image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zamówienie dla artysty Gegeczkoriego na dokończenie malowideł w
świątyni. Już kosztorys zrobiony, widzisz? A to kontrakt dla kupca
Zykowa. Będziemy kolej kopać pod Moskwą, żeby wszędzie można
było szybciej dojechać. I jeszcze  obniżka cen na gaz.
Wiediszczew zajrzał do papierów i zdecydowanie oświadczył:
 Po co oddawać świątynię temu Gegeczkori? To skończony łajdak!
Lepiej by pan dał któremu z naszych, z Moskwy. Też muszą z czegoś
żyć. I taniej będzie, i nie gorsze od tamtego. Skąd wezmiemy pieniądze?
Przecież nie mamy. A Gegeczkori obiecał pańskiemu Piotrusiowi
ozdobić daczę w Alabinie, to się Piotruś stara.
 Myślisz więc, że nie ma co dawać zamówienia Gegeczkoriemu? 
spytał zamyślony Dołgorukoj i schował papier na spód.
 Tu nie ma co myśleć  uciął Froł.  A i całe to metro 
głupstwa i tyle. Po co kopać dziurę w ziemi i wsadzać tam parowóz?
Tylko wyrzucanie w błoto rządowych pieniędzy. Czego to nie wymyślą!
 Nie, nie masz racji  sprzeciwił się książę.  Metro to dobra
rzecz. Patrz, jak jedziemy: prawie nie ruszamy się z miejsca.
Co prawda, to prawda: kareta gubernatora utknęła przy skręcie w
Nieglinną i chociaż konwojujący żandarmi bardzo się starali, w żaden
sposób nie mogli utorować jej drogi, bo, jak zwykle w sobotę,
zapełniona była wozami i powozami kupców z Ochotnego Riadu.
Wiediszczew pokręcił głową, jakby książę sam powinien był
zrozumieć, że na próżno się upiera.
 Przecież radni w Dumie powiedzą, że Dołgorukoj całkiem rozum
stracił. I wrogowie w Pitrze też nie przegapią okazji. Niech pan nie
podpisuje, Władimirze Andrieiczu.
Gubernator smętnie westchnął, po czym odłożył i drugi papier.
 A co z gazem?
Wiediszczew wziął dokładną notatkę, odsunął ją od siebie i zaczął
ruszać wargami.
 To w porządku, można. Korzyść dla miasta, a dla ludzi ulga.
 I ja tak myślę  rozpromienił się książę, otworzył przymocowany
do drzwi pulpit z przyborami do pisania i złożył zamaszysty podpis.
Wstrząśnięty tą sceną Erast Pietrowicz z niebywałą uwagą patrzył
przez okienko, udając, że nic specjalnego się nie dzieje. Akurat
przyjechali pod dom księżnej Biełosielskiej Biełozierskiej, gdzie
zatrzymali się herzog Lichtenburski i jego żona, Zinaida Dmitrijówna z
domu Sobolew, w morganatycznym małżeństwie używająca tytułu
hrabiny Mirabeau.
Erast Pietrowicz wiedział, że Eugeniusz Lichtenburski, generał major
gwardii rosyjskiej i szef poczdamskiej gwardii przybocznej kirasjerów,
jest rodzonym wnukiem cara Mikołaja I. Sławnego wzroku bazyliszka
jednak nie odziedziczył  oczy jego wysokości miały barwę błękitnej
saskiej porcelany i patrzyły przez pince nez łagodnie, uprzejmie. Za to
hrabina okazała się bardzo podobna do swego wielkiego brata. Niby i
figura nie ta, i postawa raczej nie wojownicza, i owal twarzy delikatny,
niebieskie oczy były jednak dokładnie takie same; no i rasa ta sama, bez
wątpienia sobolewowska. Audiencja od początku przebiegała nie tak, jak
powinna.
 Przyjechaliśmy z hwabiną do Moskwy w zupełnie innej spwawie, a
tutaj takie nieszczęście  zaczął książę Eugeniusz, bardzo przyjemnie
wymawiając  r i wymachując ręką ze starodawnym szafirem na palcu
serdecznym.
Zinaida Dmitrijówna nie pozwoliła mężowi dokończyć.
 Jakże to się mogło zdarzyć?!  krzyknęła, a po czarującej, chociaż
zapuchniętej od płaczu twarzy popłynęły duże łzy.  Książę,
Władimirze Andriejewiczu, cóż to za nieszczęście!
Usta hrabiny wygięły się jak koromysło, tak że dalej już nie mogła
mówić.
 Wola boża nad nami wszystkimi  wymamrotał z zakłopotaniem
książę Eugeniusz i w panice spojrzał na Dołgorukoja i Fandorina.
 Eugeniuszu Maksymilianowiczu, zapewniam waszą wysokość, że
okoliczności zgonu pańskiego krewnego są skrupulatnie badane  rzekł
gubernator ze wzruszeniem.  Oto pan Fandorin, mój urzędnik do
zadań specjalnych, który się tym zajmuje.
Erast Pietrowicz ukłonił się; wówczas książę Eugeniusz zatrzymał
wzrok na twarzy młodego urzędnika, a hrabina zalała się jeszcze
obfitszymi łzami.
 Zinaido Dmitrijówno, kochana moja  chlipnął i gubernator. 
Erast Pietrowicz to towarzysz bojów pani braciszka. Z wyroków losu
zatrzymał się w tym samym hotelu, w  Dussault . Bardzo przemyślny i
doświadczony śledczy, wszystko zbada i zamelduje. A płacz& no cóż,
nie przywróci&
Pince nez Eugeniusza Maksymilianowicza błysnęło zimno i władczo.
 Jeśli pan, Fandorin, dowie się czegoś ważnego, proszę
niezwłocznie zameldować o tym mnie osobiście. Póki nie przybył wielki
książę Kiriłł Aleksandrowicz, ja reprezentuję tutaj osobę cesarza.
Erast Pietrowicz jeszcze raz ukłonił się w milczeniu.
 Tak, cesarz&  Zinaida Dmitrijówna trzęsącymi się rękami
wyciągnęła z torebki zmięty telegram.  Przywiezliśmy depeszę
najjaśniejszego pana. Jestem wstrząśnięty i przybity śmiercią adiutanta
generalnego Sobolewa.  Chlipnęla i wytarła nos w chustkę, po czym
czytała dalej:  Jest to strata dla armii rosyjskiej trudna do
powetowania i oczywiście przez wszystkich prawdziwych żołnierzy
gorzko opłakiwana. To smutne tracić tak pożytecznych i oddanych
swojej sprawie działaczy Aleksander.
Fandorin lekko uniósł brwi. Telegram wydał mu się nieco zimny.
 Trudna do powetowania ? To znaczy, że jednak możliwa?  Smutne , i
tyle?
 Jutro pogrzeb i panichida  powiedział Dołgorukoj. 
Mieszkańcy Moskwy pragną oddać hołd bohaterowi. Potem oczywiście
pociąg przewiezie ciało do stolicy? Najjaśniejszy pan zechce z
pewnością urządzić państwowy pogrzeb. Wielu zapragnie pożegnać się z
Michaiłem Sobolewem.  Gubernator wyprostował się.  Zarządzenia,
wasza wysokość, zostały wydane. Ciało zabalsamowano, tak że nie
będzie żadnych przeszkód.
Książę Eugeniusz z ukosa spojrzał na żonę, której chwilowo
wyczerpały się łzy. Rzekł półgłosem:
 Widzi pan, książę, cesarz wyszedł naprzeciw naszym
oczekiwaniom i pozwolił urządzić pogrzeb w gwonie wodziny, w
wjazańskiej posiadłości Michela.
Władimir Andriejewicz z trochę nadmiernym, jak się Fandorinowi
wydało, pośpiechem podchwycił:
 I słusznie, tak będzie bardziej po ludzku, bez pompy. Bo to był taki
człowiek, po prostu dusza człowiek.
Tego akurat nie należało mówić. Hrabina, która już się zaczęła trochę
uspokajać, rozszlochała się jeszcze bardziej niż przedtem. Gubernator
zamrugał nerwowo, wyciągnął olbrzymią chustkę, po ojcowsku otarł
twarz Zinaidzie Dmitrijównie, po czym tak się rozczulił, że sam się z
hałasem wysmarkał. Eugeniusz Maksymilianowicz z pewnym
zakłopotaniem spoglądał na słowiańską szczerość uczuć.
 Cóż to pan, Władi& Władimirze& Andrie& jewiczu?  Hrabina
przypadła do uwypuklonej przez gorset piersi gubernatora.  Przecież
był ode mnie tylko o sześć lat starszy& Uuuu&  zawyła zupełnie jak
nie arystokratka, tylko zwykła wiejska baba, a Dołgorukoj całkiem się
rozkleił.
 Kochany  powiedział nosowym głosem do Fandorina sponad
jasnowłosej głowy Zinaidy Dmitrijówny.  Pan tego& Niech pan
jedzie. Ja tu zostanę. Jedzcie sobie z Frołem, jedzcie. Proszę potem
odesłać po mnie karetę. A pan niech tam pomówi z Jewgienijem
Osipowiczem. Sami zdecydujcie. Widzicie, jak tutaj&
Przez całą drogę powrotną Froł Grigorijewicz skarżył się na
intrygantów (których nazywał jentrygantami) i złodziei grosza
publicznego.
 Przecież co te herody wyrabiają! Każdy chciałby urwać kęs dla
siebie! Chce otworzyć kupiec sklepik, na przykład  handlować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl