesteś moja - szepnął tonem posiadacza. - Cała moja.
Jakby w odpowiedzi uśmiechnęła się we śnie, a jej białe włosy błyszczały na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl