image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Najmocniej przepraszam, że panią niepokoję, ale nastąpił kolejny
pożałowania godny incydent z intruzem. Nikczemnik jest wciąż na wolności, a
książę polecił mi, bym poprosiła panią, by nie opuszczała swoich pokoi.
Zuzanna zdobyła się na okazanie należytego przerażenia.
- Znowu ten intruz? Ojej, m-mam nadzieję, że i tym razem mu się nie
powiodło.
- Nie zdołał nic zabrać, proszę pani. Sądzimy, że został w porę spłoszony.
Nic się pani nie stanie, o ile nie wyjdzie pani ze swego apartamentu.
- Na pewno tego nie zrobię - zapewniła ją Zuzanna. Pani Wilbeforce
uśmiechnęła się blado.
- Cóż, nie będę pani dłużej zabierać czasu - mruknęła, a potem skłoniła się
lekko i odeszła razem z lokajem, osłaniającym dłonią świecę, tak by nie zgasła.
Zuzanna znowu zamknęła drzwi.
- Możesz już wyjść - powiedziała, rzucając niespokojne spojrzenie w
stronę drzwi do drugiej sypialni. Niech tylko Anjuli się nie obudzi, pomyślała z
rozpaczą. Ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowała, była konieczność
ułagodzenia ayah, oburzonej faktem, że w apartamencie znalazł się mężczyzna.
Gareth pojawił się w saloniku.
- Dobrze. Nikt już nam teraz nie będzie przeszkadzał, więc chyba
nadszedł czas, żebyś odpowiedziała mi na parę pytań.
- Ach, doprawdy? - zaprotestowała z irytacją. Co sobie wyobraża ten
człowiek?
Nie zwrócił najmniejszej uwagi na jej oburzenie.
- Dlaczego Chatterji biega sobie swobodnie po nocy, Zuzanno? Wszedł do
mojego apartamentu i skakał po Hektorze, przerażając go przy tym śmiertelnie.
- Bardzo mi przykro, ale jeśli Chatterj i sam wszedł do waszego
apartamentu, to znaczy, że tak samo wyszedł z mojego. - Westchnęła głęboko i
postawiła małpkę na fotelu obok kominka, a zwierzak natychmiast zrzucił z
siebie turban i kubraczek i z kwaśną miną schował się do mufki. Zuzanna
odwróciła się w stronę Garetha. -Wszystko jedno, gdzie chodzi Chatterji, ale
myślę, że powinieneś wiedzieć, iż lokaj, który towarzyszył pani Wilbeforce, to
człowiek, który mnie śledził w Londynie.
- Już go tu zauważyłem, a także i tego, który chodził za mną. Książę
Exton ma bardzo dziwnych służących. Zazwyczaj lokai wybiera się ze względu
na ich wdzięk i zgrabne łydki, w Exton Park najwyrazniej szuka się takich,
którzy potrafią się dobrze bić. - Położył dłonie na oparciu sofy, na której ukryła
diadem! Za pózno sprawdzać, czy nie wystaje spod poduszki. Boże, niech on
tylko nie spojrzy w dół, bo stoi dokładnie koło niego!
Gareth przez dłuższy czas obserwował twarz Zuzanny w migoczącym
blasku świecy i ognia w kominku.
- Och, Zuzanno - mruknął. - Jesteś świetną aktorką i z pewnością
zaćmiłabyś Fleur Fitzgerald, ale ja czytam w tobie jak w otwartej księdze.
Chatterji wyszedł dzisiejszej nocy dlatego, że ty gdzieś wędrowałaś. Powiesz
mi, dlaczego to uczyniłaś, czy mam zgadywać? A zanim odpowiesz, przyjmij do
wiadomości, że nie ruszę się stąd, dopóki nie poznam prawdy.
- Nic nie robiłam. Chatterji potrafi otwierać i zamykać drzwi, i to
wszystko - spojrzała mu prosto w oczy.
Uśmiechnął się.
- Przypuszczam, że byłabyś również doskonałym graczem, więc może to i
dobrze, że takie instytucje jak klub Zjednoczenie nie wpuszczają dam w swoje
progi.
- Gareth, ja nic nie mam do powiedzenia, więc proszę, wracaj do siebie.
Ku zdziwieniu Zuzanny oderwał się od sofy, jakby zamierzał usłuchać.
Niestety, zamiast do drzwi podszedł do niej i chwycił ją za przedramiona.
- Daleko jeszcze do tego, żebyś zyskała sobie moje pełne zaufanie,
Zuzanno, ale proponuję, byś zaczęła o to się starać i opowiedziała mi szczerze,
co działo się tutaj dziś w nocy! Czy masz coś wspólnego z tym intruzem?
- Nic! Nic absolutnie, przysięgami A teraz puść mnie! -wybuchnęła,
rzucając okiem na drzwi do sypialni Anjuli.
Czuł ciepło jej ciała przez cienką narzutkę oraz delikatny zapach kwiatów,
który dochodził jakby od jej włosów. I jedno, i drugie wywierało na niego
najzupełniej niepożądany wpływ.
- Chciałbym móc ci uwierzyć, Zuzanno - powiedział. Ona zaś miała
wrażenie, że przeszywa ich jakiś prąd.
- Puść mnie, Gareth - szepnęła, ale cała jej istota pragnęła krzyknąć coś
przeciwnego. Przytul mnie, kochaj mnie, zostań ze mną do rana...
Dostrzegł wahanie w jej oczach, poczuł, jak przepływa do niego od jej
dłoni tajemnicze ciepło. Oboje wpadli w pułapkę własnych zmysłów. Powoli
przesunął rękę na jej kark i przyciągnął ją do siebie. Próbowała się wyrywać,
usiłowała go odepchnąć, uczyniła wszystko, by sprawić wrażenie, iż nie chce,
żeby ją pocałował. A przecież pragnęła tego tak bardzo, że wiedziała, iż
poddałaby się całkowicie, gdyby on tylko zechciał. Nie było żadnego  może tak,
a może nie", tylko cudowne uniesienie,które porwało ją ku całkowitemu
zapamiętaniu. Gareth poczuł, jak topnieje mu w ramionach, a wzajemne
pożądanie buchnęło nagłym płomieniem. Przywarła do niego, a jej reakcje
mówiły mu, że traci wszelką nad sobą kontrolę. To nie był żaden udawany
pocałunek...
Zmysłowy czar przerwał znienacka oburzony okrzyk Anjuli.
- Proszę natychmiast puścić moją memsahib, sir Gareth, albo... albo
uderzę pana po pańskiej nikczemnej głowie!
Gareth odwrócił się i ujrzał rozwścieczoną ayah, podchodzącą ku niemu z
pogrzebaczem w dłoni. Chatterji uznał, że powinien przyjść jej z pomocą,
wskoczył na stojący pośrodku pokoju stolik i zaczął rzucać w Garetha
winogronami. Każde z nich trafiało celu, a gdy się skończyły, złapał wielką,
dojrzałą brzoskwinię. Na szczęście dla Garetha, nie doleciała wystarczająco
daleko.
Zuzanna, zmieszana i niezadowolona z siebie, ukryła twarz w dłoniach.
To nie może się dziać, to nie może być prawdą.
Anjuli machnęła groznie pogrzebaczem.
- Proszę natychmiast stąd wyjść, sir Gareth sahib! krzyknęła.
Popatrzył na Zuzannę i usłuchał bez słowa. Chatterji był zachwycony.
Zemsta nigdy nie okazała się słodsza, a gdy za jego wrogiem zamknęły się
drzwi, rzucił w nie z całej siły następną miękką brzoskwinią. Rozmazała się
ohydnie na lśniącym drewnie, a Zuzanna zwróciła się z gniewem do swego
pupila.
- Na litość boską, Chatterji, mało mi dzisiaj narobiłeś kłopotu? Wracaj
natychmiast do mufki! - krzyknęła.
Małpka zasmuciła się i nadąsana wykonała to, co jej polecono. Zuzanna
spojrzała teraz na swoją ayah, usiłując znalezć słowa wyjaśniające to, co się
zdarzyło.
- Anjuli... - zaczęła i umilkła.
Ayah przyjrzała się jej z niepokojem.
- Sir Gareth to zły człowiek, memsahib. Myślałam, że stać go na coś
więcej niż narzucanie się pani w taki okropny sposób.
Zuzanna wiedziała, że musi powiedzieć prawdę.
- Nie narzucał się, Anjuli.
Ayah otworzyła usta, ale zamiast wygłosić oczekiwaną reprymendę,
rzekła bardzo łagodnie:
- Memsahib, była pani bardzo dobrą i wierną żoną i cierpliwie znosiła
bezmyślność i zaniedbania Leighton sahiba, więc może teraz nadeszła pora, by
pani znowu rozkwitła jak kwiat. Ale proszę upewnić się, że sir Gareth sahib jest
właściwą pszczołą. - Z tymi słowy odłożyła pogrzebacz na swoje miejsce i
poszła spać.
Zuzanna stała jeszcze przez dłuższą chwilę, usiłując odzyskać tak żałośnie
utracone opanowanie, a potem Zmusiła się, by schować drugą kopię diademu w
bezpieczne miejsce. Co za okropna, okropna noc! Nic nie poszło tak, jak
powinno. Najpierw podmieniła jedną kopię diademu na drugą, a teraz to. Azy
zakręciły się jej w oczach. Po raz pierwszy w życiu zakochała się. Dotychczas [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl