Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wkroczenie na cudzy teren. - Ale tego nie zrobisz, bo jestem jednym z niewielu reporterów, który usiłował uczciwie opisać twój przypadek - przypomniał mu Gary z poufałym uśmieszkiem. To była prawda. Artykuły Gary'ego, opisujące aresztowanie i dalsze losy Dominika jako niemal jedyne nie zawierały bezkrytycznie powtarzanych oskarżeń - przeciwnie, pozostawały bezstronne, obiektywne. - To wcale nie oznacza, że dostarczę ci jakichkolwiek informacji - odparł Dominik. - Mogę ci za to podać nazwisko adwokata Melissy. To Richard Wallace. Jeśli zadowolisz się oficjalnym oświadczeniem, 51 RS możesz się z nim skontaktować. - O ile się orientuję, to potrzebny jej raczej dobry prawnik - zauważył Gary. - Tak? A co właściwie słyszałeś? - zapytał Dominik, wiedząc, że Gary zawsze ma informacje z najlepszych zródeł. - Och, nie - roześmiał się Gary. - To nieporozumienie. Przysługa za przysługę. Dominik zastanawiał się chwilę. - W porządku - odrzekł nieco łagodniej. - Jestem tu, bo Samantha i Tyler zatrudnili mnie do ochrony Melissy. - Ochrony przed czym? - zdziwił się Gary. - Według policyjnych zródeł na narzędziu zbrodni było pełno jej odcisków i żadnego śladu włamania. Kiedy zjawiła się policja, cała jej sukienka była zakrwawiona. I między nami mówiąc, policja jest wściekła, bo w szpitalu zniszczyli suknię tej nocy, kiedy urodziła dziecko. Dominik zmarszczył brwi. Przypomniał sobie plamy krwi, które ujrzał na sukience Melissy, gdy przyjechał w wieczór zbrodni. Były niewielkie i pomyślał, że sprawdzała, czy jej mąż jeszcze żyje. Zdawał sobie sprawę, że policja wykorzysta fakt zniszczenia sukienki na swoją korzyść. Prawie słyszał, jak okręgowy prokurator, Chester Sparks, zamienia tę brakującą część ubrania w przeklęty, niezbity dowód. - Melissa jest ofiarą, podobnie jak jej mąż - odpowiedział Dominik, pragnąć przekonać również siebie. - Gliny rozpędziły się, usiłując zrobić z niej zbrodniarkę, a tymczasem prawdziwy zabójca chodzi sobie na wolności i zaśmiewa do łez. - Mogę, cię zacytować? -zapytał Gary. - Nie. Najlepiej znikaj stąd, zanim zapomnę, że cię lubię, i każę cię zaaresztować za podglądanie niewinnej kobiety. - Winna czy niewinna, wiem z dobrych zródeł, że w ciągu tygodnia lub dwóch będzie aresztowana - powiedział Gary, idąc wraz z Dominikiem w stronę podjazdu. - Mawlins zamierza zostać szefem policji i liczy, że ta sprawa pomoże mu osiągnąć cel. Chce upewnić się, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik, żeby nie doszło do 52 RS porażki tak jak w twoim przypadku. Wciąż to przeżywa. Nie może sobie tego darować. - Taaa, mam nadzieję, że będzie długo przeżywał - odparł sucho Dominik. - A teraz wynoś się stąd. Gary machnął mu ręką, ruszył podjazdem i zniknął w ciemnościach. Kiedy w grę wchodziło zdobycie władzy i intratnego, prestiżowego stanowiska, wszystko stawało się o wiele bardziej skomplikowane. Mawlins nie będzie chciał, żeby poczciwi mieszkańcy Wilford myśleli, że szalony morderca pozostaje na wolności i może siać spustoszenie w miasteczku. O wiele wygodniej jest aresztować Melissę i zapewnić ludzi, że zabójstwo Billa to nic innego jak efekt małżeńskiej kłótni. Kłótnia. Te sińce na jej nogach. Stąd się wzięły? Potrząsnął głową, bojąc się wyciągnąć wnioski. W każdym razie wszystko to nie wygląda dobrze dla Melissy. Czy zdołają zebrać jakieś dowody, zanim policja ją aresztuje? Dominik odwrócił się i poszedł do drzwi wejściowych. - Melissa. Wszystko w porządku, otwórz - powiedział, pukając. Usłyszał szczęk zamka, drzwi otworzyły się i ukazała się Melissa o pociemniałych ze strachu wielkich oczach. - Kto to był? - Tylko węszący reporter. - Dzięki Bogu... tylko reporter. - Potrząsnęła głową, nie spuszczając wzroku z Dominika. - Kiedy nie wróciłeś od razu, pomyślałam... byłam przerażona. - Drżącymi palcami pogładziła się po włosach. Dominik natychmiast poczuł wyrzuty sumienia. Nie pomyślał, że ona tu na niego czeka, zastanawiając się, co się stało, spodziewając się najgorszego. Gdyby zabiła Billa, nie bałaby się przebywającego na wolności mordercy. Jeśli pojechała do sklepu po sześć butelek gazowanego soku i wróciwszy do domu, znalazła męża zamordowanego, oczywiście, że miała prawo być przerażona. - Przepraszam. Powinienem był natychmiast wrócić i 53 RS powiedzieć ci, co się dzieje. - Nie przepraszaj. Wszystko w porządku. - Wyciągnęła rękę i lekko dotknęła jego ramienia. - Po prostu się o ciebie bałam. Dominik osłupiał. Zakładał, że bała się o siebie, że czuła się zagrożona. Nie przyszło mu do głowy, że obawiała się o jego bezpieczeństwo. Szybko cofnęła rękę. - Ja... ja chyba się położę. Obserwował, jak bierze synka na ręce i idzie przez hol do pokoju dziecinnego. Zniknęła, a on wciąż stał, wdychając delikatny zapach kwiatowych perfum. Niewinna czy bezlitosna morderczyni? Ofiara czy ukrywająca swą zbrodnię wyrachowana aktorka? Istniała też inna możliwość. Może zabiła Billa w samoobronie, a potem, ogarnięta poczuciem winy, przerażona, próbowała zmylić i jego, i policję? Nie umiał znalezć odpowiedzi. W każdym razie długo potrwa, zanim przestanie czuć ciepły dotyk jej palców na ramieniu. Melissa leżała na miękkim materacu, na pojedynczym łóżku w pokoju dziecinnym. Pokój pachniał pudrem dla niemowląt, ale wciąż czuła zapach Dominika - prowokujący i męski... niebezpieczny. Wyraz jego oczu uświadomił jej, że jest młodą, zdrową kobietą, która od dawna nie zaznała miłości. To, co otrzymała od Billa jako jego żona, nie miało nic wspólnego z miłością. Uprzytomniła to sobie już jakiś czas temu. Bill uważał, że to miłość, ale to była obsesja, chęć posiadania - coś wstrętnego i okrutnego. Zatęskniła do miłości, o której niegdyś marzyła - miłości namiętnej i czułej. Położyła się na wznak i wpatrywała w grę cieni na suficie. Aatwo przyszłoby jej zakochać się w Dominiku. Wiedziała, że dużo wycierpiał nie tylko z powodu śmierci ukochanej kobiety, ale również dlatego, że to jego niesłusznie oskarżono o spowodowanie tej śmierci. Przeżył tragedię i chyba już doszedł do siebie, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|