image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nadadzą.
 Nie spodziewałeś się tego?
 Nie. A ty odebrałeś nam tak ciekawą wiadomość.
 Chciałbyś zmienić zdanie? Zdecyduj się, Nicoló: albo masz się za dziennikarza
uczciwego, albo za takiego sobie.
 Nie dziw się, mogę być uczciwy, ale kiedy mi się odbiera taką ważną
informację, nie czuję się z tym dobrze.
Z ekranu zniknął napis, nadano sygnał wiadomości i bez zapowiedzi ukazała się twarz
geologa Mistretty. Powtórzono jego apel wygłoszony w dzień po porwaniu. Potem na ekranie
pojawił się dyżurny dziennikarz.
 Nie bez powodu zdecydowaliśmy się nadać raz jeszcze apel ojca Susanny,
gdyż za chwilę widzowie będą mogli wysłuchać przerażającego nagrania, które nadeszło do
naszej redakcji dziś rano.
Na tle obrazu willi rozległy się słowa, identyczne jak te przesłane do Retelibery. A
kiedy nagranie się skończyło, na ekranie pokazał się kurzy kuper, czyli twarz Pippa Ra -
gonese.
 Muszę oznajmić państwu, że dopiero po dramatycznej dyskusji w redakcji
zdecydowaliśmy się nadać nagranie, którego przed chwilą mieli państwo możność wysłuchać.
Glos przerażonej Susanny, który nami wstrząsnął, to coś, co z trudem może znieść
obywatelskie sumienie, sumienie ludzi żyjących w cywilizowanym społeczeństwie.
Przeważyła jednak dziennikarska powinność. Nasi widzowie mają święte prawo o wszystkim
wiedzieć, a my, dziennikarze, mamy święty obowiązek to prawo uszanować. Inaczej
utracilibyśmy godność zawodową i nie moglibyśmy się uważać za dziennikarzy
pozostających w służbie swoich słuchaczy. Powtórzyliśmy najpierw rozpaczliwy apel ojca
Susanny. Porywacze nie zdają sobie sprawy, że ich żądane okupu musi zakończyć się
fiaskiem, jeśli wziąć pod uwagę dobrze wszystkim znaną niekorzystną sytuację finansową
rodziny Mistrettów. W tych tragicznych dniach całą nadzieję pokładamy w służbach stojących
na straży Porządku publicznego. Zwłaszcza w komisarzu Minutolo, człowieku
doświadczonym, któremu gorąco życzymy szybkiego sukcesu.
Wróciła twarz dyżurnego dziennikarza, który powiedział:
 To nadzwyczajne wydanie wiadomości będziemy powtarzać co godzinę.
Wychylili do dna i skończyła się biesiada: ruszył program z muzyką rockową.
Montalbano wciąż nie mógł się nadziwić, jakiego pokroju ludzie pracują w telewizji.
Na przykład pokazują ci obrazy trzęsienia ziemi, w którym zginęły tysiące ludzi i całe miasta
przestały istnieć, podsuwają przed oczy poranione, płaczące dzieci, zmiażdżone zwłoki i
ruiny, a w chwilę pózniej oznajmiają: a teraz mamy dla was piękne sceny karnawałowe z Rio
de Janeiro. Kolorowe platformy, radość, samba, gołe tyłki.
 Aajdak i skurwysyn! - zawołał Zito, czerwieniejąc i kopiąc krzesło.
 Poczekaj, zaraz popsujemy mu humor! - powiedział Montalbano.
Wybrał szybko jakiś numer i czekał chwilę ze słuchawką przy uchu.
 Halo! Tu Montalbano. Proszę mnie połączyć z kwestorem. Tak, dziękuję. Tak,
zaczekam. Tak. Pan kwestor? Dzień dobry. Proszę mi wybaczyć, że pana niepokoję, ale
dzwonię wprost z Retelibery. Tak, wiem, że pan Zito już z panem rozmawiał. Tak, jest
człowiekiem, który umie dopełnić swojego obowiązku. To dla niego ważniejsze niż
dziennikarskie profity... Tak, tak, zaraz mu to powtórzę.
Otóż, panie kwestorze, chciałem panu powiedzieć, że właśnie przed chwilą, w mojej
obecności, ten anonimowy rozmówca zadzwonił ponownie.
Nicoló patrzył na niego, nic nie rozumiejąc, i gestem ręki, palcami złączonymi w
kształcie karczocha, dopytywał się, o co chodzi.
 Ten sam głos, który nagrano uprzednio - mówił dalej do słuchawki
Montalbano - nakazał, żeby przygotować się na nowe nagranie. Ale kiedy po pięciu minutach
znów zadzwonił, na linii były same zakłócenia i nic nie dało się zrozumieć. Na domiar złego
zaciął się magnetofon.
 Po co zmyślasz te głupstwa? - spytał szeptem Nicoló.
 Tak, panie kwestorze, zostanę tutaj, na miejscu, bo może zechcą połączyć się
raz jeszcze. Co takiego? Tele - vigata nadała przed chwilą tamto nagranie? To niemożliwe.
Powtórzyli także apel ojca? Nic o tym nie wiem. Ależ to jest, proszę wybaczyć, niesłychane!
To przecież przestępstwo! Powinni byli przekazać nagranie władzom, zamiast je samowolnie
publikować! Tak, właśnie tak, jak postąpił redaktor Zito. Mówi pan, że sędzia już zajął się tą
kwestią? To dobrze! Wspaniale! Jednocześnie, panie kwestorze, wpadłem na pewien pomysł.
Jeżeli tamci zadzwonią raz jeszcze tutaj, do Retelibery, to z całą pewnością zadzwonią
również do Televigaty. I może w Televigacie będą mieli więcej szczęścia i uda im się nagrać
także ten drag i telefon... A w takim przypadku nie zechcą oczywiście nam tego potwierdzić,
bo będą woleli wykorzystać następne nagranie, kiedy będzie im to na rękę... Brudne chwyty,
ma pan świętą rację... Daleki jestem od tego, aby coś panu sugerować, jest pan bezspornie
bardziej doświadczony ode mnie, ale wydaje mi się, że dzięki przeszukaniu w redakcji
Televigaty można by mieć w ręku... tak... tak... pozostaję z całym szacunkiem, panie
kwestorze!
Nicold popatrzył na niego z podziwem.
 Jesteś mistrzem w cieniutkich sprawkach!
 Zobaczysz, zwalą się na ich redakcję obostrzenia sędziego i rewizja kwestora,
tak że nawet nie znajdą czasu, by biegać za potrzebą, a już na pewno nie będzie im w głowie
nadawanie nadzwyczajnych wydań wiadomości!
Roześmiali się, Nicold jednak zaraz spoważniał.
 Kiedy się słucha po kolei apelu ojca i tego, co mówią porywacze - stwierdził -
wypada to jak rozmowa głuchego z głuchym. Ojciec mówi, że nie ma jednego centa, a tamci
mu odpowiadają, żeby przygotował stertę pieniędzy. Nawet gdyby chciał sprzedać willę, ile
mógłby za nią uzyskać?
 Tak o tym myślisz, jak twój szanowny kolega Ra - gonese?
 Nie żartuj. Co masz mi za złe? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl