Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ulicę, a potem zaraz w lewo. Jechali pod prąd jednokierunkową ulicą i stara ciężarówka, która zmierzała w przeciwnym kierunku, minęła ich o włos, włączając klakson. - Tu nie mogą nas gonić! - wrzasnął chłopiec tryumfalnym tonem. - A jednak mogą. Yumi wskazała do góry, na helikopter przypominający czarną, brzęczącą muchę. Nie stracił ich z oczu, odkąd wyjechali z rue Lemonnier. - Zapomniałem, że mają wsparcie z powietrza. Dojedzmy f& 231 f& f& BEZIMIENNE MIASTO f& do parku, w którym byliśmy dzisiaj rano, tam powinniśmy im uciec. Ulrich skręcił kilka razy na pełnym gazie. Tylna opona zostawiała długie, czarne smugi na asfalcie. Potem wjechał w szeroką avenue de Diane, która otaczała park. Czarna limuzyna wyjechała zza zakrętu, o mało co nie potrącając starszego pana z gazetą pod pachą. Znowu ich doganiali! Chłopiec zjechał skuterem na szeroki chodnik, wzdłuż którego ciągnęło się długie, żelazne ogrodzenie. Zaczął gwałtownie wciskać klakson, żeby ostrzec nielicznych pieszych, aby zeszli z drogi. - Tędy, tam jest wejście! - wrzasnęła Yumi, wskazując punkt, w którym była przerwa w ogrodzeniu u wylotu alejki w parku. Skuter przejechał przez nią z łatwością. Samochód natomiast wyłamał część ogrodzenia. Spod kół uniosły się w górę dwie fontanny żwiru i koła utraciły przyczepność. - Uważaj na pana! - krzyknęła Yumi. -1 na panią z wózkiem! Helikopter leciał cały czas nad nimi i limuzyna znowu się zbliżała. Wyglądało to jak film sensacyjny i byłoby zabawnie... gdyby nie było tak strasznie. - Potrzebujemy czegoś, żeby odwrócić ich uwagę! - krzyknął Ulrich. f& 232 f& f& BEZIMIENNE MIAST f& do parku, w którym byliśmy dzisiaj rano, tam powinniśmy im uciec. Ulrich skręcił kilka razy na pełnym gazie. Tylna opona zostawiała długie, czarne smugi na asfalcie. Potem wjechał w szeroką avenue de Diane, która otaczała park. Czarna limuzyna wyjechała zza zakrętu, o mało co nie potrącając starszego pana z gazetą pod pachą. Znowu ich doganiali! Chłopiec zjechał skuterem na szeroki chodnik, wzdłuż którego ciągnęło się długie, żelazne ogrodzenie. Zaczął gwałtownie wciskać klakson, żeby ostrzec nielicznych pieszych, aby zeszli z drogi. - Tędy, tam jest wejście! - wrzasnęła Yumi, wskazując punkt, w którym była przerwa w ogrodzeniu u wylotu alejki w parku. Skuter przejechał przez nią z łatwością. Samochód natomiast wyłamał część ogrodzenia. Spod kół uniosły się w górę dwie fontanny żwiru i koła utraciły przyczepność. - Uważaj na pana! - krzyknęła Yumi. -1 na panią z wózkiem! Helikopter leciał cały czas nad nimi i limuzyna znowu się zbliżała. Wyglądało to jak film sensacyjny i byłoby zabawnie... gdyby nie było tak strasznie. - Potrzebujemy czegoś, żeby odwrócić ich uwagę! - krzyknął Ulrich. f& 232 f& f& FACECI W CZERNI f& - Czego? Tu są tylko pizze! - To je wez. - %7łe co? Ulrich ominął chłopczyka, który grał w piłkę. Spróbował uśmiechnąć się do niego, żeby go nie przestraszyć, i znowu przyśpieszył na żwirowej alejce. - Rzuć nimi! Yumi obróciła się na tylnym siodełku skutera, przez chwilę mocowała się z pojemnikiem od pizz i wyciągnęła pierwszą porcję pocisków. - Capricciosa, sądząc po zapachu. Ale jestem głodny. - Akurat znalazłeś sobie moment! Przygotuj się, kiedy wyceluję... Ognia! Ulrich zwolnił, żeby limuzyna mogła się do nich zbliżyć. Fretka otworzył okno od strony pasażera i wychylił się do połowy, ściskając pistolet. Kiedy samochód był kilka metrów za nimi, Yumi rzuciła pierwszą pizzę i trafiła agenta prosto w twarz. Okulary przeciwsłoneczne spadły mu z nosa, a mozzarella i pomidory przyozdobiły jego włosy i czarne ubranie. - Przeklęte smarkacze! - wrzasnął Fretka. - Marinara! Ouattro fromaggi! Diavola! - krzyknęła Yumi, ciskając pizze jedną po drugiej prosto w przednią szybę. Z plaśnięciem przykleiły się do szkła. Limuzyna zjechała na bok i włączyła wycieraczki, ale za pózno. f& 233 f& f& BEZIMIENNE MIASTO f& Zza zasłony pizz kierowca nie był w stanie zauważyć pustej ławki. Samochód uderzył w nią i zatrzymał się nagle, a z chłodnicy wydobył się biały dym. Trzej mężczyzni wyskoczyli z auta. - Hej, ale masz cela! - powiedział Ulrich z uznaniem. Yumi i Ulrich zaparkowali skuter koło stacji metra Albert. Czarny helikopter obserwował ich cały czas. Schowali kluczyki w schowku pod siodełkiem i dołożyli do nich pięćdziesiąt euro - wszystkie pieniądze, jakie im zostały. Ulrich darowałby sobie ten wydatek, ale Yumi spojrzała na niego zimno. - Postarajmy się zrobić dzisiaj przynajmniej jedną dobrą rzecz. Zapisałam numer do pizzerii, do której należy motor. Gdy tylko dotrzemy na stację, zadzwonię do nich, żeby im powiedzieć, że mogą przyjechać i zabrać go sobie... Weszli do przejścia podziemnego i wreszcie złapali oddech. - Udało się. Tu helikopter nie może nas śledzić, a sieć metra jest zbyt wielka. Założę się, że nie zgadną, gdzie wyjdziemy. Ulrich przytaknął i popatrzył na nią. Policzki Yumi były zaróżowione, włosy rozczochrane przez wiatr. Wargi wyginał jej krzywy uśmiech. Wyglądała na zmęczoną i podekscytowaną. Nigdy nie wydawała mu się tak piękna jak w tym momencie. f& 234 f& f& FACECI W CZERNI f& Przypomniało mu się zdanie: Nie jesteśmy tylko przyjaciółmi". Jaka inna okazja mogłaby być lepsza od tej, żeby jej to powiedzieć? Wymamrotał: -Yumi, nie wiem, czy pamiętasz... Kilka dni temu, w Kadic. Kiedy chciałem z tobą porozmawiać i przeszkodziła nam Sissi... Yumi uśmiechnęła się łagodnie i położyła mu palec na ustach. - Pamiętam bardzo dobrze, ale teraz musimy iść. Możemy o tym porozmawiać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|