Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spojrzałyśmy na zegar. Spotkajmy się w autobusie o trzeciej zakomunikowała Lila. Zobaczyłam, jak jej krzesło odsuwa się od stołu, gdy wstawała, by uczynić szkołę miejscem bezpieczniejszym do zdobywania wykształcenia. Zostałam jeszcze dość długo, ale muszę przyznać, że do końca nie wytrzymałam. Gubiłam się w korytarzach, które wystawiłby na próbę cierpliwość nawet samego Gandhiego. Dawałam dzieciakom prztyczki w tył głowy, gdy porzucali Wielkiego Gatsby ego i pisali esemesy albo strzelali do siebie z długopisów nabitych papierowymi kulkami. Dręczyłam ich, straszyłam i przemawiałam im do rozsądku niczym ukochana babcia spoglądająca z nieba, ale nic nie skutkowało na dłużej niż trzy minuty. Musieli wciskać jakiś wewnętrzny przycisk reset i wszystko ruszało od nowa. Ci, których skierowałam w stronę ich lepszego ja, wracali do starego zachowania, a ja musiałam zaczynać wszystko od początku. Wyczerpana i pokonana, w końcu zostawiłam ich samych sobie i usiadłam na trybunach otaczających boisko do baseballu. Sama! Czy istnieje piękniejsze słowo? W tamtej chwili usłyszałam śmiech Benny ego. Zmiechu Benny ego Kemptona słuchałam, odkąd skończył trzy lata, a ten szczególny chichot, gdy się cieszył, był szczególnie drogi mojemu sercu. Zlokalizowałam go, spoglądając przez sztachety trybun. Siedział na dole w rogu i śmiał się z Jessicą. Jessicą z autobusu! Dobra robota, Benny! Jednak po chwili wiatr zmienił kierunek i owionął mnie podmuch ich radości. Otóż podczas ostatniej przerwy Benny palił z Jessicą skręta. Muszę przyznać, że stałam się wówczas najnieszczęśliwszą niewidzialną kobietą na świecie. Nie chciałam wiedzieć, co robi Benny. Nie chciałam tego ani widzieć, ani czuć. Po co była mi ta wiedza, że na to popołudnie poderwał dziewczynę. Nie chciałam psuć im radości ani żeby do tego dobrego chłopca dobrał się ktoś inny, kto potraktowałby go ostrzej. Nie chciałam też, żeby mu się upiekło, bo Benny mógł się łatwo uzależnić, co nie byłoby wskazane. Musiałam wkroczyć dla jego dobra i dobra tej dziewczyny. Byłam to winna Gildzie. Byłam to winna Arthurowi, który zadał sobie trud i wytrząsnął winogrono z krtani trzyletniego dzieciaka. Spokojnie poczłapałam na dół. Biedne owieczki nie widziały, że nadchodzę. Podeszłam i usiadłam przy nich na trawie. Jessica się śmiała dzwięczny śmiech pięknej dziewczyny. Na twarzy Benny ego malował się zachwyt, czysta wdzięczność za tę idealną chwilę, którą właśnie miałam zniszczyć. Podał skręt Jessice. Dziewczyna zaśmiała się znowu i się zaciągnęła. Słuchajcie, dzieciaki zaczęłam. Jessica gwałtownie podniosła głowę. Rzuciła skręta w trawę i usiadła na nim. Benny podniósł się na kolana, rozglądając na wszystkie strony. Za pózno rzuciłam. I tak widziałam. To znowu Rive Gauche odezwała się Jessica, węsząc jak pies rasy Beagle. To moja matka, czuję jej zapach. Rozejrzała się dookoła, ale gdy niczego nie dostrzegła, zamknęła oczy. W co ty grasz? Powąchałam swój nadgarstek. Trudno mi było uwierzyć, że jakakolwiek smuga zapachu nadal utrzymywała się na mnie po tym zwariowanym dniu, ale dziewczyna się nie myliła, perfumy nadal pachniały. To nie jest twoja matka. Benny wąchał powietrze. To ta kobieta z autobusu. Ty też słyszałeś w autobusie kobietę? Ma głos identyczny jak nasza sąsiadka odparł Benny. Nie jestem ani twoją matką, ani twoją sąsiadką. Poszłam na żywioł. To mózg przetwarza głosy i sprawia, że brzmią jak głosy osób, które znacie. To dlatego Jessica słyszy kogoś innego niż ty, Benny. Skąd znasz nasze imiona? zakwiliła dziewczyna. Uznałam, że trochę się zapomina. Bo jestem tobą, a ty znasz swoje imię. Nic skomplikowanego. Coś takiego przytrafia się osobom, które jarają zioło. Może niektórzy mogą to robić, ale nie wy dwoje. Chemicznie nie jesteście do tego stworzeni. To was zniszczy. Będziecie słyszeć moje nagabywania za każdym razem, gdy spróbujecie zapalić. Złapią was, zawieszą w prawach ucznia, rodzice się dowiedzą, nie dostaniecie się na studia i skończycie w Dunkin Donuts. Może szyłam zbyt grubymi nićmi, ale litości, to i tak brzmiało lepiej niż kazanie dyrektora, gdyby zaprowadzono ich do jego gabinetu. Jessica płakała, a Benny ocierał oczy rękawem swetra. Dałam im minutę, żeby posiedzieli sobie z tym gorzkim obrazem swojej przyszłości. Albo kontynuowałam, jakbym chciała zaprezentować im inny równie przekonywający scenariusz możecie z tym skończyć raz na zawsze i wybrać szczęśliwe, udane życie. A skąd wiesz, że zioło z nami nie współgra? zapytał Benny z nutą sceptycyzmu w głosie. Słyszysz głosy. Oboje je słyszycie. Uwierzcie, że skoro już doszliście do tego momentu, nie ma odwrotu. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło dodał Benny. Nie omieszkam poinformować twojej matki odparłam. Jessica zaczęła się kręcić, zbierając książki. Najwyrazniej zamierzała się ulotnić. Złapałam ją za nadgarstek. Popatrz, teraz macie coś wspólnego. Po co wam zioło? Istnieje mnóstwo innych sposobów, żeby się zabawić. Za zaoszczędzone pieniądze idzcie do kina. Benny, zaproś Jessicę do kina. Benny patrzył na nią dobrą minutę, łamiąc sobie głowę, czy ona słyszy to samo. Chcesz iść w sobotę do kina? Jessica odczekała chwilę, żeby się przekonać, czy za nią odpowiem, ale gdy tego nie zrobiłam, kiwnęła nieznacznie głową. OK. Nie uprzedziłam, że odchodzę. Uznałam, że będzie lepiej, jeśli będą myśleli, że nadal jestem obok. Zioło prowadzi do paranoi. Odeszłam zachwycona mocą, jaką daje niewidzialność. Gdybym powiedziała im to samo, będąc widzialną, pewnie chuchnęliby mi dymem prosto w twarz. Jednak jako osoba niewidzialna cieszyłam się prawdziwym autorytetem. Z poczuciem triumfu przeszłam przez boisko i skierowałam się do autobusu. Usiadłam za kierowcą, gdzie spotkałam Lilę. Z jej papierowej serwetki został ledwie strzęp. Jak dojedziemy do przystanku Jefferson, wysiądziemy i pójdziemy do centrum handlowego szepnęłam, żeby mój głos nie przebił się przez kakofonię krzyków nastolatków wypuszczonych ze szkoły. Rankiem przepełniało ich dzikie okrucieństwo, a popołudniu śpiewali z iPodami w uszach, bujając się na siedzeniach. Wychylali się przez okna i rysowali sobie nawzajem po nogach magicznymi markerami. Wypuszczono ich z więzienia i teraz planowali się zabawić. OK odpowiedziała Lila. To nic ważnego, wiem, że jesteś zmęczona. Chyba nigdy wcześniej nie byłam u Tiffany ego, żeby przymierzyć pierścionek z brylantem wyznałam ale po raz pierwszy w życiu mam na to ochotę. Poza tym, jak byłam w liceum, w centrach handlowych nie było Tiffany ego. Wyskoczyłyśmy z autobusu jak niegrzeczne licealistki, otwierając sobie samodzielnie drzwi, a biedny,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|