Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Rzucił w ciebie szklanką? To zupełnie do niego niepodobne... Lilah zaklęła pod nosem, a potem przedrzezniając siostrę, odezwała się takim samym tonem jak ona: - Mówiłam ci, Lizzie, że w tego rodzaju przypadkach zmienia się osobowość pacjenta. W każdym razie na jakiś czas. I zwykle na gorsze. Od początku nie przepadałam za Cavanaugh. A teraz już na pewno! - Musiałaś go sprowokować, skoro zrobił coś takiego... Czym? - No... piękne dzięki! - Lilah, lepiej niż ktokolwiek wiem, jak potrafisz być przykra. - Postępowałam absolutnie profesjonalnie. Nie obraziłam go w żaden sposób, odkąd tu jestem. - Pomyślała o grzechoczących kiściach owoców w jej uszach i o tym, jakim teatralnym gestem ściągnęła z niego prześcieradło, doszła jednak do wniosku, że zważywszy na wszystko, co się tutaj działo, nie skłamała. - Ten facet jest nie do zniesienia. Cała ta sytuacja jest nie do zniesienia. Zgodziłam się pracować z Cavanaugh, ale miało to się odbywać w szpitalu, gdzie cały personel by mi pomagał. Przebywanie z nim sam na sam to naprawdę coś zupełnie innego. I to ty mnie w to wpakowałaś. A teraz chcę wrócić do domu. Dzisiaj. Natychmiast. Usłyszała, jak Thad pyta Elizabeth: - Co ona mówi? - %7łe chce wrócić do domu. - Tego się właśnie obawiałem. Oni do siebie nie pasują, Elizabeth. Są jak woda i ogień. - Ale nie znamy lepszej rehabilitantki. A Adam jest naszym najlepszym przyjacielem. Masz, porozmawiaj z nią. Zaczyna się wściekać, bo pewnie uważa, że starsza siostra chce jej narzucić swoją wolę. Lilah wzniosła oczy ku niebu i niecierpliwie zatupała stopą w podłogę. Ledwie Thad zdążył wziąć słuchawkę, zaczęła mówić zjadliwie: - Nie jestem małym dzieckiem, które tak tęskni za domem, że chce wrócić z wakacji, Thad. Elizabeth jest starszą siostrą, ale jeśli ktokolwiek przewodził w naszej rodzinie, to byłam to ja. Trafiła za to w dziesiątkę co do tego, że zaczynam się wściekać. W umowie nie było nic o Maui. - Przecież nie może być tam aż tak zle. - Nie powiedziałam, że wszystko jest tu złe. W takim domu nawet sułtan mógłby mieszkać. I jest tu zabawny mały człowieczek, naprawdę w dechę, skrzyżowanie anioła i niewolnika. Uważa, że jestem cudowna, i zmiata proch sprzed moich stóp. - Westchnęła. - Chodzi wyłącznie o tego Casanovę. Terapia z paralitykiem pochłania wiele energii, niezbędna jest tu wytrzymałość i nieograniczona wprost tolerancja... Podsumowując, po prostu nie jestem w stanie zdobyć się na tolerancję w stosunku do Adama Cavanaugh. - Lilah, ten człowiek cię potrzebuje. Nie powinnaś się kierować tak osobistymi względami. - Ależ to wcale nie są wyłącznie jakieś tam osobiste względy! On tak samo kategorycznie jak ja nie życzy sobie, żebym została. Wierz mi. Niemal doznał szoku, jak się tu wczoraj pojawiłam. Po prostu nie możemy się nawzajem ścierpieć. Zresztą nigdy nie mogliśmy. - Poczekaj chociaż jeszcze ze dwa dni. - Ale... - Czy widać jakąś poprawę? Zobowiązana mówić prawdę, Lilah musiała określić kondycję Adama i przyznać, że skurcz mięśnia rokuje poprawę. - O cholera! Ależ to wspaniała wiadomość! - krzyknął, a potem powtórzył wszystko Elizabeth. - Czyli już poczyniłaś jakieś postępy. Spróbuj jeszcze trochę wytrzymać. Adam w końcu się do ciebie przekona. Przyzwyczai się. Tylko czy ja się przyzwyczaję? Zwłaszcza do dotykania jego skóry... W tym właśnie tkwiło sedno sprawy i z tej przyczyny przeprowadzała tę rozmowę. To nie tylko Adam został poruszony, kiedy zobaczył kobiecą dłoń spoczywającą tak blisko jego męskości. Własna reakcja na ten widok przeraziła ją bardziej niż wszelkie napady złego humoru, jakie byłby zdolny zademonstrować. - Na pewno jesteś w stanie znieść te wszystkie przykrości jeszcze przez parę dni - usłyszała głos siostry; Thad musiał przekazać słuchawkę Elizabeth, która w widoczny sposób próbowała ją udobruchać. W końcu Lilah westchnęła z rezygnacją. - No może jestem. Ale zacznijcie szukać zastępstwa jeszcze dzisiaj. Sprawdzcie w szpitalu. Przełożona da wam długą listę kompetentnych rehabilitantów. I sugerowałabym, żeby to był mężczyzna. Moim zdaniem mężczyznie lepiej się powiedzie. - No bo jaka kobieta, żeby nie wiem jak rzeczowa, zdoła reagować wyłącznie czysto profesjonalnie na to ciało? - Zobaczę, co się da zrobić - powiedziała Elizabeth, najwyrazniej bardzo z tego powodu nieszczęśliwa. - Jeszcze dzisiaj, Lizzie. Zacznij szukać kogoś na moje miejsce. - To nie będzie łatwe. - Ale spróbujesz. - Dobrze. - Spró-bu-jesz! - Do-brze! - Mówię na serio, Lizzie. Co komu przyjdzie z tego, że Cavanaugh zacznie chodzić pod moją opieką, jeśli resztę życia spędzi w więzieniu za morderstwo popełnione na rehabilitantce. - Elizabeth wybuchnęła śmiechem, co tak rozzłościło Lilah, że wrzasnąwszy: - Cieszę się, że tak cię ubawiłam! - cisnęła słuchawkę. Nawet nie zapytała siostry, jak się czuje, ale doszła do wniosku, że skoro jest w stanie śmiać się tak serdecznie, to nic jej nie dolega. Zawodowa rzetelność Lilah zostałaby podana w wątpliwość, gdyby teraz opuściła Adama. Ale na szczęście już za parę dni będzie mogła wyjechać i ktoś inny poprowadzi za nią kurację. Na razie postara się wykorzystać wszystkie swoje umiejętności terapeuty, nie angażując się zbytnio. Powziąwszy to niezłomne postanowienie, weszła ponownie do sypialni Adama. - Wspaniale! Wszystko zjedzone. - Zabrała tacę z łóżka. - Co mówił lekarz? - Lekarz? - Nie dzwoniłaś do niego? - A tak, ale go jeszcze nie było. - Zawsze przychodził wcześnie rano. - Myślę, że robił obchód. - Powiedział coś, czego nie chcesz mi powtórzyć, tak? - zapytał podejrzliwie. - %7łebyś się nie ekscytowała tym skurczem mięśnia, bo to nic nie znaczy. Mam rację? - Boże święty, jesteś paranoikiem - oznajmiła opierając ręce na biodrach i patrząc mu prosto w oczy. - Ale dlaczego mi nie chcesz powtórzyć, co powiedział? - Nie rozmawiałam z lekarzem. Dzwoniłam do Elizabeth i Thada, jeśli już musisz wiedzieć. - Po co? - Chcę odejść. - Na widok jego zdumienia dodała: - Zdaje się, że tego chciałeś. - Nie... no tak, tylko... - Tylko? - Nie zrobiłaś na mnie wrażenia osoby, która porzuca pracę. - Bo i nie jestem. Na ogół. Niemniej nasza wzajemna niechęć jest na tyle silna, że według mnie może hamować; postępy, które mógłbyś poczynić. - Podobno jesteś fachowcem w swoim zawodzie i nie kierujesz się uczuciami. Mniej więcej pół godziny temu słyszała podobne słowa, Tylko że tym razem zostały wypowiedziane przez Adama Cavanaugh jako wyzwanie. Przekręcił głowę na bok w geście nie wyrażonej słowami prowokacji. - Masz cholerną rację. Jestem. - Zwężone niebieskie oczy patrzyły na niego buntowniczo. - A ty podobno jesteś mężczyzną; poddasz się terapii i nie będziesz obrzucał mnie przy tym zniewagami? - Masz cholerną rację, jestem. Zgadzam się. - %7ładnego ubliżania. %7ładnych skarg. Ani napadów wściekłości. - Zgoda. - Czasami będzie cię bolało jak jasny gwint, ale ja nie popuszczę. - Wytrzymam. - Jak bardzo chcesz znowu chodzić?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|