Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czwartej. Wcześniej zaczniemy, wcześniej skończymy. Odpowiada ci to? Idealnie. Matt wyraznie przegrał swoją wewnętrzną walkę z cisnącym się na usta uśmiechem, od którego dreszcz przeszedł jej po plecach, je\ąc włoski na karku. Jezdzisz do biura z Henrym? Nie. Diana ściągnęła brwi, zaskoczona tym pytaniem. Mam raczej nienormowany czas pracy, je\d\ę więc sama. Czemu pytasz? Mę\czyzna wzruszył ramionami. Pomyślałem sobie, \e byłoby szybciej, gdybyś zostawiła mi swój samochód, a ja podjechałbym po ciebie pod biuro. Pomysł, który skracał czas, jaki będzie musiała spędzić w towarzystwie Matta, spodobał się Dianie, przystała więc skwapliwie na tę propozycję. Tak, masz rację. Jutro zabiorę się do biura z tatą. Dobrze. Ton Matta mo\na było określić jako pełen zadowolenia pomruk. W Dianie obudziła się czujność. Podjadę po ciebie o czwartej. Pochodzimy trochę po sklepach, potem zrobimy sobie przerwę, wpadniemy gdzieś na kolację i, odświe\eni dokończymy zakupów. Uświadamiając sobie, \e jej niepokój był uzasadniony, Diana otworzyła usta, by zaprotestować. Ale& Hej, co wy tam tak długo robicie? zawołała w tym momencie Lissa z progu salonu. Przygotowujecie świąteczne niespodzianki? Tak powiedział Malt, odwracając się, by ruszyć w stronę roześmianej siostry. Zajmij się więc swoimi sprawami, bo mo\esz nie znalezć prezentu pod choinką. Wpadła. Przekonana, \e dając się nierozwa\nie wciągnąć w podstępny plan Matta, popełniła wielki błąd, Diana, patrząc jak ten oddala się z Lissą uwieszoną u ramienia, zwymyślała się w duchu. Matt taszczył za Dianą pękate, wielkie torby i nie spuszczał wzroku z jej ponętnej sylwetki. Lawirowała zręcznie w przedświątecznym tłumie, zapełniającym szczelnie chodniki, a on usiłował za nią nadą\yć. Minęła ju\ ponad godzina od czasu, kiedy zatrzymał samochód przed biurem Diany. Ju\ na niego czekała. Spodziewał się, \e pojadą do któregoś z pobliskich centrów handlowych, zaskoczyło go więc, kiedy Diana, zamiast wsiąść do samochodu, zaproponowała, by zostawił auto na biurowym parkingu, poniewa\ odrestaurowany pasa\ handlowy znajdował się w odległości krótkiego spaceru. Mokry śnieg pokrywał ziemię i zalegał ubitymi, małymi pryzmami wzdłu\ krawę\ników przed frontonami sklepów, nadając aurę autentyczności tej długiej na trzy przecznice i zamkniętej dla ruchu kołowego części miasta, pamiętającej przełom stuleci. Sceneria wprost z kart Opowieści wigilijnej, pomyślał Matt, dostrzegając zmiany, jakie tu zaszły podczas jego dziewięcioletniej nieobecności w mieście. Przemknęło mu przez myśl, \e gdyby nie współczesne ubrania przechodniów, wypełniająca rześkie powietrze piskliwa świąteczna muzyka, wydobywająca się z ukrytych głośników, i klaksony samochodów, dobiegające sporadycznie spoza strefy zamkniętej, mo\na by pomyśleć, \e czas się cofnął. Ale\ tu uroczo, myślał, wymijając grupkę chichoczących nastolatek i wydłu\ając krok, by dogonić Dianę. A raczej byłoby uroczo, podjął urwaną myśl, gdyby nie wilgotny chłód przenikający go do szpiku kości, poszturchiwania śpieszących się przechodniów i zabójcze tempo, jakie narzuciła dziewczyna z chwilą, kiedy znalezli się w pasa\u. Musiał, naturalnie, przyznać, \e dzięki jej determinacji sporo ju\ załatwili. Torba, którą dzwigał, pełna była podarków dla połowy osób z jego listy. Ale, na Boga, jakim kosztem nie w sensie pieniędzy, lecz nadszarpniętych nerwów, cierpliwości. A tam, cztery kroki przed nim, maszeruje sobie ta, która tak pobudza jego zmysły. Ponury uśmiech wypełzł na wargi Matta, kiedy ciągle śledził wzrokiem ponętną sylwetkę Diany. Górną połowę ciała okrywała jej długa do pasa kurtka ze sztucznego lisa. Mę\czyznę rozpraszała dolna część. Wychodząc rano z domu, Diana ubrana była w strój odpowiedni do biura, czyli w białą jedwabną bluzkę i wełnianą spódnicę do kolan. Oprócz dyplomatki, miała ze sobą małą torbę, której zawartość, czyli obcisłe d\insy, opinała teraz jej biodra i nogi. śar wypełnił wszystkie najczulsze punkty ciała Malta. Kobieta nie powinna wyglądać tak pociągająco w spodniach, zaprotestował w duchu. To po prostu nie fair wobec męskiej części populacji, zwłaszcza jeśli ta kobieta ma zwarte, proporcjonalnie, zaokrąglone ciało i nogi do samej szyi. Myśli i zmysły mę\czyzny wypełnił obraz sprzed dziewięciu lat. Obraz tych samych długich nóg opiętych nie d\insami, lecz prowokacyjnymi, czarnymi nylonami. Matt stłumił jęk i wymruczał przeprosiny pod adresem starszego pana, którego niechcący potrącił ramieniem. Cholera! To śmieszne, szydził z siebie i sytuacji, którą sam z takim trudem stworzył. Jego plan miał na celu wyciągnięcie Diany z domu na rozmowę w cztery oczy. Jak mogło nie przyjść mu do głowy, \e ulice i sklepy zatłoczone ludzmi, robiącymi przedświąteczne zakupy, nie będą odpowiednim miejscem do rozmowy na tematy osobiste? Zauwa\ył, \e Diana zatrzymuje się przed wspaniale udekorowaną witryną sklepu jubilerskiego i z piersi wyrwało mu się pełne ulgi westchnienie. Ledwie zwróciła na niego uwagę, kiedy przystanął obok. Przygryzając wargę, wpatrywała się z zachwytem w połyskującą zawartość okna wystawowego. W brzuchu mi burczy zaczął. Mo\e wpadlibyśmy gdzieś coś zjeść? Pobiegł wzrokiem za jej zachwyconym spojrzeniem i w oczy rzuciła mu się mała, pokryta niebieskim atłasem taca z zaręczynowymi pierścionkami o diamentowych oczkach. Jeden z nich od razu zwrócił jego uwagę. Aadny. Bardzo ładny. Wyobraził sobie, jak wdzięcznie ten du\y kamień w kształcie gruszki wyglądałby na palcu Diany. Więcej ni\ ładnie. Byłby idealny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|