Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i naszych, po uspokojeniu wojny z królem Stefanem, przeciwko Tatarom trzy tysiące byli zaciągnęli, a potem z ziemi ich swojej nie wypuścili. Naparł się z tym listem naszym zakonnik franciszkan, niemiec z rodu, który był przy nas, jechać; pozwoliliśmy mu tego, żeby im zwłaszcza Francuzom i strony religiej perswadował. Taką wagę to podanie 1 tak mało, lecz wszyscy wyborowi żołnierze, i nie boją się śmierci nasze u nich miało, że do nas posłali trzech towarzyszów swoich i z nimi zaraz dwóch więzniów naszych bez wszelakiej zamiany, napisawszy list, że nas doszło pisanie wasze, w którym przekładacie niewiarę moskiewską od waszych doznaną; prosimy, abyście nas takim pisaniem zaniechali, gdyż wiecie, że nie ten jest sposób nabywania dobrej sławy"; o więzniach jakoby tym swoim zlecając traktaty. Jakoż daliśmy im za tych dwóch swoich, między dwudziestą trzech wybrać, bo nie był żywy chorąży, którego się był Dellawila za Michowskiego naparł. Mieliśmy okazją z tymi ich posłańcami, to wszystko im ustnie, co się przez pismo traktowało perswadować: że im słuszniej z nami pospołu przestawać przeciwko Moskwie zwłaszcza Francuzom, którzy nam i wiarą, i obyczajami podobni, i w cudzych ziemiach kiedy się trafi, przyjacielsko z naszymi żyją. A był w tym poselstwie od nich Francuz Jakub Beryngier (temu się był mój koń dostał, co z nimi wybieżał, i odkupiłem go był potem u niego). Dawali nam też oni swoje racje, że są ludzie ci, co sławy szukają, a cóż by to była za sława nasza, Moskwę, naród tak gruby, z narodem waszym, nad który sławniejszego pod słońcem nie masz, wojować. Ale toby to sława nasza była, kiedybyśmy z tym narodem naród wasz zawojowali. Owa było tych rozmów pro et contra1 niemało i efekt to ukazał potem, że nie były daremne. Bawili się u nas jednego dnia na południe przyjechawszy, drugiego dnia przed południem wyjechali. To byli z nami postanowili, żeśmy się mieli na insze rozmowy po dwudziestu osób zjechać; ale nam to bunt kozackich rot, którzy nam tego pozwolić nie chcieli, przeszkodził, bo żadnego środku zażyć nie chcieli, tylko zdesperowawszy o odsieczy, porzucić zamek a uchodzić. A posłaliśmy byli zaraz po naszym przepłochu za swymi wojski czterdzieści człeka, aby nas ratowali. Wszystkich tych pogromiono, ledwie do wojska kilka uszło. Ratunku nam jednak nie sprawili. Mówili niektórzy w wojsku: tak mają, jako chcieli przed nami i sławę i przysługę ułapić, owa zgoła dla zazdrości ratunkuśmy nie mieli". 1 za i przeciw Trwaliśmy 1 w tym niebezpieczeństwie zamkowym aż do Bożego Wstąpienia , już i o głodzie, bo była żywność wszystka w przygrodku spalona; a ta, co była w dziedzińcu, nie wystarczyła wszystkim długo. A kiedy onego zjazdu do traktatów cudzoziemcom nie zyściliśmy; którymi pewnie bezpieczne zejście, jeżeli nie co więcej, sprawili byli sobie; o tym już przemyślali, jako nas ścisnąć i zastąpili nam gościńce, którędyśmy mieli za wojskiem swym uchodzić. Wałujow był w Wołoku po lewej nam ręce, a Niemcy po prawej; a między nimi jakby we środku od nas w mili postawił Wałujow grodek, i osadził go więcej niż tysiącem ludzi, że potem, kiedy kozackie roty w dzień Bożego Wstąpienia bunt na wyjścia uczynili i kłódki od bram odsiekli. Wychodzić nam koniecznie przyszło. Nie mogliśmy iść, tylko, albo między Wołok i grodek, albo między grodek i Niemce; a jeszcze, jenośmy się ruszać z zamku poczęli, dwaj naszych, jeden się zwał Zubrzyckim, przedali się i uciekli do Wołoka i dali znać Wałjejowi, że wychodzimy. A było to wyjście nasze przed samym zachodem słońca. Mieliśmy przy sobie Filareta Nikitycza2, patriarchę moskiewskiego, a ojca terazniejszego cara i kilką inszych znacznych bojar, którzy z nami przestawali. Mieliśmy i kilkunastu więzniów niemieckich. Wszystkich zbyliśmy, kiedy nas gromiono. Za tą wiadomością od zdrajców naszych, zasłał nam Wałujow wprzód ludzi, którędyśmy iść mieli, i piechoty kilka set przy grobelce, która była przez błota, zasadził. Kiedyśmy w nocy grodek minęli i jużeśmy się byli ucieszyli, żeśmy mieli ujść; aż jedną rażą z tyłu na nasze zadnią straż natarła Moskwa, okrzyk uczyniwszy. Przyszliśmy do sprawy, zastanowiliśmy się; oni nie natarli. Tylko cośmy się w swą drogę ruszyli, to oni co raz nacierali, więc i dlatego, żeby nas byli aż do dnia bawili, a jak dzień, przyszło nam za rzekę Aomę ustępować, a mgła wtem powstała, kto chybił brodu, zanurzył się. Nad rzeką, 1 W 1610 r. -20 maja. 2 Filareta Romanowa, metropolitę rostowskiego, ojca Michała, pierwszego cara z rodziny Romanowów; patriarchą mianował drugi Dymitr, ale został nim faktycznie dopiero w 1619 r. chcieliśmy im przeprawy bronić; ale komu uchodzić trzeba, bawić się trudno. Ustąpiliśmy od rzeki, i ustępowalibyśmy dalej, aż przyszło tej grobełki blisko. A i ci z przodu, co byli w zasadzce, okrzyk uczynili. My do tych skoczyli, tak żeby tylko przez nich przebić się; napadliśmy na tę grobełkę, i na strzelce blisko niej. Kto się udał na grobełkę, nie dbając na strzelbę, a kula go chybiła, uszedł; a kto zboczył od strzelby, uwiązł w błocie. I tak wtenczas Moskwa i z przodu i z tyłu taki pogrom w nas sprawili, że od tysięcy półtoru; bośmy się tak z duńskimi Kozaki i luzną czeladzią liczyli, ledwie nas trzysta człeka uszło, wszystko i chorągwie potraciwszy. I temu ostatkowi, nie wiedząc, gdzie wojska swego szukać, uchodzić było trudno. Rozproszeni, nimeśmy się z sobą złączyli, było trwogi dosyć; bo choć swoich ujrzeli insi, to rozumieli, że Moskwa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|