Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tym wózku nie była najlepszym pomysłem. Zniecierpliwiony Bezimienny wzruszył ramionami. - Przestań już z tym wózkiem! Nie chcę o nim więcej słyszeć. Tracimy czas na próżną rozmowę, a Malagant co- raz bardziej się oddala... - Zgoda. Ostatnie pytanie: Gdzie jest Erranda? - Wyjechała z rycerzem Malagantem, panie. - Co ona ma z nim wspólnego? - zdziwił się młodzie- niec. - Jej syn przebywa w Gorre. - Ma syna? - Na nas już czas - przerwał Gowen. - Sam wszystko ci wytłumaczę. Odprawił dziewczynę, wziął towarzysza na stronę i rzekł: - Erranda w rzeczywistości nie jest Errandą. Jej prawdzi- we imię brzmi Morgana. - Co to za tajemnicza historia? - Morgana jest przyrodnią siostrą króla Artura, lecz od dawna nie pojawia się na jego dworze. Byłem jeszcze chłop- cem, gdy opuściła Kamelot, lecz zaraz po wejściu do kom- naty rozpoznałem ją bez trudu. Właśnie dlatego nie zadawa- łem jej żadnych pytań o królową i jej porywaczy. -Nie rozumiem... - Morgana ma syna w twoim wieku, Mordreta. Odkąd przyszedł na świat, marzy, by po śmierci Artura odziedzi- czyć tron Logru. Będzie tak, jeżeli królewska para nie do- 79 .... czeka się potomka. W przeciwnym razie Mordret będzie musiał zrezygnować ze swoich ambitnych planów. - A więc? - Porwanie Ginewry jest Morganie na rękę. Co więcej, obawiam się, że sama maczała w nim palce. Mogła podsu- nąć Małagantowi pomysł, który on skrzętnie wykorzystał. To do niej całkiem podobne. - To niegodziwe - oburzył się Bezimienny - żeby sio- stra...! - Ona jest kimś więcej niż siostrą króla, a Mordret kimś więcej niż jego siostrzeńcem. Przyjdzie dzień, kiedy poznasz całą prawdę. ROZDZIAA III Król Rfbak 1. Bród Wstawał świt, gdy.Gowen i Bezimienny opuszczali za- mek Errandy. Teraz obaj jechali konno. Młody rycerz poży- czył ze stajni okazałego kasztana. Posuwali się ku północy leśną wąską dróżką. Stratowana drań i świeżo połamane ga- łęzie po obu jej stronach wskazywały wyraznie, że Malagant i jego ludzie przejeżdżali tędy kilka godzin wcześniej. Obaj jezdzcy zachowywali milczenie. Rozmowny z natury Gowen miał ochotę je przerwać, stwiprdził jednak, że jego to- warzysz podróży wcale tego nie pragnie. Zatopiony w my- ślach, posuwał się naprzód, nie zwracając uwagi na drogę. Kilka razy zahaczył głową o wiszące nisko gałęzie, lecz zda- wał się nie czuć bólu. Pozostawał obojętny na uszczypliwe uwagi i żarty Gowena. Nic nie było w stanie rozproszyć jego melancholii. Słońce stało już wysoko, gdy opuścili las i znalezli się nad brzegiem rzeki. Zamyślony Bezimienny zmierzał prosto do wody, lecz Gowen w ostatniej chwili chwycił jego wierz- chowca za uzdę. 81 - Co się z tobą dzieje? Chcesz się utopić? Młodzieniec zamrugał powiekami, jakby obudził z głębo- kiego snu. - Mówiłeś coś do mnie? - Nigdy w życiu nie podróżowałem w równie nudnym towarzystwie. Powiesz mi, o czym tak dumasz? Nie otrzymał odpowiedzi. Bezimienny poczerwieniał. Nie mógł przecież wyjawić, że od wyjazdu z zamku nie przesta- wał myśleć o królowej. Odkąd karzeł nazwał ją jego uko- chaną, wizerunek Ginewry nie opuszczał go ani przez chwi- lę, wypełniając serce i zmysły kawalera do tego stopnia, że nie mógł skupić się na niczym innym. Chcąc ukryć zmiesza- nie, spiął konia ostrogami i zawołał: - Masz rację. Musimy znalezć bród. Skierowali konie w górę rzeki. Gowen miał bogate doświadczenie w miłości. Dobrze znał dojrzałe damy i młode panny. Przystojny kawaler o nienagannych manierach był ulubieńcem kobiet i na dworze króla Artura zyskał sławę wybitnego ich znawcy. Lubił kobiety i chętnie przebywał w ich towarzystwie. Nie miał sobie równych w dwornych rozmowach. Nikt tak jak on nie potrafił mówić o miłości. Nikt równie pięknie i ele- gancko nie wyznawał swych uczuć. Były one jednak po- wierzchowne, a sympatie zmienne. %7ładna dama ani panna nie była tą jedyną. %7ładna nie okazała się godna być jego wybranką na dłużej. Dlatego nie przypuszczał, że dziwne zachowanie przyjaciela ma związek z królową. Nigdy nie odgadłby, że proste, młodzieńcze serce towarzysza frasuje tak silna namiętność. Nawet aluzje karła wydały mu się zuchwałą prowokacją. Nie przyszłoby mu do głowy, że świeżo przybyły do Kamelotu i wyróżniony przez króla pa- 82 sowaniem na rycerza giermek mógłby sprzeniewierzyć się swojemu władcy i zapałać miłością do jego małżonki. Jego stan przypisywał zatem trudom podróży i ciężkim przeży- ciom minionej nocy. Po sforsowaniu gęstego wierzbowego zagajnika doszli wreszcie do brodu. Koryto rzeki było tu szerokie, a przej- rzysta woda płynęła drobnymi strumykami pomiędzy wielki- mi płaskimi blokami kamienia. Bezimienny podprowadził konia do brzegu i pierwszy rozpoczął przeprawę. W tej sa- mej chwili z drugiego brzegu ktoś niskim, chrapliwym gło- sem zawołał: - Hej, rycerzu! Stoję na straży tego brodu. Nikt tędy nie przejedzie! Zza skalnego załomu wyłonił się rudowłosy potężny mężczyzna z brodą. Miał szerokie ramiona i byczy kark, a jego rumak wzrostem i budową przypominał bardziej ko- nia pociągowego niż wierzchowca. Brodacz trzymał w dłoni tarczę z herbem władców Gorre, czerwonym lwem stojącym na tylnych łapach na czarnym tle. Koń młodego rycerza pochylił łeb i spokojnie pił wodę płynącą wokół jego kopyt. Gowen zbliżył się i stanął u boku towarzysza. - Zawróćcie rycerze, bo porozbijam wam głowy! -Ten Saksończyk nie wie, co to dobre wychowanie - rzekł swobodnie Gowen. - Myślisz przyjacielu, że to ry- cerz? - Rycerz nie rycerz, mało mnie to obchodzi, ale zgadzam się z tobą. Nie umie się zachować. Chętnie udzielę mu lekcji - odpowiedział Bezimienny. - Czyżby? Jak dla ciebie, wydaje mi się nieco za duży? - Okaże się mniejszy, gdy zrzucę go z konia. 83 Widzę, że odzyskałeś mowę. Zastanawiam się, jak też poradzisz sobie w walce? Zaraz ci to udowodnię. Umieram z ciekawości. Przekonamy się, co jesteś wart. W odpowiedzi młodzieniec popędził konia w stronę bro- du. Rudowłosy wojownik zamierzył się na niego włócznią i groznym tonem zawołał: Pamiętaj chłopcze, ostrzegałem cię! Znudził mi się mój brzeg. Twój bardziej mi się podoba - usłyszał przekorną odpowiedz. Kpisz sobie ze mnie? Mam zamiar się zabawić. Dawno nie używałem mie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|