image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zamku, jak tylko skończysz go opatrywać - powiedział
sir Crispin. - Ojciec Janos może mu towarzyszyć, gdybyś
chciała wrócić na turniej. Właściwie dobiega końca. Czy
czegoÅ› potrzebujesz?
- Nie, dziękuję. Saskia na pewno zaraz przyjdzie. Tylko...
-Tak?
- PrzydaÅ‚yby siÄ™ nosze i dla Griselle. ProszÄ™, nie do­
puść, żeby tu przyszła.
Sir Owain pochyliÅ‚ siÄ™ ku Eloise. Z jego wahania wy­
wnioskowaÅ‚a, że zamierza wypowiedzieć jakÄ…Å› formuÅ‚­
kę w rodzaju: jak mu przykro i że nie chciał tego, co się
stało. Tymczasem, patrząc za znikającym sir Crispinem,
szepnÄ…Å‚ jej do ucha:
- Janos Leuvenhoek, Flamandczyk.
Powiedziawszy to, natychmiast się oddalił.
Na szczęście nie musiała się nad tym zastanawiać, bo
pojawiła się Saskia z koszem pełnym zwiniętych pasków
płótna, maści i balsamów. Jednym rzutem oka oceniła,
w czym może pomóc, i zabrała się do pracy, jak to już
nieraz przy podobnych okazjach czyniła.
- Medyk sir Owaina, ojciec Janos - poinformowała
ją Eloise i ujęła rękę brata, aby zbadać puls. - Sądzę, że
ojciec przydaÅ‚by siÄ™ bardziej swojemu chlebodawcy ja­
ko spowiednik niż jako medyk, zwłaszcza jeśli zawsze
oddaje się potępianym przez Kościół rozrywkom, i to
w dzień świętego Jana.
Mnich oderwał wzrok od bandaża i uśmiechnął się
lekko.
93
- Jestem spowiednikiem sir Owaina, pani, a zarazem
medykiem.
Obie spojrzały na niego zaskoczone.
- W takim razie musisz, ojcze, być niesÅ‚ychanie zajÄ™­
ty - stwierdziła Eloise. - Dziwię się, że nie ugiąłeś się
pod tym brzemieniem. Choć wydaje się, że tylko jako
medyk jesteÅ› skuteczny.
Mnich przyjął z uśmiechem uszczypliwe uwagi i nie
przerywając okładania liśćmi olchy posiniaczonego
i opuchniętego nadgarstka sir Rolpha, odparł:
- Jednak przyznasz, pani, że nie byłoby mnie tutaj,
gdybym nie był potrzebny i użyteczny.
- Powinieneś to, ojcze, uświadomić sir Owainowi. Im
szybciej, tym lepiej. Co do mojego brata, bÄ™dzie go nÄ™­
kaÅ‚ potężny ból gÅ‚owy, kiedy wróci do przytomnoÅ›ci. Ja­
kie środki zwykle zalecasz, ojcze? Półmrok w komnacie
i kobieta, a jeszcze lepiej dwie?
- CzÄ™sto okazuje siÄ™ pomocny kawaÅ‚ek surowego miÄ™­
sa, przyłożony do karku, pani.
- Zalecasz miÄ™so woÅ‚u czy raczej z ciaÅ‚a jego ofia­
ry?
Z twarzy mnicha, przyzwyczajonego do ukrywania
swoich myÅ›li, i tym razem nie daÅ‚o siÄ™ wyczytać żad­
nych emocji, ale krótkie spojrzenie, jakie wymienili
z SaskiÄ…, mogÅ‚o Å›wiadczyć o tym, że oboje zaniepo­
koiła zawziętość Eloise.
Jej myśli zaś dalej biegły tym samym torem. Wciąż
miaÅ‚a przed oczami ten obraz: wysokiego, potężne­
go mężczyzny, bezczelnie obnoszącego bladoróżowy
94
rękaw, jakby udzieliła mu na to zezwolenia. Co nie
było prawdą. Musi mu to dobitnie uświadomić, by
nie zaczęło mu się wydawać, że je uzyskał. Najlepiej
odbierając mu rękaw.
Rozdział czwarty
Sceptyczne miny Saskii i ojca Janosa, kiedy poleciła
im udać siÄ™ do namiotu sir Owaina z proÅ›bÄ… o zwrot rÄ™­
kawa, rozwiały nadzieje Eloise na powodzenie tej misji.
Po kilku minutach byli z powrotem, i to w towarzystwie
sir Owaina. Z impetem podniósł połę namiotu akurat
w momencie, gdy służący chwytali nosze z owiniętym
bandażami, leżącym nieruchomo jego niefortunnym
przeciwnikiem.
- Janos, pójdz z nimi, proszÄ™ - zakomenderowaÅ‚ ra­
czej, niż poprosił. - Saskio, zechcesz wyświadczyć mi
grzeczność i poczekać chwilę na zewnątrz? - Nawet nie
spojrzawszy na zdumionÄ… obrotem sprawy Eloise, wark­
nÄ…Å‚ na resztÄ™ sÅ‚użby: - Wyjdzcie! WypeÅ‚nicie swoje obo­
wiązki pózniej.
Niespodziewanie Eloise znalazła się sam na sam z sir
Owainem i wciąż wściekła na myśl, że jej pomysł okazał
się dziecinny i nie do wykonania, przypuściła atak:
- Nie musiaÅ‚eÅ› fatygować siÄ™ osobiÅ›cie, panie. Podob­
nie jak nie było powodu unosić triumfalnie mojego...
96
- Zanim powiesz coś więcej, może posłuchasz.
- Nie! Ty posłuchasz! Jeśli wydawało ci się, że możesz
zwyciÄ™sko paradować z moim rÄ™kawem po tym hanieb­
nym wydarzeniu...
- Nie byÅ‚o w tym nic haniebnego. ZadaÅ‚em cios zgod­
ny z regułami turniejowych potyczek.
Wciąż był w zbroi, ale od ich ostatniego spotkania
zdążył zanurzyć głowę w wiadrze z wodą i teraz jego
wÅ‚osy, jeszcze wilgotne, byÅ‚y schludnie zaczesane do ty­
łu, twarz czysta i świeża, bardzo męska, raczej rycerza
niż dworzanina.
- Nie o tym mówiłam, panie - powiedziała. - Skoro
mój brat życzył sobie, abyś mu połamał kości, to jego
sprawa. W rażący sposób zlekceważyÅ‚eÅ› moje wyraz­
ne oświadczenie, że nie życzę sobie, abyś dzisiaj ani
kiedykolwiek i w jakimkolwiek turnieju potykał się
w moich barwach. Poinformowałam cię jasno o tym,
a mimo to... Nie!
Kiedy mówiÅ‚a, sir Owain podchodziÅ‚ do niej powo­
li, ale stała spokojnie, pewna, że nie zbliży się zbytnio,
tymczasem znalazł się tuż obok i nawet nie zdążyła się
szarpnąć, nim przycisnął ją mocno do opancerzonej
piersi. Przez cienki materiał noszonej na zbroi tuniki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl